[Sasha]

Westchnął. Poczuł się trochę urażony i dotknięty. Po raz pierwszy od bardzo dawna się otworzyłvi jak za to zapłacił? Dlatego lepiej chyba zostać zamkniętym w sobie Rosjaninem. Nie czekając na nią ruszył przed siebie wsadzając dłonie w kieszenie spodni.

[Amelia Starwoodsen]

Ruszyła za nim jednocześnie chowając słuchawki do kieszeni spodni.
-Nie jesteś stąd prawda?-spytała po dłuższej chwili ciszy.
Co prawda, teraz, po dłuższym namyśle doszła do wniosku, że widziała go kiedyś na korytarzu szkoły, jednak nie koniecznie zwróciła na niego uwagi. Był przystojny owszem i miał z pewnością idealnie wyrzeźbiony tors, który Amelia zaczęła sobie wyobrażać, jednak po prostu nie zainteresowała się nim wtedy.

[Sasha]

-Pochodzę z Rosji. Urodziłem się w Moskwie. -wyjaśnił znudzonym i obojętnym tonem, jakby robił to już od dawna. I rzeczywiście tak było. Powtarzał do każdemu kogo spotkał. Może powinien sobie kupić koszulkę w stylu "I love Russia"? Tak byłoby dużo prościej. Odwrócił się do niej i idąc tak tyłem przyciągnął się, ukazując tym samym swój tors.

[Amelia Starwoodsen]

-Oł...no proszę...-pokiwała lekko głową i mimowolnie przeniosła na moment wzrok na jego tors.
Przez dłuższą chwilę się w niego wpatrywała, po czym odchrząknęła i pokręciła głową.
-Przeziębisz się jak będziesz tak chodził rozgogolony-powiedziała uśmiechając się pod nosem patrząc teraz na jego twarz.
-Co robisz tak daleko od domu?-spytała po chwili unosząc brew ku górze.

[Sasha]

Sojrzał ja jej talię osy. Była niczego sobie i do tego -Masz piękną twarz. -nie zdążył ugryźć się w język.
-Nie wiem czy chcesz tego słuchać. Nie będę też opowiadał tego tutaj. Powinniśmy znaleźć sobie jakiś pokój, ale mieszkanie. Masz coś takiego?- Nie chciał jej zabierać do akademika.

[Amelia Starwoodsen]

Zaśmiała się cicho pod nosem.
-Dziękuję-skinęła lekko głową.
Po chwili jednak zamilkła jakby się nad czymś zastanawiała. Do domu nie miała zamiaru wracać przez najbliższe kilka godzin.
-Em...no mam, ale tam teraz nie jest przyjemnie...może jakieś inne miejsce...-odparła w końcu przenosząc na niego wzrok, bo do tej pory patrzyła na swoje buty.

[Sasha]

Podszedł do niej. Zrozumiał, że chodzi o rodziców. Przytulił ją mocno do siebie. Ten gest zaskoczył nawet jego samego. -Też miałek problemy w domu. -szepnął. Była pierwszą osobą, której to powiedział.
-Masz może jakiś pokój, o którym nie wiedzą starsi?

[Amelia Starwoodsen]

-Moi starzy to na prawdę skomplikowana sprawa...-mruknęła unosząc lekko wzrok.
Sama siebie zaskoczyła, kiedy on ją przytulił a ona mu nie przyłożyła. Przeważnie tak robiła kiedy ktoś obcy podchodził do niej zdecydowanie za blisko.
-Hm...nie koniecznie...może po prostu pójdziemy w jakieś zaciszne miejsce...jest taki fajny mostek w parku...-zaproponowała lekko się odsuwając.
No, co za dużo to nie zdrowo panno Starwoodsen.

[Sasha]

Pokiwał głową i sam się odsunął patrząc jej w oczy. Coś w środku go paliło... i to nie była zgaga, albo jakieś inne gówno. Chyba powoli zaczął się zmieniać. -Prowadź więc. -mruknął cicho i podrapał się po brzuchu, jakby starał się odegnać to uczucie.

[Amelia Starwoodsen]

Skinęła głową z lekkim uśmiechem, po czym wsunęła dłonie w kieszenie spodni i ruszyła przed siebie.
-To kawałek, ale mam nadzieję, że nogi za szybko nie zaczną cie boleć-puściła mu oczko z lekko rozbawioną miną, po woli kierując sie w stronę parku.

zt