[Owen]

...

[Savanah Spencer]

Nie wiem co ma rozumieć przez mały barek ale może to jakaś tam właśnie kafrjka czy coś xd
PrzysLi wiec sobie i wzięli kupili jakieś kanapki czybcos i jakaś kawkę.
-generalnie to..ludzie ok choć słyszę czasem za pelcmsi że ty mi załatwiłeś robotę itp..-dodala

[Justine Devoux]

- Olej to w takim razie.. - powiedział i uśmiechnął się do niej. - bo jak będą nas razem widzieli to i tam będą gadać.. - zaśmiał się i coś tam sobie wzięli małego do jedzenia i siedli przy stoliku..
-poza tym spoko?

[Savanah Spencer]

-No wiem wiem wie colewka..przyszlam tu pracowac,, czegos sie nauczyc a nie przyjaxnić.. - wzruszyla rmaionami.W koncu nigdzie nie ebdzie tka z ekazdy sie z kazdym lui.
-Rozumiem z ekonczysz tak jak ja? Wiec wrocimy razme do domu?

[Justine Devoux]

Zaśmiał się na jej pytanie.. - nawet jakbym kończył inaczej to bym musiał na ciebie czekać.. Ale owszem.. Skończymy razem i wrócimy razem.
-i bardzo dobrze, mała. Nic się nie martw.

[Savanah Spencer]

-Oj wcale, ze nie..w koncu moge wrocic pieszo albo taksowka - powiedziala i tma zjadla t akanpke.
-No wiem, wiem..ale dzieki za slowa otuchy - powiedziala.
-Dobra..zbierjamy sie..nie chce tu siedziec nie wiem ile i sie obijac pierwszego dnia..mimo, ze to tlyko staz - powiedziala wstajac.A potem wrocili do swoich zajec by sie spotkac o tej 14 przy wejsciu

[Savanah Spencer]

-no wypadałoby.. chce wiedzieć na co mogę liczyć.. I jak coś to W wiesz.. szukać innej pracy- dodala.no i w kadrach Wszystko ogarnęła i tam wpisali w paowry ich itp no i już sobie przyszli coś zjeść.
-ale do szefa pójdę po pracy.. na apokojnie-dodala

[Justine Devoux]

-Noo jasne, na spokojnie..-powiedział i uśmiechnął się do niej, kupili sobie po jakiejś bułeczce dobrej na lunch..
-Skoro już jesteśmy oficjalnie razem, to po pracy pojedziemy do knajpy na dobry obiad..-powiedział do niej.

[Savanah Spencer]

-uu a stawieasz? - zasmiala sie.
-To prawie jak..ranka.. - zasmiala sie.
-Niemniej fajnie..mnnie pasuje - powiedziala i cmoknela go lekko.
-a jeszcze no tak jak cos to moz ekeidys skoczymy razem an strzlenice?wies.z.niby pracuje w laboratorium ale no to tez musze cwiczyc by nie wyjsc z wprawy..jak ejstem w terenie.. - dodala

[Justine Devoux]

-NIe, ty stawiasz.. podobno jesteś teraz bogata..-zaśmiał się i pokręcił głowa.
-Jasne, że stawiam, co to za pytanie w ogóle..
-Hmm.. Może więc jutro po pracy sobie zostaniemy? - zapytał milo i jedli sobie i pili kawkę.

[Savanah Spencer]

-Oj bogata..z tej kasy rodzicow..wcale nie taki majatek mi zostaiwli dranie - bo wiekszosc poslzo na splate dlugow itp.
-Ale noo.ok..moze bgatsza od ciebie..choc musze se aut kupic wiec..zara zbede biedna - powiedziala woelso.
-Ale ok..obiad dzis ja stawiam - a co! Rownoprawienie w oncu.

-Okey..zakladajac z ebedzie ot mialo sens..wiec no to jutro spotkam sie s komendantem a potem albo do domu sie spakuje albo noo - dodlaa

[Justine Devoux]

- Oj. Zrobisz pewnie jedna sesje i będziesz miała kasę.. Czy to nie az tyle płacą na tych zdjęciach? - zapytał bo w sumie Jess sporo zarabiała z tego xD
-Hmmm. No spoko. Może być jutro.. - powiedział..
I zjedli i wypili kawę..
-To co? Wracamy do pracy?

[Savanah Spencer]

-Oj no placa sporo ale tez zalezy co za sesja i dla jakiegos magazynu itp - powiedziala.
-A ty to skad wiesz tyle o tym co?Moze jestes jakims modelem ale nie chcesz sie przyznac, co? - zasmiala sie.

-Tak..i widzimy sie o 15 - powiedziala i sie rozeszli