[Magnolia Plumier]

[Savanah Spencer]

Jake od tak se lazil po sklepach..mijajac perfumerie stwierdzil ze moz ekupi jakies ladne perfumy Soph..od tak..bo chcial bo mogl1 Wszedl wiec do srodka i zaczal tam wachac te zapachy ale..po ikilku juz sma nie wiedzia.l..jak dla niego za duzo tych zapachów!

[Magnolia Plumier]

Josie przyszła akurat do sali sklepu. Zobaczyła samotnie wyglądającego przystojniaka przy perfumach dla kobiet.. Uśmiechnęła się pod nosem, podeszła do niego.. Wzięła jedna fiolkę, jej jakiś ulubionych i spsikała swój nadgarstek.. Przysunęła dłoń przed niego..
-Zdecydowanie polecam ten zapach.. Dla dziewczyny... - powiedziała miło. A to ostatnie to w formie małego pytania było raczej. Nie poznała go!

[Savanah Spencer]

No stal tam jak ta sierota bo eh..a t nagle jakas reka wiec sie nawet zlęknal troche .No ale chac nie chcac powachal.
-Ee..ladne..i tak..tzn nie..tzn dla dziewcyzny ale nie z emojej dziewczyny..przyjaciolki... - wyjansil pospiesznie i spojrzal na kobiete.
-och..witam Pani Douglas..nie wiedzialem ze pani sprzedje w sklepie - zasmial sie.No on ja poznal..bo jakze by nie! Nie zmienila sie ani troche! Wciaz taka sexy eh..

[Magnolia Plumier]

Uniosla brwi lekko rozbawiona tym jego tłumaczeniem, ale pokiwała głową..
-Rozumiem.. - uśmiechnęła się miło.. - Powinno się jej spodobać.. A jeśli nie ten to dla młodych dziewczyn polecam jeszcze coś takiego.. - podała mu druga fiolke.
-Yhmm? Przepraszam? Znamy się? - zapytała miło i przyglądała się mu chwilę. Jakby trochę znajoma twarz ale nie do końca wiedziała o co chodzi, bo jednak kilka dobrych lat się z nim nie widziała.

[Savanah Spencer]

-YHm..no ja sie tm anie znam..ale..to chyba jednak to drugie.. - lagodniejsze troche bylo choc on to juz chyba nic nie czul xd
-No mozna tak powiedziec..jestem Jake..JakeEvans.. syn Samanthy..?Swego czasu przytjaźnila sie OPani z moja mama.. - patrzyl na nia z usmiechem.

[Magnolia Plumier]

Pokiwała głową z uśmiechem a potem kopara by jej opadł jednak powstrzymała się.
-Jake? O kurcze.. Tyle lat cię nie widziałam.. I.. Ehhh. Spójrz na siebie.. Wyrosłeś.. - zaśmiała się i poklepała go po ramieniu.. Uśmiechnęła się do niego. Teraz jej się głupio zrobiło że uznała go za przystojniaka...
-Co u Ciebie słychać.. Mów.. - powiedziała miło.

[Savanah Spencer]

-No tka troche mi sie uroslo - zasmial sie.
-A noo..rodzice siedza w Madrycie..ja sobie sma tu mieszkam..tzn kuzynka niedanwo sie wprowadzila..a tak to noo..chyba nic szczegolnego.. - powiedzial.
-A co pani? - eh..no tka dziwnie mu bylo do niej na Pani no ale jednak.
-Moze skoczymy na kawe jakas?Stawiam..to pogadamy.. - dodla milo.-
Eh..no jak bylk mlodszy to nie zwracal uwagi na nia..co go tma ona..jakas koleznaka matki..ale teraz..eh...

[Magnolia Plumier]

Pokiwała głową i uśmiechnęła się do niego.
-Ahhh no tak.. - powiedziała. Bo wiedziała że przyjaciółka jest w Madrycie..
-Myślałam że wyjechałeś z rodzicami. - powiedziała miło.
-Proszę cię.. Josephine.. - puściła mu oczko.. - Nie pani.. Postarasz mnie.. - zaśmiała się..
-W sumie możemy się wybrać.. Ale może bardziej jakiś lunch.. - zaproponowała jednak. - Które Ci spakować? - zapytała miło i wzięła flakonik który wybrał, no i poszła mu go zapakować na prezent dla przyjaciółki. A potem wzięła jeszcze swoje rzeczy i wróciła do niego.
-Prowadź, Jake.. - uśmiechnęła się do niego.