[Savanah Spencer]

-No wiec teraz juz i wy go znace ja znam jego rodzine..kazdy jest happy..mozna sie syzkowac do wesela - zasmiala sie zartujac Savanah.Puscila Markowi oczo.Choc na te slowa to jej mama az oczy rozszerzyla.
-Wesele?Ale..to po t tu przyjechaliscie? Zareczyliscie sie?tak syzbko? - zaczełą pytac .
-NIe...! Mamo nie. ZArtowalam sbie..Boże..uspokoj sie bo wstyd mi przynoscisz..i zaraz go stad zabiore i nie wroicmy - no nieee..tego to sie nei spodziwala.Całą rodzina wybuchnela smiechem.
-Danny dzis idzie teaz do pracy?Bo moze jak nie to jakis grill wieczorem na tarasie itp? - zpaoponowala.
-Nie..dzis mia ostatnia nocke wiec ak odespi to jasne.. - powiedziala Maggie

[Justine Devoux]

Zrobił na nich wszystkich oczy bo tego się nie spodziewał..
Spojrzał na Savi.. Złapał jej dłoń.
-Ale coz.. Skoro już jesteśmy w tym temacie.. To... - no i zniknął na chwilę w swoim pokoju, wrócił do kuchni.. Puścił jej oczko..
-Chciałem najpierw z Panem porozmawiać.. - powiedział i spojrzał na ojca Sav..
-I poprosić o rękę Pana córki.. - powiedział i wystawił pudełeczko z pierścionkiem na stół.. - Planowałem to już od jakiegoś czasu.. A teraz to już mleko się rozlało.. - zaśmiał sie.
-A potem zapytać ciebie.. - No i klęknął obok niej i ujął jej dłonie..
-Zrobisz to dla mnie, Savanno Bloom? Wyjdziesz za mnie? - zapytał i gapił się na nią.

[Savanah Spencer]

-Wybacz..serio... - ścisnęła jego łapkę patrząc na niego w sumie i przepraszająco ale i tak no rozbawiona byla.
-CO?Gdzie idziesz? -no zdziwiła sie bo w sumie..moze musial isc ochłonąć czy cos.Eh..
A potem wrocil i chyba sama nie wiedziała co sie dzieje bo wszystko dla niej bylo jak w jakimś zwolnionym tempie.
-Noooo i to jest prawdziwy mężczyzna! - powiedzial ojciec i zaklaskał w dlonie z uśmiechem.
Matka to tam zalala sie lzami.Siostra z Jess "piszczały" z radosci a Sav..Siedziala i sie gapila zszokowana wgl tm co tu sie dzieje.Serce to tak jej zaczelo bic ze myslala ze jej wyskoczy zaraz z piersi..doslownie.Dosc dlugo nic nie mowila, rozejrzala sie po wszystkich i na koniec znow spojrzała na Marka.
-Noo NIe daj mu czekać Savi..jak ty tego chcesz to masz moje błogosławieństwo - wtracil ojciec.
-Tak.Matko jedyna..tak! Jasne, że tak..! - i chyba jeszcze z milion razy to powtórzyła.

[Justine Devoux]

Uśmiechnął się do niej i puścił jej oczko. A potem sięgnął po pierścionek i wsunął jej go na palec..
-Bardzo mnie to cieszy.. - powiedział i pocałował ją namiętnie. Może nawet za bardzo skoro to było przy rodzicach. Ale w dupie to miał..
A Potem wszyscy pewnie po kolei im składali gratulacje więc była mała przerwa w śniadaniu.. A potem to już wrócili do jedzenia. .

[Savanah Spencer]

Kto wrócił to wrócił.Ona juz nie mogla nic przełknać xD
Malej oczywiscie pryz pocąłunku siosrka zalonila oczy chco mala protestowala wiec bylo duzo smiechu tez.
-Jezu..czmeu mnie nie uprzedziles?Przeciez wgl o tmy nie rozmawiaismy i Boze... - powiedziala gapiac sie tma an ten piersionek.
-Ale wam powiem..chyba serio nigdy az tak szczesliwa nie bylam.nawet z,..noo - powiedziala i złąpałą za łąpke Marka sobie toche.
-Noo to zdecydowanie popoludniu bedzie jakis grill..imprezka..w koncu mamy co swietowac - powiedxial ojciec.

[Justine Devoux]

- Nie byłoby niespodzianki jakbym cie uprzedził.. - powiedział z rozbawieniem i patrzył na nią chwilę.
-Rozmawialiśmy... - powiedział.. - bodajże na drugiej czy trzeciej randce powiedziałem że niedługo dostaniesz pierścionek.. Nie moja wina że nie wzięłaś mnie na poważnie.. - zaśmiał się i cmoknął jej policzek jeszcze.
-to dobrze.. Mam zamiar go pobić w każdej możliwej dziedzinie.. - zaśmiał się.

[Savanah Spencer]

Rozesmiala sie.
-Oj..to byly zarty wiec..no jasne, ze cie nie bralam na owaznie - no udany byl.Cmoknela go.
-Juz pobiles..spokojnie/.. - no i tma sjedli to snaidanie w koncu wiec pomogli pewnie wszyscy sprzatac ze sotlu.
-Hmm..jesli nie macie nic przeciwko to moze wezme Marka gdzies na miasto czy cos na 2-3 goiznki..pozwiedza sobie Miami i woricmy na obiad czy np mini oiad ksoro ma byc grill itp? - zapytala.No chciala byc choc chwile teraz sama na sam z nm.
-Jaasne.. nacieszcie sie chwila i ch..n cudownie... - zatrzebiotla amamuska cala rozpromieniona a potem kazdy tma wrocil do swoich zajec jakis a oni soie wyszli z domu

[Savanah Spencer]

No więc sie zebrali i wrocili po jakis 2h z hakiem do domu.
-Noo jestesciew koncu.jak spacer? - zapytala milo mama juz tma sie krzatajac po ckuchni.
-A w porzakdu..musilismy sie necieszyc cieplem bo u nas zimno - powiedziala Sav i nalala im jakiejs lemoniadki i dala tez markowi.
-Wiec nie wiem..pomoc cos czy..gdzie reszta? - zapytala.
-W salonie..wszyscy..wiec nie trzeba..idzcie sobie do nich - powiedziala milo
No to poslzi do salonu a tma sobie juz siedzial ojciec,, siorka i szwagier..mala gdzies tam sie bawila..
-Nooo slyszalem z emnie ominelo cos spektakularnego..chodź no tu..gratuluje Sav - powiedzial Danny i usciskal ja mocno a potem tez pogratulowal markowi.
-PA ty co?lemoniada..piwko m daj kobieto a nie.. - zasmial sie i pofal mu butelke.
-To mowisz,, ze sie tma da wyzyc z tych taksowek..spoko..nienormowany cza spracy..nie to co ja - powiedzial do Marka.A siostra od razu zgarnela do siebie Sav..
-Zaraz wracmay - i polecialy na taras sobie by no poplotkowac o wszysktim xD A raczje o Marku buhaha

[Justine Devoux]

-Dzięki Danny..-powiedział na gratulacje i to piwko i sobie już tam siadł gdzieś..
-Da się wyżyć, da..-powiedział i uśmiechnął się.
-A ty czym się zajmujesz?-zapytał miło, bo ogólnie to pewnie Sav mu mówiła, ale nie pamiętał czy coś..
-I ominęło cie, ale czy coś spektakularnego to nie wiem..-zaśmiał się.

[Savanah Spencer]

-Jestem onkologiem..wiec no niezbyt radosna ta praca..chyba ze ludzie zdrowieja..to podwojna radosc.. - powiedzial.
-Oj jednak wiesz..kurde..ja sie tescia ne pytalem o reke Maggie - zasmial sie a teesciu pokrecil glowa.
-Przynajmniej jedne porzadny facet..a nie.. - zazartowal weoslo.
-To..ile to juz jestescie ze soba? - zapytal.
A Sav tam plotkowala ze szczegolami z siostra.Oczywiscie z eja wypytala gfzie byli na tmy spacerze itp xd

[Justine Devoux]

-W sumie razem to... Ponad pół roku... -powiedział i spojrzał na facetów.. Pewnie uznają, że za krótko, ale nie było sensu kłamać.
-Ale cieszę się że ją poznałem.. I w sumie to była chyba miłość od pierwszego wejrzenia..-powiedział i puścił im oczko.

[Savanah Spencer]

]Owszem..Spojrzała na niego..
-hmm..no oby... bo Cię dorwiemy i nogi z dupy wyrwiemy..- zasmial się Danny.
-bo no wiesz..że była już zareczona.wiec oby tym razem wyszło.. -dodał ojciec.
-a ty? Jakieś poważniejsze związki? I..mieszkacie rozumiem u ciebie tak?-bo pewnie coś tam wspomniała.przez tel Sav.
No i pewnie jeszcze chwilę jakaś gadka aż przyszły dziewczyny.Sav siadla Markowi na kolanach.
-i jak?nie zameczli Cię za bardzo? Dalej chcesz mnie poślubić czy już zwiewasz?-zasmiala się

[Justine Devoux]

- Tak wiem wiem.. Ale staram się sprostać jej wymaganiom.. Także.. - uśmiechnął się - Mamy już swoje lata.. Dlatego nie ma co czekać.. - puścił im oczko.
-Miałem żonę.. Ale.. Niezbyt dobrze się nam układało i w efekcie się rozwiedliśmy.. Jednak bardzo pokojowo to wyszło.. Bez jakiś kłótni..
-Tak. Mieszkamy u mnie.. Mam dość spory dom na plaży.. Brakuje nam tylko tego słońca.. - uśmiechnął się. I jak wróciła to ja cmoknął.
-Ja nie mam wątpliwości co do tego.. Więc o ile ty się nie rozmyśliłas to ok.. - wyszczerzyl się.

[Savanah Spencer]

-o żonę?no proszę.. to miejmy nadzieję że Savanah będzie jednak już ta ostatnia i na zawsze- powiedzisl ojciec jeszcze i przyszły laksi.
-no cos Ty.. teraz to już wiesz..prawie pozamiatsnr- puściła mu oczko.
A po cheili przyszła mama i zawołała ojca by tam poszedł jej pomóc z tym grillem.. tzn noo..ona jedzenie on niech tam rozpala A inni no ponakrywaja do stołu ble ble

[Justine Devoux]

- Taka mam nadzieję.. - powiedział Mark ijuz spojrzał na swoją girl..
-I bardzo mnie to cieszy.. - powiedział..
-Może my coś pomożemy? - zaproponował i poszedł do mamy do kuchni... A Sav do ojca..?
-Nie wiedziałem że to rozwodnik.. Jesteś pewna, że te całe zaręczyny nie za szybko? - zapytał kochany tatuś xD