[Olivia Baker]

-Ach ty....zwierzaku - zasmiala sie Liv jak zmienili pozycje.Ale lubiła ja.Byla wtedy ciasniejsza..mocniej i glebiej go czula.
-Ach Em....och takkk....nie rpzestawaj... - scisnela sowje cycki na moment a potem ulozyla raczki sobie luzno na sywaniku od czasu doc zasu zaciskajac palce na nim.Czula ak jej cipke jest moka i goraca i coraz czesciej juz pulsowala...

[Emmett Crawford]

Nie przestawał. Patrzył na jej boskie ciałko z góry i dość ostro ja posuwał w tej pozycji, Uwielbiała to jaka była ciasna..
-Ahhh, zgnieć je.. ściśnij swoje cycki...- wydyszał nakręcony, patrząc na nią. Widział jej sterczące sutki, kochał je.

[Olivia Baker]

Zrobila o co prsil.Scisnale cycki moco...a potemzaczla sie bawic sowimi sterczacymi sutkami, ciagnac je i szczypiac..masujac....
-co takkk....jezu..achh.. - oj nie umiala sie juz powstrzyma cby nie jczec coraz czesciej i glosniej.
-Mocniej Bejbe...jeszcze chwila... - przmkenla oczy, przygryzla swoja warge, scinale iersi i po chwili zawyla czujac jak dochodzi!

[Emmett Crawford]

Uwielbiał to jak się bawiła swoimi piersiami, aż sobie warknął pod nosem, a gdy doszła to już ostatkiem sił się powstrzymywał. Dyszał głośno, wyszedł z niej, chwycił chuja w dłoń i spuścił się na jej czekoladowy brzuch i cycki, kilkoma dużymi salwami nasienia..
-Ooo kurwa! - zawył, było mu tak dobrze.. nikogo nie pieprzył przez te dwa tygodnie. Może kilka razy sobie zwalił.. ale ogólnie był grzeczny jak cholera.

[Olivia Baker]

Oddychala szybko jeszcze.chwile nic nie mowiac nawet ani nic.Dopiero po chwili siegnela po chusteczki by sie wytrzec.
-Chyba zrzeczywscie bylem grzeczny widzac ile tego w sobie zgormadziles - zasmiala sie Liv a potem pochyila sie ku niemu i pocalowala g namietnie

[Emmett Crawford]

-Zebys wiedziała że byłem...- powiedział śmiejąc się.. pocałował jej usta namiętnie pochylając się do niej i klapnął sobie na kanapie. Przejechał paluszkami po jej udzie...
-Co robimy teraz? - zapytał się

[Olivia Baker]

-Teraz?Hmm...idziemy do basnu? Co prawda nie mam stroju ale co tam..jak juz sie wyrobieralam.. - zasmiala sie.-I poopowiadaszmi cos porabial poza tesknieniem za mna i sprowadzanie koleznaek do domu - puscila mu oczko.Wstlai i poslzi sobie cheilke poplywac

[Sophia Vergara]

[Emmett Crawford]

Więc poszli sobie na taras i wskoczyli do basenu..
-W sumie nic konkretnego się tutaj nie działo. Wszystkich gdzieś wywiało za miasto.. - zaśmiał się..
-Bujalem się więc z Evansem trochę.. łaziliśmy sobie na plażę, na imprezki.. Soph nie ma dla niego czasu, więc odzyskałem kumpla na trochę...- zaśmiał się.

[Olivia Baker]

-YHm..rozumiem..czyli w sumie spoko.nie nudziles sie jakos za bardzo.. - powiedziala Liv.-Ale..jak to Soph nie ma czasu?a co robi? W sensie pracy ma tyle czy co?Weekendy to no wiaodmk teraz sezon wesel itp ale w tygodniu?- noi zdziwilo ja to troche.

[Emmett Crawford]

-Nie nudziłem się.. wiesz że ja się nigdy nie nudzę...- wyszczerzył się do niej.
-A bo ja wiem.. ciągle siedzi w tym swoim studio.. teraz sezon węzeł itp to weekendy ma pozajmowane.. a on siedzi jak ta pizda sam w domu.. - powiedział do niej.

[Olivia Baker]

-Ta..no coz..taka praca..nie jej wina.Za cos utrzymac sie musi - powieziala Liv poniekd rozumiejac Soph.
-Niemniej wesela sa w soboty wiec niedziele wolne..a teraz wakacje to caly tydzien tez wony wiec...nie przesadzajcie.. - dodala.Podplynela sobie do jakiegos materaca i sie na niego wdrapala i wylozyla wygodnie.
-Niemniej..teraz jestem wiec...planujemy wakacje, milo spedzmay czas..imprezyjemy..w miare rozsadnie - zasmiala sie Liv i go chlapnela przeplywajac obok niego

[Emmett Crawford]

-No wiadomo wiadomo.. ale wiesz jak to jest.. idzie w sobotę na wesele, biega tam po nocy, to w niedzielę się jej nic nie chce itp.
-No wakacje to ma Jakę co najwyżej, bo Soph już skończyła studia itp. Więc tylko robotę ma.. I sporo chyba tego.. najwyraźniej jest dobra w tym co robi.. - uśmiechnął się.
-No i zajebiscie...- powiedzial i pokiwa głową.
- spotkamy się z nimi jak już jesteś? - zapytał bo właśnie ajke napisał, pokazal jej smsa.

[Olivia Baker]

-No w sumie tak...ale co sie dziwic..nie kazdego utrzymuja rodzice jak was..darmozjady - zasmiala sie Liv.Bo ani Jake ani Emmet nie pracowlai xD A o stazu Jakea ona nie wiedziala jeszcze.
-Ale..ich sprawy w sumie - stwierdzila.
-No jasne..ugadaj sie z nimi gdzie chces.z.kiedy chces.z.mnie obojetne - bo ona juz po sesji a robote miala zdalna przeciez

[Emmett Crawford]

-No tak, tak.. to prawda...- zaśmiał się.
-No jasne że ich...- pokiwała głową.
Coś tam popisali chwilę z Jakiem.
-Jak się dowie, co Soph na to to się odezwie...- zaśmiał się..
Podpłynął sobie do Liv.
-co tam u teściów? - zapytał wesoło.