[Savanah Spencer]

-A jakes leki czy cos bierze.Na penwo cos sjest..choc..co ja sie tma znam.Niby mlion ksiazek w domu mamy ale..je to chba tylko Maze ogarnela - bo on len.Wol jak m w ielkim skróce potem Maze powie co i jak jak cos hah
-To co?Kawka? - zapytal bo przed nimi akurat stala budka z kawa

[Justine Devoux]

-Tak, tak, bierze.. Jakieś proszki do mleka, jakieś herbatki ziołowe, ale to nic nie pomaga.. Trzeba chyba przeczekać po prostu. -powiedział i spojrzał na kumpla..
-Ooo tak kawka zawsze chętnie.. -powiedział wesoło i podeszli do budki, kupili sobie kawki i poszli dalej spacerkiem, popijając.

[Savanah Spencer]

-Aha..no coz..pewnie tak..wiec musicie sie uzbroic w cierpliwosc - dodal.Bo no coz..sa kropelki ktore troche pomagaja ale wiaodmo..p 3 miechach samo powinno przejsc.
-Dobra..to co?moze gdzies klapniemy a chwile..w sumie wieksza frajda ebedzie jak podrosna to jakis plac zabaw czy cos a tera.z.nic..spia - zasmial sie

[Justine Devoux]

-Jasne, można siąść.. -powiedział i se siedli na jakiejś ławce, bo dzieciaki spały, to im bez różnicy czy jeżdżą czy nie..
-No tak, potem trzeba będzie za nimi biegać, to będzie większa frajda.. -zaśmiał się..
Napił się kawki..
-A u was jak? Młody ok? Maze też?

[Savanah Spencer]

-Przynajmniej nie ebdzie tkaiej wies.z.monotoni.Bo takie spacerki..spoko ale...samemu jeszcze gdzie nie ma do kogo geby otworyzc to mozna znudów umrzec - powiedzial Chaarlie.
-Tak..na szczescie ok.Wiesz Ethen jako wczesniak to ma tam co chwile ze tak powiem jakies badania kontolne ale wszyskto jest ok wiec..ne musimy jeżdzic po lekarzach dodatkowo bo cos tam - powiedzial.
-maze tez ok

[Justine Devoux]

-No jasne, teraz to nudno, ale w sumie zajebiście, że dzieciaki w podobnym wieku to sobie będziemy razem łazić, czy na ogrodzie się spotykać.. -powiedział wesoło i uśmiechnął się do kumpla..
-A jak dobrze to fajnie.. -pokiwał głową..
-Maze ma zamiar wracać do pracy niedługo, czy jak?

[Savanah Spencer]

-no fajnie..to akurat nam sie udało..beda razem chodzic do przedszkola, szkoły itp.. - powiedział.
-A nie wiem..dopiero co urodzila wiec mysle, że wexmie wolne na dluzej ale..no co zorbie?jak sie uprze i bedzie chciala to jej siła nie bede trzymał w domu. - powiedział.
-A Sav jak?

[Justine Devoux]

-Dokładnie, przyjaźń od małego..-powiedział wesoło.
-Yhm, rozumiem.. -dodał i pokiwał głową.
-Nie, Sav chce w domu siedzieć z małą.. Poza tym.. weź w takim zawodzie pracuj będąc matką.. masakra.. dobrze, że siedzi za biurkiem.. -powiedział.

[Savanah Spencer]

-No jasne..bedzie fjanie.. - usmechnal sie Charlie.
-A no owszem..choc no inne strazaczki daja rade ale wiem co masz na mysli.Wiec no wlasnie..ona za biurkiem wiec w sumie..ale co?Nigdy na akcje nie jeździ? Siedzi i papierki wypelnia? - dopytal

[Justine Devoux]

-No jasne, że dają radę, nie o to chodzi.. -powiedział i spojrzał na kumpla..
-Tylko to jednak niebezpieczna robota.. -powiedział i westchnął.. -Nie wiem, jak będąc rodzicem można się narażać na teki niebezpieczeństwo..
-Jak są spore akcje to jeżdzi, ale wiesz jest tam szefem, więc bardziej dowodzi akcją, niż wbiega w ogień.

[Savanah Spencer]

-Wiesz..no mysle, ze to jak z kazdym zawodem.Czy u facetow czy o babek.No ale..na cale szczescie ona juz nie lata w srodek niebezpiecenst wiec..nie masz czym sie amrtwic.. a tmy bardziej ze na razie to siedzi na tyku w domu.A jak nie chcesz by wrocila do roboty to nie wiem..jak ebdzie miec zamiar to machnij jej drugiego bobasa i dalej ebdzie siedziec - zasmial sie

[Justine Devoux]

Spojrzał na kumpla i zaśmiał sie..
-No toś wymyślił.. -powiedział i pokręcił głową..
-No ale.. Zobaczymy, na razie spokojnie, drugie za chwilę.. -dodał i pomachał brwiami..
-Ale wy drugie też musicie razem z nami, zgadamy się.. -wyszczerzył się jak kretyn.

[Savanah Spencer]

-Charlie parsknal smiechem.
-Taa..juz to widze jak Maze sie ciezy ztakiego planu - dodal.P chwili Ethan zaczał cos marudzić.
-Eh..moze glodny.. - wstal zafladajac do malego.Siegnal po butelke i, wzial malucha na rece i zaczal go karmic.Na szczescie to bylo to..bo sie uspokoil.orzej jakby nie wiaodmo o co chodizlo to eh..

[Justine Devoux]

-No cóż.. Musisz ją przekonać, że to dobry plan.. -powiedział wesoło..
-Wtedy obie będą siedzieć w domu i nie w głowie jej będzie praca.. czy jakieś Hollywood.. -zaśmiał sie.
Spojrzał do Laury, ona na szczęście spała jeszcze spokojnie.

[Savanah Spencer]

-No tak..Hollywood...i tka jz sie przeniosla tu blizej do NY ale wiaodmo..wiemy jak ejst..jak czasme musi wyjechac na dluzej..ne sadz eby to bylo dobre dla dziecka..a nie sadz eby chcala go zostawic ze mna ..nas samych..no ale..zobacyzmy..na razie to tkaie male szkraby ze zadna do pracy sie nei wybierze - stwierdzil.Ethan chwile sie porozgladal a potem tak przysypial ssac butelke