[Savanah Spencer]

Podskoczyłam lekko gdy sie tak nagle ktos odezwał.-O henry..ale mne wystraszyłeś - zasmiałam sie i przyłozyłam ręke na sercu.-A nic..tak sobie..spaceruje...ogladam...nature... - powiedziałam stwierdzając, zew sumie to co robiam było dośc głupie.Kto sie gapi na jakies kaczki xD

[Emily Johnson]

Trochę zdumiony jej widokiem tutaj i rozbawiony jej reakcją, spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem i wykrzywioną brwią..-Oglądasz naturę?-zapytałem, bo trochę w to nie dowierzałem, ale kto co lubi i oparłem się o barierkę obok niej. Próbowałem zobaczyć coś w tych kaczkach..
-Nie kręci mnie to wcale..-zaśmiałem się..

[Savanah Spencer]

-Mnie tez...jak sie okazało.ale jakos sie tak...zamyśliłam - powiedziałam szczerze z lekkim uśmiechem na ustach.-Poznaje nowe zakamarki lasu...w sumie to chyba jedno z nielicznych miejsc gdzie jeszcze w sumie tak do końca nie byłam..poza kilkoma utartymi ściezkami - powieziałam i sobie usiadłam na barierce.uważając by nie spaśc. -A ty? Co tu robisz?

[Emily Johnson]

-W sumie poszukiwałem trochę cienie, bo męczy mnie to słońce.. I jakoś tu doszedłem, nie wiem jeszcze jak wrócę, ale to mało istotne..-zaśmiałem się i spojrzałem na nią..
-A o czym tak głęboko myślisz? Hmm?-spojrzałem na nią pytająco i stanąłem przy tej barierce bliżej niej, żeby ją asekurować, gdyby jednak chciała spaść z tej barierki.

[Savanah Spencer]

-jak to jak? ta sama droga Henry..i jeszcze mnie stad wyprowadzisz - wyszczerzyłam się do niego ukazując swoje bielutkie ząbki.-A nad niczym konkretnym..troche o siostrze..trochę o tym wszystkim jak sie tu znalazłam...ale inęło już sporo czasu i czuje, że chyba jednak w końcu przyzwyczaiłam sie na tyle by tree Hill uznać za swój dom - odpowiedziałam mu.I ona spadac nie zamierzała ale kto wie co sie stanie.. xD

[Emily Johnson]

-Jeśli liczysz na mój zmysł orientacji, to lepiej znajdźmy jakiś obóz lub namiot, bo szybko stąd nie wyjdziemy..-powiedziałem, żartując sobie.
-U, to Ci się wzięło na wspominki..-powiedziałem do niej i zaśmiałem się lekko..-Dobrze, że czujesz się tutaj jak w domu, wydaje mi się, że to miasto nadaje się idealnie na dom..-powiedziałem, co myślałem i spojrzałem na nią do góry unosząc wzrok, bo w końcu siedziała wyżej, więc była trochę wyżej ode mnie.

[Amelia Jones]

-E no cos ty.Jestes facetem a faceci sie na tym znają..a przynajmniej tak twierdzom. - powiedziałam bo wiadomo, że babka to o drogę zapyta jak nie wie a facet to bedzie błądził ile wlezie a zapytać nie zapyta bo on wie xD --A no tak wyszło...tak działa na człowieka samotność..jak nie ma do kogo ust otworzyć czy się czymś zając - dodałam patrząc na niego z góry.-Jak tam plany wakacyję? - zapytałam starając się w sumie nie mysleć o tym jaki z niego przystojniak

[Emily Johnson]

Zaśmiałem się..-Ja tak nie twierdzę..-powiedziałem..-Zdarzyło mi się parę razy w życiu zabłądzić i wrócić po dwóch dniach do domu, więc...-spojrzałem na nią znacząco, oczywiście wynikało to z tego, że po co pytać o drogę, skoro sam wiedziałem lepiej.
-Samotność? Dziewczyno, trzeba było zadzwonić, od razu zadziałałbym na tę Twoją samotność..-puściłem jej oczko..
-hmm, w sumie jeszcze nie mam planów..-powiedziałem..-Na razie nie mam za wiele kasy, by myśleć, o wyjeździe więc.. Skupiam się na tym, by dobrze spędzać czas tutaj w miarę rozrywkowo...-powiedziałem..

[Amelia Jones]

No cos ty...serio? - byłam mega zaskoczona.Az trudno było w to uwierzyc.-I co?Nikt cie nie szukał..nie mogłes zadzwonić...?- dopytywałam bo ja to bym pewnie chyba spanikowała i dopeiero by było.-Oj...będę pamiętac nastepnym razem...ale jak się w tedy ne zjawisz..oj biedny bedziesz - pokiwałam mu paluszkiem i sie zachwiałam lekko tracąc równowagę bo sie zapomniałam, gdzie siedzę.-Aaa! - klrzyknęłam łapiąc sie jego odruchowo.x D -Aha...no to...ja..nie wiem.. - powiedziałam w sumie bez ładu i skladu bo jeszcze serce mi waliło jak oszalałe
/co nie mówisz, że konta pomyliłam ;p

[Emily Johnson]

-Tak, dzwoniłem, ale babcia i tak zniosła jajko, czekając na mnie..-zaśmiałem się..-nie jest cierpliwa ta kobieta..-powiedziałem i spojrzałem na nią..
-Na pewno bym się zjawił..-powiedziałem.-I zapamiętaj to na przyszłośc..-puściłem jej oczko..-Oczywiście nie życzę Ci samotności..-powiedziałem..-Chociaż nie. Życzę, jeśli wtedy będziesz po mnie dzwonić..-zaśmiałem się..
Złapałem ją odruchowo, w sumie po to stanąłem tak koło niej. Spojrzałem na nią lekko rozbawiony..-Wszystko okej?-zapytałem, gdy się trochę uspokoiła.

nie zauważyłam przyzwyczaiłam się, że masz babki na jednym koncie

[Amelia Jones]

/no tak ja też..muszę się odzwyczaić hehe

-No tak..babcie zazwyczaj przejmują się na wyrost i są naprawdę niecierpliwe...nie ma co się dziwić - usmiechnęłam się do niego.-No ja myślę..ej..! No wiesz co..jesteś beznadziejny - zaśmiałam się kiedy jednak życzył mi samotności.Wiadomo..żarty.-Takk..okey.Ale to chyba był głupi pomysł by tu siedzieć...co prawda może nie jest tu za wysoko i nic by mi się raczej nie stało poważnego, ale mimo wszystko nie chciałabym wpaśc do wody i się zmoczyć.. - zaśmiałam się się trochę z własnej głupoty.Zeskoczyłam z barierki.-No to co? Idziemy poszukać tego..cienia...? Bo tu za wiele go nie ma mój drogi - dodałam wesoło

[Emily Johnson]

-Ja się wcale nie dziwię..-powiedziałem, bo babcia od śmierci rodziców przejmowała sie moim bezpieczeństwem aż za bardzo, można rzec, że była nawet nadopiekuńcza..
Zaśmiałem się..-Przemówił przeze mnie egoizm..-puściłem jej oczko.
-No skoro nie umiesz się utrzymać, to lepiej stąd zejdź, bo jak będę musiał nurkować w ten strumyk, to nie będzie fajnie..-wyjrzałem przez barierkę i pomogłem jej zejść.
-Chodźmy..-powiedziałem i puściłem ją przodem, poszliśmy chyba wgłąb lasu.

[Josephine Morgan]

Przyszłam do lasu , po drodze kupiłam sobie whisky, choć wiedziałam , że nie powinnam pić. Oparłam się o poręcz , postawilam na niej butelkę i poczułam jak wypływają ze mnie wszystkie emocje, poczułam łzy spływając mi po policzkach , na szczęście byłam sama i nikt mnie nie widziała dlatego mogłam sobie pozowlić na ten moment słabości.

[John Hemsworth]

Clive szedł do domku w lesie by zabrać paczkę z narkotykami, którą tutaj kiedyś zostawił w skrytce. Zapalił sobie fajkę i szedł. Nagle w oddali zobaczył Michelle, która stała z butelką alkoholu i... chyba ocierała łzy. Chwilowo nic nie robił, nie ruszał się tylko ją obserwował z bezpiecznej odległości, tak by go nie widziała. Stanął sobie za drzewem.

[Josephine Morgan]

Oczywiście wyczułam dym papierosowy , ale nikogo nie widziałam w sumie miałam to gdzieś. Osunęłam się na mostek oparłam się plecami o barierkę , coraz głośniej szlochałam.