[Amelia Jones]

-Tak..tn no chyba tak..chyba sie logowałam wtedy.Ale to było..kurwa Mike..to było tk adawno..nie przyszlo mi do głowy by potem sprawdzac..- jeknęła.Widziała zdenerwoalanie przyjacila itp więc wiedziala, że nie ejst dobrze.
-Ja nic nie zorbiłam..ii..nie moja wina, że on ic nie pamietał..tamtejsza policja tez nic ne wiedziała..ja nic nie zorbiłam..nie utrudaniałm żadnego śledztwa -oj zdecydowanie docierało do iej, ze ma przerabne.
-Poza tym..skad sie dowiedzieliscie, że on jest u mnie?Przyjechalismy dpopiero wczoraj wieczorem - powiedzial.
-NZłoże zeznania..Alex..william..czy jak mu tam tez..nic złego nie zorbilismy...przysięgam - czyła, jak jej adrenalina skacze w górę.Rece zaczełay sie lekko dtrząc wiec zacsęła je w pięsci

[Justine Devoux]

Spojrzałem na nią i westchnąłem, złapałem jej dłoń i ścisnąłem ją lekko.
-Wiem, że to było dawno, ale to ważne..-powiedziałem i spojrzałem na nią..
Westchnąłem..
-Masz przesrane.. -powiedziałem i spojrzałem na nią..
-Ten detektyw, którego wynajęła żona was znalazł..-powiedziałem i spojrzałem w jej oczy..-Dał nam znać.. Wysłali kogoś, żeby to zbadał, potwierdzili jego tożsamość.. Ta akcja u nas na posterunku trwa jakieś dwa tygodnie..-powiedziałem..-Wezwali mnie wczoraj wieczorem, przedstawili wszystko przez noc, a rano wysłali do Ciebie..-powiedziałem do niej i pokręciłem głową..
-Zrobili to też za moim plecami..-powiedziałem i spojrzałem na nią.
-Sprawdzają mnie..-dodałem i wjechałem na parking przed posterunkiem..

[Amelia Jones]

-Dzieki..jak zwsze miły - zabrała rekę od niego.jakos nie bardzo czuła od niego wsparcie.
-Okry..2 tygodnie..zajebiscie.. - zasmiała się gorzko choć wcale jej do smiechu nie było.
-Ale spoko..to jakieś chore nieporozumienie..zlozę zeznania i po sprawie..nie zrobiłam nic złego..On to ptwierdzi - gadała choc w sumie bardziej sama do siebie.Miala ochotę stad uciec ale wiedziała, że to by tylko pogorszylo sprawę.najgorsze teraz w tym bylo to, że serio kochała tego faceta i była szczelsiwa a tu znów nie wyszło..okazło sie, że ma zonę..jest kims ważnym... jej zycie znow sie rozpadało na milion kawałków.

[Justine Devoux]

-Przepraszam Mia..-powiedziałem i spojrzałem na nią, westchnąłem..
-Nie chciałem tego..-powiedziałem do niej..-Nie chciałem tam iść dziś do Ciebie..-dodałem i spojrzałem w jej oczka.. Zaparkowałem przed budynkiem i zgasiłem silnik..
-Po prostu uważaj na to co mówisz..-powiedziałem do niej..
-Przykro mi, Mała..-powiedziałem i przytuliłem ją do siebie, wiedziałem, że była z nim naprawdę szczęśliwa...

[Amelia Jones]

Chwilę na niego nie patrzyła jak do niej gadał.Wiedziała, że to nie jego wina ale..coż.. był tym nieszczęsnym "posłańcem".
-Wiem...i nie mam co uważąc..powie prawdę - powiedziała i odetchnęła głęboko.A kiedy ja przytulił emocje wzięły górę ikilka łez spłynęło p jej policzkach.Oderwała sie od niego i wytarła oczy.
-Miejmy to za sobą...rób co musisz... -wysiadła z auta i poczzekała na Mikea bo zapewne skoro on po nia przyjechał to musiał ją "przyprowadzić"

[Justine Devoux]

-Okej..-powiedziałem do niej i spojrzałem w jej oczka, a potem jak się ode mnie odsunęła, to wysiadłem z samochodu, spojrzałem na nią, podszedłem do niej i zaprowadziłem ją do wejścia na posterunek, a potem od razu ją przejęli z dochodzeniówki i zabrali ją przesłuchanie, więc nawet nie miałem jak się do niej odezwać.. Kazali mi zadzwonić do żony Williama, więc tak też zrobiłem.

[Emily Johnson]

Przyjechałam na posterunek jakiś czas po ich telefonie, byłam cała roztrzęsiona, kazali mi czekać, bo Will był cały czas na przesłuchaniu.. Siadłam więc w poczekalni i cała się telepałam..

[Amelia Jones]

-Hmm..a bo ja wiem...moze do tego nowego w ksynie.Red Hawk czy coś? Jeszcze tam nie byłam.. - powiedziała Mia.
-No i skoro na drineczka to auta zostaja tutaj - powiedziała.Bo wiaodmo, że oboje do pracy autami pewnie przyjechali.
-Chyba, że wolisz gdzie indziej t mów... - i poszli

[Brian Winchester]

Przyjechałem na posterunek , zaparkowałem swój samochód i wszedłem do budynku, poszedłem od razu do siebie.

[Brian Winchester]

Zaparkowałem samochód i wszedłem do budynku. Przywitałem się z kolegami z pracy wziąłem akta i poszedłem do swojego gabinetu.

[Justine Devoux]

- Panie władzo.. Przecież to nie było włamanie.. Tylko wyglupy.. - powiedziała.. - Głupio zrobiliśmy.. Ale żeby od razu w kajdanki? - zapytała jak ich prowadzili na posterunek.. Ona taka mokra w tych obcislych ciuchach.. Ehh. Wszystko było jej widać. A żadnych dokumentów nie miała przy sobie przecież!

[Savanah Spencer]

- ja to wiem..bo widzę że zabawę mieliście całkiem konkretna ale no..wezwanie to wezwanie-powiedział prowadząc ich do aresztu.
-czyli co teraz? Jak to będzie wyglądać? Nie możecie nas wypuścić.. jakieś pouczenie czy coś..?-zapytał Charlie.

[Justine Devoux]

-Wezwanie od kogo? - zapytała od razu i spojrzała na policjanta. Była pewna że nie było nikogo w tym domu..
-Nie możecie tam napisać że nikogo nie było na posesji jak przyjechaliscie? Przecież.. No nie było śladów włamania.. Czy coś.
Ewentualnie co możemy zrobić...? Żeby to zostało wybaczone? - uśmiechnęła się cudownie do jednego z nich.

[Justine Devoux]

Przewróciła oczami..
-Panna Magnolia srolia..-mruknela pod nosem i przyszli tutaj podpisać dokumenty i jeszcze pewnie dostali ten mandat i kazali im przywieźć dokunety tożsamości do potwierdzenia..
-Kurwa.. Co za powalone procedury.. - pokrecila głową. Oddali Charliemu klucze do domu i wyszli z komisariatu..
-Padam na pysk.. Dzisiaj chyba oleje trening.. - powiedziała i ruszyli w stronę jego domu! W końcu ona miała tam wszystkie rzeczy.

[Justine Devoux]

Przyjechali zatem na posterunek i pewnie od razu skierowali się do gabinetu szefa na szybka rozmowę.. A potem w sumie.. Do laboratorium. Bo skoro szefu się zgodził na jej praktyki to musieli pogadać tam z personelem.