[Octavia Blackburn]

[Lilly]

Zaprowadziliśmy ich do pokoju przesłuchań.
Dean przesłuchiwał mężczyznę, a ja kobietę.
"Nazwisko i imię?"-powiedziałam do niej oschle.
"Amelia Wilson."-odpowiedziała.
Kobieta zeznała wszystko po kolei, nie stawiała oporu co mnie zaskoczyło.
Spisałam jej zeznania, podsunęłam jej aby podpisała.
Zrobiła to.
Powiedziałam do niej:"Coś podejrzanie posłuszna jesteś..."
Na to ona:" Nie mam innego wyjścia, skoro już mnie dorwaliście. Pewnie dopiero zostanę postawione zarzuty jak mnie prześwietlisz dokładnie..."-roześmiała się mi w twarz.
"Może i tak, powinnaś być ukarana za swoje grzeszki..."-powiedziałam.
"A teraz dawaj torebkę!"-krzyknęłam tak, że się przestraszyła.
Wysypałam jej zawartość na stół, było tam mnóstwo pieniędzy.
Zaprowadziłam ją do celi, Dean zajął się mężczyzną.

[Lilly]

Wprowadziłam ją do pokoju przesłuchań.
"Wilson, są pewne niejasności w sprawie... Może zastanowisz się i powiesz dokładniej jak to wszystko było?"-powiedziałam.
"Nie powiem, nie ma czego opowiadać!"-wrzasnęła.
"Na pewno? Wiemy, że ten Twój pracodawca wcale nie jest taki czysty. Ma nawet podobne przestępstwa jak Ty. Może działacie razem? Zacznij mówić w końcu! Dostaniesz mniej lat, no chyba że wolisz spędzić w pace resztę swojego życia. Twój wybór..."-powiedziałam i wstałam od stolika.
"Dobrze, usiądź... Powiem wszystko."-dodała po chwili.
"Słucham."-powiedziałam biorąc do ręki notatnik.
"Tak naprawdę to to wszystko to bajka. Ukradliśmy te pieniądze z jednego z domów... To znaczy Mark ukradł. Wsadził te pieniądze do mojej torebki i powiedział, że jeśli ktoś nas dorwie to ja dostanę po skórze."-mówiła.
"W centrum handlowym ostatnio była ta akcja, Mark był jednym z zamaskowanych przestępców... Ci dwaj pozostali wzięli te pieniądze nie dzieląc się z Markiem. Jestem jego dziewczyną, Mark wkurzył się. Zaczął ich szukać, ale bezskutecznie. Postanowił więc, że sobie zrekompensuje to jakimś napadem na jeden z okolicznych domów. On włamał się do tego domu, do domu miejscowych bogaczy. Nikogo nie było w domu. Oni słyną z tego, że mimo bogactwa są sknerami... Nie mają żadnych ochroniarzy, nic. Idioci. Ja nawet nie dotykałam tych pieniędzy. Gdy usłyszałam, że jak coś się stanie to ja dostanę to postanowiłam uciec przed nim i pozbyć się tej kasy. Ale ciagle mnie gonił, w końcu pani i pani kolega się zjawiliście w tym parku. Uciekałam, bo myślałam że on mnie od razu wsypie. Zrobił to, ale jak ubarwił tą historię... Może mi pani wierzyć lub nie... Ale to jest prawda..."-powiedziała.
"Święta to ja nie jestem, ale mówię prawdę... Kłamałam wcześniej, bo wolałam żeby mnie wsadzili do więzienia niż jego. Ale i tak znaleźliście jego odciski na tych pieniądzach, nie moje prawda? więc nie będę szła w zaparte..."-dodała.
"No dobrze, rozumiem. Wszystko spisałam. Teraz będę działać."-dodałam i odprowadziłam ja do celi.

[Dean Winchester]

Wszedłem z kolesiem do pokoju i zacząłem go przesłuchiwać

[Dean Winchester]

Przesłuchałem wszystkich powiedziałem jednemu policjantowi by zamknął ich w celi i poszedłem zdać raport

[Amelia Jones]

-Odznake widziałeś..wystarczy.Ty tez nie podałes nazwiska.. - powiedziała i przyprwadziła go do sali przesłuchań.Zdjęła mu kajdanki i kazala usiąść.Siała na przeciwko niego.
-Więc..jestem porucznik (bo pewnie tam miała jakiś stopień wyszży skoro po wojsku itp więc uznajmy, że taki bo sie nie znam xD ) Mia Rollins.teraz sposze twoje zeznania.
-Imie i nazwisko a potem jak sie tam znalałeś.

[Josephine Morgan]

-Rollins to na prawdę Ty ?-spytałem bo nie dowierzałem. Nie widzieliśmy się.
-Stev MacGaret mówi Ci to coś?-spytałem rozbawiony , nie podałem swojego stopnia bo był zbędny poza tym byłem na emeryturze

[Amelia Jones]

Spojrzała na niego dziwnie.
-Znamy się? - zdążyła zapytać ale kiedy powiedzial swoje nazwisko zrobiła na niego oczy.Cos jej zaczęło lekko świtać.
-Czy my..czasem..no proszę...kope lat..nie poznałam.... - powiedzialą jeszcze w lekkim sozku xd

[Josephine Morgan]

-następnym razem nie mierz do mnie z broni-powiedziałem śmiejąc sie.
-tak służyliśmy razem -powiedziałem i puściłem jej oczko.
-to jak wypuścisz mnie , czy chcesz mnie tak trzymać w klatce -uśmiechnałem się do kobiety.

[Amelia Jones]

-Hmmm..to następnym razem bądź grzeczy i rób co ci mówię - powiedziała Mia.
-Poza tym..juz planujesz następny raz? - wyszczerzyła się.
-NIe tak szybko Steve.I tak musisz złozyć zeznania.Dopiero wtedy cie wypuszczę..więc...co robiles tam z tym trupem?kto to jest?Był?

[Josephine Morgan]

-ale jesteś nieugięta-powiedziałem i pokiwałem głową.
-nic nie robiłem , po prostu sobie biegałem po miasteczku , kiedy się zmęczyłem usiadłem na ławce w tym zajeździe, no i zobaczyłem rękę w krzakach podszedłem....sprawdziłem czy ten człowiek zyje , no i wtedy zjawiłaś się ty

[Amelia Jones]

-Czyli byłes w nieodpowidnim miejscu w nieodpowidnim czasie jak to mówią - pokiwała głową.
-Widzłąęs tam kogos wczesniej albo coś..dziwnego.jakieś hałąsy?moze ktoś tam byl jeszcze? - zapytała

[Josephine Morgan]

-można to tako nazwać....nie jestem kryminologiem , ale wydaje mi się , że koleś nie żyje od paru dni , przynajmniej tak na moje oko wyglądał -powiedziałem i spojrzałem na Mię.
-nie bądź juz taką służbistką -puściłem jej oczko.

[Amelia Jones]

-No to sie okaże co powie sekcja.Musze poczekać na wyniki.Nie przyjrzałam sie za bardzo ciału bo sie zajmowałam tobą.. - pwiedziałe.
-Ej no..to moja praca.W końcu znaleźliśmy tupa więc wybacz ale..im szybciej odpowiesz na to pytanie tym szybciej stąd wyjdziesz Steve - westchnęła.No cóz..taka praca, musiała go przesłuchać.

[Josephine Morgan]

-ok praca , pracą , ale ja nic nic więcej nie wiem powiedziałem Ci wszystko Mia-powiedziałem szczerze , no bo co miałem jeszcze jej powiedzieć. xD
-to co mogę iść , czy jeszcze masz dla mnie jakieś zadania ??-uniosłem brew w górę