[Savanah Spencer]

-Jak co? NIe zyje..ona juz..ona zmarła na miejscu..ale nic wiecje nie wiem - powiedziala no i zadzonwila najpierw do pracy by sie dowiedziec co i jak a potem juz na psoterunek do komendanta ble ble.Chwile ta rozmowa zajela ale wkoncu rozlacyzla sie.
-DOm to zgliszcza..podpalenie..okazuje sie ze Cass dostawala grozby od jakiegos czasu wiec..prowadza sledztwo.. - powiedziala i przeunela sie na lozku.-Polz sie kolo mnie..prosze - oj musiala sie wtulic w niego...

[Justine Devoux]

Zrobił oczy na nią.. Tego się nie spodziewał.. Tamten doktor mówił tylko o jednym zgonie..
-Chryste.. Tak mi przykro.. - powiedział a potem też słuchał co ona mówi j co do niej..
-Ale nic nie powiedzieli o niczym.. - westchnął. Położył się koło niej na łóżku.. Przytulił ją do siebie.

[Savanah Spencer]

-Wiem..ale moze eh..no ne wizialam sie z nimi z jakies dobre 2 tygodnie.. - westchnela.
-Nie wiem..normlanie nie moge w to uwierzysz..to ejst..ze juz wesz..nigdy go ne zobacze..nie pogadam...nie... - no i znów ryk ;p Ale sie mocno wniego wtulała.Az w koncu z tgo zmeczenia itp i no w koncu srodek nocy juz wiec zasnela

[Justine Devoux]

A on leżał i ja tulił do siebie i też jakoś nie mógł w to uwierzyć.. Wiedział że Savi będzie to przeżywać.. I sie zadręczać.. I ehhh.. Długo nie mógł zasnąć.. Ale w końcu mu się udało.

[Savanah Spencer]

W miedzyczasie pewnie przyszła pielegniarka tlkyo zmienic kroplówke w witaminami itp.
w koncu nad ranem Sav sie zerwala nagle ..
-Mike..! - kzyknela i sie rozejrzała.Oj tak..miala koszmar.Choc..jak doszla po kilku sekundach do siebie to sie oakzlao ze to wcale nie koszmar a zycie...

[Justine Devoux]

On też gdzieś tam w międzyczasie zasnął, ale jak ona się zerwała to i on..
-Ciiiii, Savi.. Spokojnie.. -powiedział delikatnym tonem, chciał ją jakoś uspokoić.. Przytulił ją mocno do siebie i pewnie ona znów mu się wyryczała w ramię.

[Savanah Spencer]

Owszem ale sie szybciej uspokoila..juz.
-Trzeba bedzie nie wiem..no pogrzebem sie zajać..nie mial tu rodziny wiec..mysle ze powinnam..ale kurde..i jeszcze do jego ex..i jak eh..bidny Josh.. - westchnela.
-A ty..powinienes isc do domu odpoczac nie mussz tu z emna siedziec clay czas - powiedziala patrzac na neigo choc..chyb jednak liczyla, ze jednak MUSI xD

[Justine Devoux]

-Spokojnie, kochanie. Zajmiemy sie tym..-powiedział i pocałował ją w czoło..
-Nie martw się..-dodał..
-Nie, nie idę.. Nie zostawię Cię tu samej.. -powiedział i przytulił ją mocno do siebie..

[Savanah Spencer]

-Eh..w zasadzie..nic mi nie ejst..czmeu mnie tu trzymaja?wezwij lekarza czy kogokolwiek.. - powiedziala.Nie chcial tu siedziec.Tyle do załatwiania bylo

[Justine Devoux]

-Leż grzecznie - powiedział i spojrzał na nią..
-Na razie i tak nic nie zrobisz, póki trwa jakieś dochodzenie czy coś.. -dodał..
-A ty musisz odpocząć.. Jesteś w ciąży, a taki stres nie jest dobry ani dla ciebie ani dla dziecka.

[Savanah Spencer]

-Oj dochodzenie..dochodzenie niech se robia po pogrzebie..tzn no teraz ale no.wiadmo od czego zmarli - powiedziala.
-Eh..nic na to nie poradze ze mi cisnienie skacze..to jsest..eh..glowa mnie boli od tego myslenia..ja wiem ze mial niebezpieczna prace ale.. - wstchnela

[Justine Devoux]

-Wiedział na co się pisze.. -powiedział i westchnął..
-Więc no.. Kochanie.. Nie zamartwiaj się tym. Jak chcesz to nie wiem.. Mogę zadzwonić do Jessici i z nią pogadać.. -powiedział..
-Może będą chcieli go pochować w NY, albo coś.. -dodał..

[Savanah Spencer]

-Eh..moglbys..chyba bym chciala wie.z.nie wiem czy bede w stanie cokolwiek jej powiedziec.. - powiedziala.No bo sie pewnie rozryczy znow i tyle..
-W NY...a z jakiej racji..pff.. - chce go tutaj.bedzie go mogla odwiedzac kiedy chce..;p

[Justine Devoux]

- Jasne.. - powiedział i pokiwał głową..
-No nie wiem.. Żeby Josh miał blisko na grób.. - wzruszył ramionami. Co on się tam znał..

[Savanah Spencer]

-Eh..biendy dzieciak..choc..i tka ma ojczyma czy kogos tma wiec..no ale ok..pogadaj i no coz..jelsi sie uprze to pewnie.nie ebde przeciez batali sadowej czy klotni prowadzic - powiedziala