[Savanah Spencer]

Matt z Justine przylecieli do hotelu.Odebral;i klucz do okoju i wjechali wanda na gore.Poslzi do pokoju.Boy dostal napiwetk i tyle.
-Ok..to jakie plany? Zmeczona bardzo jestes czy nie wiem..zwiedzmay cos dzis? - zapytal i cmoknal ja a potem wyszedl na balkon zobaczyc widok na BiG BENA xd[color]

[Justine Devoux]

Uśmiechnela się do niego..
-Można chwilę odpocząć a potem pójść na jakiś obiad i spacer po mieście.. - powiedziała i podeszła do niego. Objęła go w pasie i przytuliła się do jego pleców.

[Savanah Spencer]

- okey.. czyli dziś taki lekki dzień.. choć w sumie.mozna było drodzenjesscze coś zobaczyć.. nienwiem.. pałac czy big Bena.. -dodał A potem siwnobrocil do niej by się normalnie przytulić mogli.
- ja nie wiem... wrócimy do TH.. I chyba będzie mi dziwnie nie momencie na codzień od rana do nocy - zasmial się.

[Justine Devoux]

- No to akurat jak pójdziemy na spacer.. - uśmiechnęła się do niego, bo o to jej chodziło żeby na spacerze jeszcze coś zobaczyć.
Spojrzała w jego oczy.
-Do tej pory też mnie nie miałeś na codzień i od rana do nocy, a przyzwyczaiłeś się szybko, że jednak jestem.. Więc jak wrócimy szybko się przyzwyczaisz.. - uśmiechnęła się..
-a jak będziesz usychał z tęsknoty.. To wiesz.. Daleko nie mieszkam.. - uśmiechnęła się j pocałowała go czule..
-choć.. Muszę przyznać że jest cudownie.. Nie spodziewałam się że będzie aż tak dobrze..

[Savanah Spencer]

-No w sumie racja.. albo będę wydawaniem albo Cię nachodzi..No oczywiście w czasie kiedy nie będę pracował- zasmial się.
- Ej no ja sobie wypraszam.a czego się spodziewałam?-zapytał mruzac na nią oczy.bezczelna!

[Justine Devoux]

Zaśmiała się..
-Musisz pamiętać że ja też pracuje...-powiedziala..
-No nie ze będzie jakoś tak bardzo źle czy coś.. Ale że nie będziemy tak cały czas ze sobą i w ogóle.. Ale jest ekstra.. Serio.. najlepsze wakacje od bardzo długiego czasu.. A nie wiem nawet czy nie od zawsze..

[Justine Devoux]

Zaśmiała się..
-Musisz pamiętać że ja też pracuje...-powiedziala..
-No nie ze będzie jakoś tak bardzo źle czy coś.. Ale że nie będziemy tak cały czas ze sobą i w ogóle.. Ale jest ekstra.. Serio.. najlepsze wakacje od bardzo długiego czasu.. A nie wiem nawet czy nie od zawsze..

[Savanah Spencer]

-Hmm..noa jak sobie wobrazalas ze ejdziemy razem..jeden pokoj i co?kazdy sobie gdzies sam mial chodzi? - bo tak zrozumial, że takie miala plany haha
-Nemniej..fakt..jest super..bardzo super - pocalowal jej uesteczka sobie
-To co?Spadmay na miasto zjesc itp?- zapytal

[Justine Devoux]

- Wydawało mi się że więcej pokoi mamy osobno.. - zaśmiała się..
-ale jest super. - odpocalowala go.
-Tak. Idziemy.. Na coś brytyjskiego.. - powiedziała.. - Może tylko szybki prysznic.. - No i tak zrobili. A potem się zebrali i wyszli.

[Justine Devoux]

No to wrócili do hotelu i sobie odpoczeli w hotelu przez wieczór.
-Jutro kolejne zwiedzanie i wieczorkiem imprezka.. - powiedziała i padła na łóżko.
-co? Prysznic? Seks? Lodzik? Co sobie życzysz?

[Savanah Spencer]

-Taki jest plan - powiedziala potem wybuchnal smiechem i zerknal na nia.
-Ty to tak od razu prosto z mosu..po co sie pierniczyc i bawic w podchod co? - pokrecil na na glowa
-Ale jaka tak ochoczo wszskto rozdajesz to biore caly pakiet - dodal cwanie..
-Lodzik pod prysznicem i skoncyzm w lozku podal jej reke i poslzi do lazienki

[Justine Devoux]

- ano nieźle.. - powiedziała i zaśmiała się.. - Nie wiedziałam że jesteś taki zachlanny.. - dodała zartujac sobie. Ale fakt. Rozebrala się jeszcze w pokoju i za rękę go pociagnela do łazienki. Rozebrala go i weszli razem pod prysznic.. Chwilę się z nim całował pod cieplutka woda.

[Savanah Spencer]

-A no widzisz..nie trzebabylo proponowa - odparl a potem owszme..calujac sie z nia to ich umyl czy tam sie nawzajem umyli by to byloz glowy a potem to juz sobie macal jej cialko.Scisal jej piersi..tyleczek...czasem zahaczyl o cipke

[Justine Devoux]

Trochę ja tam zmacał. A ona potem kucnela sobie przed nim i wzięła w usta jego chuja..
Zaczęła mu obciagac.. Dłonią piescila jego jaja. A druga dłonią zjechała na swoją cipke i siebie zaczęła nakręcac.

[Savanah Spencer]

-och jak dobrze... - westchnal wplatajac łapke wjej wlosy jak mu zaczel aobciagac.Patrzyl na nia z gory czujac jak z kazda chwila jego chuj rosnie w sile