[John Hemsworth]

Nie trafił na zbyt normalną dziewczynę.Jeszcze żadna go tak nie potraktowała po zwykłym jednorazowym piruecie.Zwykle były... zadowolone, uśmiechnięte i odchodziły bez takich ekscesów.Biedny Jamie po ciosie w klejnoty zgiął się w pół zapowietrzając i lądując na ziemi.
-Oszalałaś?-zapytał przyciszonym głosem trzymając się a dżondra.
-Jakaś nienormalna mi się trafiła.-spojrzał na znajomych którzy siedzieli na murku i śmieli się z Jamiego.
Po chwili leżenia powoli podniósł się z podłoża i zaczął chodzić próbując to rozchodzić.Na koniec usiadł sobie na murku... A właściwie się o niego oparł czterema literami.

[Anna E. Bryson]

Oczywiście, że nie trafił na NORMALNĄ dziewczynę. Trafił na córkę generała, który dołożył wszelkich starań, by już od wczesnego dzieciństwa separować ją od hołoty, która ze słowem "ogłada" spotkała się wyłącznie podczas wertowania słownika... Jeśli w ogóle takowy był pod ręką, bo jeśli nie... Cóż... Żadnej innej reakcji nie można się było po niej spodziewać, jednak chyba ona sama była zaskoczona efektem swoich działań. W duchu przyrzekła sobie, że już nigdy więcej nie ruszy się nigdzie bez obstawy ochroniarzy, nawet jeżeli oznaczało to wieczny monitoring jej osoby. Gdyby stało się to na ich oczach, to już w tej chwili chłopak leżałby twarzą odwrócony w stronę podłoża, podejrzewając u siebie liczne złamania... Więc skoro zarobił jedynie cios w krocze, to mógł się uważać za szalonego szczęśliwca.
- Czy JA oszalałam?! Człowieku, żarty sobie stroisz?! Zaczepiasz nieznajomą dziewczynę i się dziwisz, że uraczyła Cię kopniakiem w... - momentalnie oniemiała z oburzenia i złości, obrzuciła pogardliwym spojrzeniem rechoczącą bandę i odwróciła się na pięcie. Szybko wspięła się po schodach i w chwilę później zniknęła w środku budynku, zupełnie nieświadoma faktu, że teczka z jej dokumentami leży sobie cały czas na bruku...

// Korytarz

[John Hemsworth]

W tym momencie tak czy siak większym poważaniem mógł się cieszyć Jamie, który rozkręcał większość imprez w akademikach i domówkach.Oczywiście mógł też się poszczycić ilością zaliczonych panienek, ale tym się akurat tak bardzo nie chwalił, znaczy jeszcze zależy przy kim. Z innej strony też był bardzo przyjacielski, a raczej pomocny.Był mocny z matmy i często pomagał znajomym, dlatego ogólnie był lubiany, a panna Bryson po tym co zrobiła tym bardziej, choć nie po słowach jakie wypowiedziała, ale po czynie, ponieważ jednak dla jego znajomych było to zabawne i niecodzienne.
-Stary wiesz kto to był?-odezwał się jeden z kumpli Jamiego i na niego spojrzał
-Nie wiem?Wypuścili ją z psychiatryka?-zapytał się dalej mając kwaśną minę
-To córka Generała Brysona.-odpowiedział niemalże od razu, a Jamie się zaśmiał
-No tak, paniusia która nie wie co to dobra zabawa i luz.-pokręcił głową rozbawiony i wtedy dostrzegł teczkę z dokumentami, którą najprawdopodobniej zostawiła panna niedobra.Powoli zwlekł tyłek z murku i podszedł do teczki, którą chwycił ręką.
-Zobaczycie, jeszcze ze mną potańcuje.-puścił oczko znajomym i ruszył do środka uczelni by odnaleźć córkę generała.

[Anna E. Bryson]

// Korytarz

Przed budynkiem uniwersytetu czekała na Annę bardzo nieprzyjemna niespodzianka. Na parkingu stały zaparkowane trzy czarne auta, przy których w rzędzie stali ubrani w czarne garnitury mężczyźni, każdy bez wyjątku potężnie zbudowany, barczysty, mający blisko dwa metry wzrostu, z okularami przeciwsłonecznymi na oczach i słuchawką w uchu.
Ich pojawienie się wzbudziło zainteresowanie studentów, którzy zerkali na nich z zaciekawieniem ale też i niepokojem, gdyż sympatycznie to oni bynajmniej nie wyglądali. A oni stali tak, wpatrując się z uporem maniaka w drzwi prowadzące do wnętrza budynku uczelni, czekając aż pojawi się w nich młoda Panna Bryson, którą sam jej ojciec nakazał odebrać... I nie, nie chodziło tutaj o rodzicielską troskę, a chęć opieprzenia Bogu ducha winnej dziewczyny za samowolkę...
Anna nie od razu dostrzegła co się święci, dopiero kiedy była na trzech ostatnich stopniach, uniosła głowę, a jej wzrok niemal natychmiast padł na "facetów w czerni". Nie było tu praktycznie żadnej rozmowy. Jeden z goryli rzucił do niej, że na polecenie jej ojca, generała Brysona, mają ją odeskortować do domu, po czym nie odpowiedział już w ogóle się nie odezwał, tylko otworzył drzwi do środkowego auta...
Oj, ktoś tu chyba będzie miał problem. I to całkiem niedługo...

// Willa A. Bryson

[Savanah Spencer]

No to wyszli z uczelni na dziedziniec.Nieco mnie sparaliżowało gdy mnie chwycił za reke ale nie wyrwałam się.fakt...jego dotyk był..miły.Kiedy jednak doszliśmy do wolnej ławki wziałem rękę i usiadłam.napiłam sie kawy.-Jak tam praca?

[Lucas]

- W porządku - odpowiedziałem zdawkowo i usiadłem obok ale ptem dodałem by jednak nie zrobiło sie cicho - sporo zleceń ostatnio było, więc miałem co robić i troche zarobiłem - spojrzałem na nią i napiłem sie kawy

[Savanah Spencer]

-To fajnie..u nas tez ruch.Wiadomo..wakacje, turyści, rodziny przyjeżdżają.. - pokiwałam lekko głową.-A jak tam pływanie?masz na to czas?

[Lucas]

- Wstaje o 6 i ide pływać a potem wieczorem koło 22 też sie staram... - powiedziałem.. Może nie pływam więcej tak jak chciałem ale staram się te 3 długości jednak przepłynąc i rano i wieczorem... - powiedziałem i udałem napinając barki - od tak musze dbać o mięśnie ramion

[Savanah Spencer]

-No tak...racja...sa wakacje, laski na plazy trzeba sie móc pokazać - wyszczerzyłam sie i upiłam kilka luków kawy

[Lucas]

- Wiesz w sumie jest taka jedna, której chciałbym móc się wysportowany pokazać, ale coś nie widuje jej na plaży - powiedziałem mysląc o niej oczywi,scie ale co przeciez nie powiem, że chodzi o nia skoro ona mnie unika, czyli niezbyt chyba jest zainteresowana. Glupio nie mysle, że ma powód by to robić

[Savanah Spencer]

-Spokojnie....w końcu sie tam pokaże.jak wszystkie dziewczyny w TH... - odparłam i w sumie nawet nie pmyslałam, że to o mnie bo po tym jak teraz wygladały nasze relacje..w sumie głwonie przeze mnie, ale jednak...to myslałam, że pewnie znalazł sobie jakąs inną bo w końcu co ma sie taki fajny chłopak zmarnować

[Lucas]

Oby ja takie myślenie jednak martwiło trochę
- No mam nadzieję, że sie jednak pokaże któregoś dnia i tego nie przegapię - powiedziałem... W końcu lato w pełni, więc.... tak widoki za oknem mam fajne, dużo ładnych dziewczyn w bikini - uśmiechnałem sie i napiłem kawę - ale naprawdę brakuje mi tam tej jednej... taka dla mnie kropka nad "I" - powiedziałem i popatrzyłem na jej śliczna bużke... - Chyba powinnaś trochę odpuścić i mniej pracować... latem trzeba się cieszyć

[Savanah Spencer]

No pewne, że ją to zmartwiło jednak...wiedziała, że to wszystko to jej wina bo ona wydziwia dlatego też nie zamierzała wchodzic mu w parade takie głupie babskie myslenie.-Wiem, wiem.Ale jak bede chciała gdzies wyjechac tego lata to przyda sie nieco okstra kasy.... - powiedziałam.-Choc oczywiscie aby nie było nie przesadzam..wszystko w granicach rozsądku - dodałam pijąckawę

[Lucas]

- A masz juz jakieś plany?? - spytałem ją i popijałem kawę czując jak powoli mi się konczy - dostałem wiadoość, że moja łódź jest juz w porcie, więc będe na dniach się wybierał w próbny rejs.... - zastanawiałem sie czy spytać czy sie ze mną wybierze wtedy, ale chyba uznałem, że by się nie zgodziła... To całe unikanie a potem sam na sam na łodzi....

[Savanah Spencer]

-Jeszcze nie..ale moze namówie kogos z przyjaciół..Sky albo..nie wiem Seana - wzruszyłam ramionami.-A jak nie wyjdzie to przesiedze całe lato w TH...przynajmniej kase zaoszczedze - zasmiałam sie lekko i dopiłam kawę.Wrzuciłam pusty kubek do kosza, który bylł obok ławki.-No to fajnie...w końcu sie doczekałeś..