[Octavia Blackburn]

[Savanah Spencer]

Z nudów i nie wiedząc co z sobą począć przyszłam pozwiedzać tutejszy ogród botaniczny.Spacerowałam sobie i oglądałam ciekawą roślinność

[St.Berry]

- Nie chciałam być zabawna - wytknęła jej żartobliwie język - Pomyślałam, że to idealne miejsce na ukrytą randkę - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się szeroko.

[Savanah Spencer]

-A gdzie tu sie można ukryć? Co chwila ktoś tu chodzi.... - powiedziałam.-Wolimy sie spotykać u niego w domu lub w naprawdę ustronnych miejscach - powiedziałam.--A ty jak tam? Myślisz cos więcej o tym....Marcosie?

[St.Berry]

- Skoro tak chcecie - powiedziała - W sumie rzeczywiście tak jest bezpieczniej - kiwnęła głową a potem spojrzała na nią marszcząc brwi - Coś Ty... sama powiedziałaś, że prawie go nie znam. Narazie jesteśmy znajomymi. - stwierdziła unosząc lekko ramiona - On nie pomyślałby o mnie jako o kimś z kim mógłby być. Jestem tego pewna - w końcu on był przystojny i towarzyski a Spencer... nie uważała się ani za ładną a tym bardziej za towarzyską.

[Savanah Spencer]

-I co, że go prawie nie znasz.Ale możesz sobie przecież pomyśleć czy chciałbyś go za chłopaka czy coś...i ku temu dążyć - wyszczerzyłam się.-I dobrze.Zawsze zaczyna się od znajomości...a po tym co nam powie co się z toba wczoraj działo...okaże się jaki jest... - dodałam.-I czemu myslisz, ze nie mogłabys byc jego dziewczyną? Mówił ci jakie lubi czy co?

[St.Berry]

- Wydaje mi się, że byłby wspaniałym chłopakiem - stwierdziła po chwili namysłu a potem spojrzała znaczącym wzrokiem na Claire - Jest imprezowiczem a takim podobają się dziewczyny takie jak Ty. A nie siedzące non stop w książkach, nie sądzisz??

[Savanah Spencer]

-Hmm....może i tak.CHoć z drugiej strony lubia imprezowiczno bo wiadomo o co chodzi.... - spojrzałam na nią wymownie - ale kto wie jak jest naprawdę.Gdyby chciali miec prawdziwa dziewczynę to raczej by szulaki takiej ułozonej jak ty...chyba - dodałam zastanawiając sie.-W sumie sama nie wiem.... - wzruszyłam ramionami.-Ale nawet jak to...zawsze może się troszeczkę zmnieć..oraz zmienic jego - zaśmiałam się

[St.Berry]

Westchnęła - Pożyjemy zobaczymy - powiedziała o ile się nie mylę to drugi raz w tym dniu a potem zaśmiała się - Tak... Jak to w książkach bywa - pokiwała głową - Zawsze chciałam być bohaterką jednej z takich książek - uśmiechnęła się - Mam już mądrą przyjaciółkę, potrzeba tylko czarnego charakteru i happy endu.

[Savanah Spencer]

-A która to ta mądra? - spytałam.-Bede zazdrosna...chyba, że dostane rolę tego czarnego charakteru - zaśmiałam sie szturchając ja w ramie

[St.Berry]

- Już dostałaś rolę mądrej przyjaciółki - powiedziała ze śmiechem - Na czarny charakter potrzeba kogoś innego - spojrzała na nią - Na czarny charakter potrzeba kogoś naprawdę ładnego - zażartowała

[Savanah Spencer]

-Oż ty wredoto - pogroziłam jej palcem.-Ja sobie to zapamiętam - wybuchnęłam śmiechem.-No a ty to kto bedziesz?

[St.Berry]

Zaśmiała się - Jak to kim ja będę?? Główną bohaterką - powiedziała - Będę niczym Jamie Sullivan w "Jesiennej miłości"

[Savanah Spencer]

-Będziesz kim i w czym? - spytałam z głupia miną.Cóz nie znałam tego filmu.Ale nie wazne.-Okey, okey.To jak napiszesz już scenariusz to daj znać.Musze sie przygotować do roli najlepiej jak sie da.Wiesz oscary i te sprawy... - puściłam jej oczko

[St.Berry]

Zaśmiała się głośno - Dobrze dam Ci znać, tylko nie wiem czy film będzie na skalę Oscarów. Musiałabym wynająć bardzo dobrego reżysera a na to trzeba dużo pieniędzy - powiedziała