[John Hemsworth]

-Wiesz jakoś mi się nie wydaje byś była dzi... panią lekkich obyczajów, więc nie ściemniaj dobrze.-uniósł brew do góry.W sumie każde ich spotkanie było ściemą bo on nawet nie wie jak ma na imię...
-To jak się zawiesi to uderzę.-zaśmiał się.Podobała mu się taka zabawa.No i pićko git malina.

[Julia Grace]

ale zna prawdziwe nazwisko! a to już coś.
- no widzisz...jak słabo mnie znasz -westchnęła i przegryzła sobie pomidora patrząc na niego uważnie.
- no a już się nie zawiesił? - spojrzała na piekielną machinę. Miała już wszystko pokrojone a ten badziew nic nie wydał..w sensie grzanek

[John Hemsworth]

Lepszy ryc niż nic.
-Wiem.-powiedział obojętnie i wgapiał się w ten toster!
-No kurde.-wrogo na niego spojrzał i przyfasonił mu ręką iiii AłA!Gorące!
-Kurwa.-warknął i przyłożył poparzone miejsce do ust.Idiota uderzył od góry xD

[Julia Grace]

a nie rydz?
Roześmiała się, ale zaraz zasłoniła usta dłonią
- sory, idź pod wode - odsunęła go od tostera i walnęła go w bok, a jak nie pomogło to wsadziła widelec i wygrzebała chlebek hue hue hue
- widzisz? - zaśmiała się i położyła go na talerzyku, wsadziła kolejny.
- tak to się robi...strażaku - przewróciła na niego oczyma
- ile zamawiasz?

[John Hemsworth]

A może i.
-Dobra, dobra.Pierwszy raz się tak głupio poparzyłem.-stwierdził kręcąc głową rozbawiony.Nawet podczas wielkiego pożaru nigdy się nie poparzył!A z nią?Proszę bardzo, grzanie grzanek...
-Cztery.-odpowiedział i już miał rękę pod bieżącą wodą

[Julia Grace]

- no tak, tak...na mnie wine zwal - przewróciła oczyma na niego wrednie ;p
- ok, 4 - teraz już grzecznie wyskoczyły więc przygotowała mu wszystko ślicznie i podała na talerzu.
- smacznego - ona zje kolejne które już się grzały

[John Hemsworth]

-Na kogoś muszę.-zaśmiał się lekko
-Dziękuję.-powiedział jeszcze stojąc przy kranie.Dobra zabrał rękę i zakręcił wodę.Lekkie zaczerwienienie, nic wielkiego.usiadł sobie przy stole i zaczął jeść swoją kolację.

[Julia Grace]

- ehh...chyba muszę kupić nowy - westchnęła znów uderzając w to badziewie
- w sumie, nie ja tu jestem od kupowania - stwierdziła po chwili xD
- Dobre?

[John Hemsworth]

-Tylko Twój alfons tak?-zapytał patrząc na Julie i sobie przegryzł kanapkę.Nie był świadomy tego, ani Jula nie była świadoma, że w wejściu stał Victor.

[Matt Dawson]

-Od kiedy to wujek jest alfonsem?-zapytał patrząc na tą dwójke z uniesiąną brwią do góry
-Ładnie to tak wkręcać znajomych Erico?-stał cały czas oparty o futrynę, w jednej ręce trzymał laskę

[Julia Grace]

Spojrzała na Victora i wybuchnęła śmiechem
- kurwa....jeszcze szlafrok i będziesz jak Hugh Hefner! - laske miał, królika miał xD
- oj nie wnerwiaj się, chodź na tosta...a tak btw to Joseph...ten frajer z samolotu - wspomniała delikatnie się uśmiechając. Obróciła wszystko w żaart

[John Hemsworth]

Joseph całkowicie zgłupiał w tej chwili.Zrobiło mu się tak głupio i niezręcznie... jak jeszcze nigdy w życiu.
-Prze... przepraszam.-wyjąkał nie wiedząc co powiedzieć
-Jesteś jej wujkiem?-zapytał unosząc brew do góry.W końcu może czegoś się dowie prawdziwego.Ale pytania po prostu zarąbiste...

[Matt Dawson]

-Erico, słowa.Nawet króliczki lepiej się wyrażają.-stwierdził i podszedł do Josepha
-Nic nie szkodzi.-machnął ręką i zaraz wystawił ją ku niemu.
-Victor.-przedstawił się osobiście a chłopak uścisnął rękę odpowiadając swoim imieniem, co by było szybciej.
-A za tosta dzięki, jadłem u Thali.-stwierdził i sobie usiadł
-Tak, jestem wujkiem tej smarkuli.-odpowiedział w końcu.Ha!Może się wyrzyć xD

[Julia Grace]

- No ejjjj!!!! - warknęła na nich. Co to ma być?! Nie będą się zaznajamiać mendy jedne! Zmrużyła oczy na Victora
- uważaj, żebyś nie żałował - mruknęła. Jeśli coś więcej wygada, to Jula się wkurzy i to bardzo.
- Thalia - powiedziała z przekąsem i wzruszyła ramionami
- to nie - i sama ugryzła tosta. Patrzyła na nich uważnie i gdy Victor siadał przewróciła oczyma
- no chyba nie zamierzasz tu zostać? W sensie...skoro tak to my idziemy do mnie - serio lekko się bała, że V coś wygada, albo zacznie udawać, że ją tak suuuper zna i wymyśli jakieś głupie historyjki, jeny...jaki wstyd

[Matt Dawson]

To powiedzmy, że Joseph na razie siedział cicho przysłuchując się ich rozmowie.
-Tylko przyszedłem i już mnie wyganiasz?No nie ładnie.-pokręcił głową
-No ale dobra.Przynajmniej w końcu przyprowadziłaś kogoś normalnego.-zaśmiał sie i wstał od stołu.Nie miał zamiaru niczego więcej wygadać.
Wychodząc poklepał Josepha po ramieniu mówiąc-Nie martw się, jesteś pierwszym którego widzę.-i poszedł sobie wychodząc z domu!Co by nie przeszkadzać.Młehehhe