[Savanah Spencer]

-A wiesz kto jest tym właścicielem? -zapytałam ot tak.Rozglądałam sie chwile wokół po czym usiadłam sobie na trawie.-O! Albo mozna by tu kiedys na piknik przyjechac... - stwierdziałam.

[Brooke Davis]

Usiadłem sobie obok Lexi...-w sumie to dobry pomysł można zabrać więcej znajomych-powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej.
-a co do właściciela to chyba jest nia jakaś kobieta , ale czy znam to chyba nie , albo jej nie pamiętam , że ją poznałem-powiedziałem śmiejąc się

[Savanah Spencer]

-No tak...powygłupiac sie w wiekszym gronie - pokiwałam głową zgadzając sie z nim.-Aha..no cóz..jesli będzie taka potrzeba to zna pewn sie dowiemy kto to aby załatwic sobie formalnosci - stwierdziłam.-Podekscytowany, że juz lada moment zamiezkasz we własnym domu? - zamniełam temat

[Brooke Davis]

-szczerze to nie bardzo chyba ten rok czekania zdecydowanie pozowlił mi się z tą zmianą oswoić , ale widzę , że TY jesteś bardzo podekscytowana -powiedziałem śmiejąc się.

[Savanah Spencer]

-Eh...ty to dziwny jestes - stwiedziłam.-Kazdy by sie czeszył z nowego domu czy mieszkania a tym bardziej mieszkając tyle czasu w akademiku - powiedziałam.-A ja...ja sie ciesz na urządzanie tego domu.. - sprostowałam.

[Brooke Davis]

-ale ja już wiem od roku , że będę mieszkał w swoim domu więc zdążyłem się już tym nacieszyć, a co do akademika to fakt nie mogę się doczekać kiedy się stamtąd wyprowadzę -powiedziałem i uśmiechnąłem się do Lexi.

[Savanah Spencer]

-No tak..wiele ludzi wiele reakcji - stwierdziłam.-Tak czy owak...na pewno bedzie ci we włśnym domu lepiej niż w akademiku... - zgodziłam się z nim w sumie.
/ja znikam na razie, bede popołudniu jeszcze jakos..a przynajmniej sie postaram

[Brooke Davis]

-tego jestem pewien czasami te huczne imprezy mnie dobijają gdy chcę się wyspać , sama rozumiesz, teraz nikt nie będzie mi hałasował -powiedziałem i puściłem jej oczko...-a Ty myślałaś o tym , żeby wyprowadzić się od matki?-spytałem z ciekawości.
/ok ja nie wiem czy będę , ale na pewno wieczorem odpisze

[Savanah Spencer]

-No racja...imprezy imprezami ale czasem jednak az marzy sie o porzadnym wyspaniu - zgodziłam sie znim.-Hmm..wiesz...ja i tak sie czuje jakbym mieszkała tam sama więc.. żądko wpadamy na siebie z matka, nawet z moim kuzynem sie mijamy więc...jest okey - dodałam.-No a teraz jak moja matka mysli o wyprowadzce...to bede miała dom dla siebie... - dodałam.

[Brooke Davis]

-a właśnie podjęła już decyzje co do wyprowadzki do swojego faceta?-spytałem zaciekawiony bo byłem akurat w temacie więc wolałem się wypytać o wszystko , a co xD...-wiesz zawsze jak zechcesz to znajdzie się jakiś pokój dla Ciebie w moim domu -powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej...-dziwne tyle się znamy i już tyle razy mówiłaś o tym swoim kuzynie , a ja go jeszcze na oczy nie widziałem-zaśmiałem się.

[Savanah Spencer]

-Nie mam pojęcia...nie widuje sie z nia a co dopiero przeprowadzać rozmowe.Albo jest w pracy, albo u niego...wiec cos mi sie wydaje,. że chyba tak to sie skończy.Ale kto tam wie - odpowiedziałam.-Dzieki Tyler.Jak bede kiedyś bezdomna to wiem gdzie sie udać - wyszczerzyłam sie.-No tak...lepiej abyś go nie poznawał.Głupek jeden, diluje różnymi takimi wiec sie jeszcze dziwie, że nie siedzi w wiezieniu - westchnęłam.-No ale...nie powiem aby w razie czego jakbym do niała miała sprawe to nie wprał jednemu czy drugiemu - zasmiałam sie.

[Brooke Davis]

-widzę , że pomimo wieku Twoja matka ma ciekawsze , życie niż my przynajmniej sobie kogoś znalazła-powiedziałem śmiejąc się...-jak tak dalej pójdzie to będziemy skazani na siebie-powiedziałem i puściłem jej oczko.
-jasne , zapraszam kiedy tylko będziesz miała ochotę , możesz nawet urządzić swój pokój-powiedziałem i spojrzałem na konie.
-nie wiedziałem , że az tak z nim jest źle , że diluje-powiedziałem wzruszając ramionami.

[Savanah Spencer]

-No tak....w sumie masz rację - zaśmiałam sie.-No ale...i bardzo dobrze.Nie może w końcu być do końca życia sama...jak dla mnie to fajnie - dodałam szczerze zadowolona ze szczęścia mamy.-Oj...wcale by to nie było takie złe Ty.A przynajmniej dla mnie - uśmiechnęłam się do niego słodko.-Poza tym...chyba nie jestem az taka okropna co..? Dał byś ze mną rade... - puściłam mu oczko.-No cos ty...mój pokój to chyba lekka przesada ale zrobie taki gościnny, który bedzie ewentualnie moim jak bede u ciebie - zaśmiałam się.-Wiec zrobie tam co zechce...wiesz..myślałam coś w stylu, różu, koronek.... - zażartowałam.-No cóż...od zawsze lubił...dobra zabawe..a przy tym jeszcze ma kase...mówiłam mu aby przestał ale...nie wnikam.jego zycie jak go w końcu złapią..

[Brooke Davis]

-zdecydowanie bym z Tobą wytrzymał , ale nie wiem czy Ty byś wytrzymała ze mną Lexi -powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej...-ja też się ciesze , ze szczęścia Twojej mamy-powiedziałem...-nawet się nie waż żadnego różu w moim domu -powiedziałem i pogroziłem jej palcem...-a co do Twojego kuzynka jest dorosły i wie co robi więc nie ma czym się przejmować -powiedziałem

[Savanah Spencer]

-No to by mogło byc ciekawe doświadczenie - pokiwałam głowa ze smiechem.--Oj tam, oj tam...dodam jeszcze motylki, króliczki i seduszka...bedzie perfecto! - ale miałam ubaw.Wiadomo, żarty ale jednak.-No tak...nie warto zawracac sobie nim głowe - zgodziłam sie z Ty.-Hmm..ścismnia sie..jedziemy? - zapytałam.