[Gość]

[Madeleine Métis]

Zapłaciwszy za cały dzień jazdy, udałam się do boksu z najwyższym i najbardziej rozbrykanym koniem. Bez ryzyka nie ma zabawy. Jeżdżenie konno zawsze pomagało mi odetchnąć i ogarnąć myśli. A, że nikogo nie znałam, postanowiłam udać się na samotną wyprawę do lasu a potem nad rzeczkę, żeby poodpoczywać od odgłosów miasta, samochodów itp. Uwielbiałam odgłosy natury, szczególnie płynącej wody, uderzającej o kamienie. Byłam ubrana w czarne legginsy, trampki i luźną, długą koszulkę letnią. Wyczyściłam go, osiodłałam i założyłam ogłowie. Dałam mu marchewkę i wsiadając na niego, poklepałam go po szyi. Wydawało mi się, że mnie polubił. Uśmiechnęłam się i szturchnęłam go piętą w podbrzusze, by ruszył. Wyjeżdżając ze stadniny obejrzałam się za siebie. Patrzyły na mnie jakieś dziewczyny, szepcząc coś na ucho. Gwałtownie się odwróciłam i pierwsze 30 metrów pokłusowałam, później lekko zagalopowałam po czym od razu przeszłam do cwału. Uwielbiałam ten wiatr we włosach i zgranie człowieka z koniem.

[Holly Truitt]

Przyjechała do pracy , przebrała się wzięła jednego konia i poszła do ujeżdżalni. Zaczęła pracować.

[Holly Truitt]

Kiedy skończyłam poszłam wziąć prysznic ubrałam się i pojechałam do domu.