[Savanah Spencer]

-no ok..to zrobisz co tam zrobisz... albo odpoczywaj cały dzień..-powiedział miło.
No i zjedli pewnie coś tam powiedzieli razem jeszcze A potem on do tej pracy na ta 14.00
W sumie można już.. tylko że to już robimy po tym lrzesklu czy to nie ma czy jak?

[Justine Devoux]

A Justine póki się dobrze w miarę jeszcze czuła to wzięła sobie laptopa i szukała jakiś fajnych mebli do nowej chaty.

Myślę właśnie ze jeszcze przed przeskokiem.. Bo żeby to rozegrać jeszcze na szybko

[Savanah Spencer]

No to pewnie potem poszła.spac A on wrócił po tej 22
Noo zleciało im kilka dni czy tam tydzień czy ileś. Dom powoli sobie meblowali..Ale jeszcze no trochę zostało.. bo spory dom wiec.. to nie takie noo siup.
W końcu nastał dzień sądu.wstsli i się szykowali do szpitala. Wiaodmo..test dna .
-i jak?denerwujesz się?rozumiem że to co? Krew poniosą i tyle czy jak?-zapytał nie znał się na tym!

[Justine Devoux]

- A ona się niby zna?
-Będą musieli pobrać krew albo płyn owodniowy.. No i od ciebie krew.. - powiedziała. Ale normalnie im bliżejj tego badania to tym bardziej panikowala. Bała się tego co się okaże.. I jak Matt zareaguje. Szła tam jak na sciecie.

[Savanah Spencer]

-obok.. damy rade... gotowa? To jedziemy.. -i osiedli do auta i pojechali do szpitala. Czyli była już w 8 tak? Tygodniu?
Też się bał.. choć może nie tego co dziś A jak przyjdą wyniki heh

[Savanah Spencer]

Matt przyszedł do kuchni.wyjal sobie wszystko co potrzebne do spaghetti z pieskiem i sosem pomidorowym i gotował.kiedy wszystko było gotowe po jakiś tam pewnie ok 30 -40 min zawołał Justine.
-kochanie... obiad! - położył talerze na stole

[Justine Devoux]

Spagetti z PIESKIEM? Nie wiem czy ona się nie porzyga po tym xD
Przyszła jednak jak ja zawołał do kuchni.
-Yhm. Pachnie cudownie.. - powiedziała i dostał buziaka. A potem siadla przy stole sobie.
-Smacznego. - powiedziała miło i już się zabrała za jedzenie.

[Savanah Spencer]

Hahahaahhahaaahhaha xD Nasteonym razem zorbi z kotkiem xd
-Oby bylo dobre - zasmial sie.Mistrzem patelni to on nie byl.Ale no cos tma mial..w koncu tyle lat sam bez baby czy matki co by mu gotowaly.
-Wzajemnie - tez zajadal i juz gadlai pewnie o pierdlach sobie

[Justine Devoux]

Głodna była to dość szybko zjadła sobie to wszystko z talerza..
-Pycha.. Od dzisiaj ty robisz spagetti, moje nie jest takie dobre.. - powiedziała śmiejąc się i puściła mu oczko.
-To co? Obijamy się już teraz? - pomachała brwiami.

[Savanah Spencer]

- jasne.. akurat. Chcesz się wyreczyc mną Ale ok..nie ma sprawy..mogę robić spaghetti kiedy ttlko będziesz miała ochotę-powiedział wesoło Matt.
-no można.. albo od razu jedziemy do domu..?-zapytal

[Justine Devoux]

- No to może w takim razie jedzmy od razu do domu.. - uśmiechnęła się do niego i cmoknela go czule..
A potem to już pewnie zebrali się i pojechali do nowej chaty..

[Justine Devoux]

Wrócili do domu. Siedli w kuchni przy stole. Justine na środku postawiła mu flaszke i gapiła się na kopertę..
-To co? Otwieramy? - Zapytała i ehh. Alez była zdenerwowana..

[Savanah Spencer]

-No kiedys trzeba..wiec chyba lepiej prezej niz poźniej co? - ale gapil sie na ta koperte jakby miala zaraz wybuchnac.
Polal sobie do szklanki.napi sie lyk.
-Otwieraj i mow..ale od rzu owie ze co by nie bylo i tak cie kocham..i to nic nie zmieni - cmoknal ja .

[Justine Devoux]

- Okej.. - powiedziała jednak i cóż. Spojrzała na niego jeszcze raz i w końcu otworzyła tą kopertę.. Szybko wzrokiem przeleciała po tych wszystkich zapiskach tam..
-Boże.. - mruknęła pod nosem i w oczach stanęły jej łzy.. Chwilę tak siedziała nic nie mówiąc..
-Będziesz tatą.. - wydukała w końcu i poryczała się, bo już całe cisnienie z niej zeszło..
-Matty będziesz tatą... - powtórzyła zaraz.

[Savanah Spencer]

Gapil sie na nia nie wiedzac w sumie czmeu ona zaczela ryczec..bo noo..
-Ale, że co?No ze bede to wiem ale ze wsensie ze..ja jako ze tot ak naprawde ja? -wyrwal jej ta kertke z reki i syzbko znalazł swoje nazwisko.
-Jezuu wszechmgoacy...bede..o jjjaaaa! - boze chyba w zyciu mu tak nie ulzylo przy niczym.I w zyciu sie tka nie cieszy.Dopil ze skzlanki a potem wstal i wzial ja w objecia.
-Kocham cie...i nasze dziekco i..jezu..ale ten swait jest piekny - znow sie wpil w jej usta i tak no trzymal ja w gorze nieco nawet moze mu sie olotla nogmai w asie w koncu dla wygody i calowal ja sam tez sie oplakal lekko