[Andreas]

...

[Andreas]

wziąłem kluczyk do pokoju i położyłem się tutaj... wcześniej skorzystałem z prysznica... tak rano czekała nas dostawa... usnąłem od razu

[Andreas]

wstałem rano, zerknałem na zegarek, mielismy jeszcze godzinę...
ogarnałem sie i ruszyłem do głównej sali

[Julia Grace]

Skoro jej kazał się ruszyć to się ruszyła. Nie był to za dobry pomysł bo gdy tylko wstała na oślep pobiegła zwymiotować do męskiego kibla, ale wyszła po chwili mokra od zimnej wody, musiała jakoś się ochłodzić i wgl ogarnąć. Poszła do pokoju i siadła na łóżku
- jestem "połatana" szkoda tylko, że łatał mnie niewprawny krawiec zwykłymi nićmi - jęknęła i padła na to łóżko
- nie chce wam się zwalać na głowę, opieprz mnie za tą ... wiadomo i idę

[Andreas]

Zrzuciłem swoją kurtke w kat, o kurwa miałem szczęście że to tylko zadraśniecie... szyć u mnie nie trzeba było...
Spojrzałme na nią, - pokaż tą ranę - usiadłem obok niej z apteczką.
Patrzyłem chwilę na nia, oj kiepsko wygladała.
- Za burde w knajpie? Gówno mnie interesuje z kim i dlaczego masz na pieńku, ale w knajpie tego nie załatwiacie - powiedziałem poważnie - na pewno też nie przy klientach - reszta mnie nie intersuje - dodałem - ustalę wam tak grafik byście się mijaly...
Otworzyłem apteczke i czekałem na jej "pokazanie rany"
- jest inna sprawa... - tu już zabrzmialem groźnie

[Julia Grace]

- tylko się nie zrzygaj - starała się żartować i krzywiąc się z bólu zdjęła z siebie kurtkę, a później bluzę bo miała taką przez głowę. Jego oczom ukazała się rana, w sumie dwie. Jedna wejściowa druga wyjściowa, kula przeszła tuż pod skórą nad żebrami, co prawda Owen ją oczyścił, ale Marcus zszył ją jak skarpetkę!
- dobra! przepraszam...jeśli jej tu nie będę widzieć wszystko będzie ok - powiedziała patrząc na ścianę. Gdy wspomniał o innej sprawie spojrzała na niego
- hmm?

[Andreas]

Spojrzałem na ranę - uuu nie wyglada to dobrze - obstawiam że nie chcesz jechać do szpitala? - zaczałem jeszcze raz oczyszczać ranę, pewnie cholernie piekło ale niestety trzeba było, wziałem nici teakie odpowiedznie do zszywania - załatwie ci prywatnego lekarza, bo to bedzie paskudnie wygladało... po czym powoli zaczałem ją zszywać co prawda nie byłem w tym specjalista ale takie rany już widzialem... nawet sam mialem...
po kilku minutach skończylem...
- dobra - podałem jej świezą bluzkę z szafki - kładz się i prześpij trochę - ewentualnie propnuje alkochol, szybciej uśniesz - teraz przypomniałem sobie że mialem pogadac...

- to ty mi powiedz lepiej jak masz na imię naprawdę - patrzyłem na nią - erica czy angie czy może jeszcze inaczej ? - i dlaczego kurwa ukrywasz imie i nazwisko, nie lubię "wtyczek" od razu mówię położyłem rękę na pistolecie

[Julia Grace]

- myślisz, że nie chciałabym tego wyleczyć w szpitalu? - zapytała z ironią. Co oni wszyscy z tym szpitalem?! w sumie mogła iść do weterynarza ;p Syknęła z bólu
- zabije - mruknęła do siebie i zacisnęła oczy i pięść na swojej kurtce.
- dzięki, ale nie musisz. potrafie o siebie zadbać - powiedziała ledwo bo miała ochotę krzyczeć z bólu. Odetchnęła gdy skończył i spojrzała na koszulkę, ubrała się w nią bo w staniku nie będzie paradować. Patrzyła na niego
- no tak...Alice się wygadała - westchnęła i podciągnęła nogi kładąc rękę na ranie, ale zaraz ją zabrała, nie mogła przecież tego ciągle dotykać
- Clive...nie jestem z tych które dużo mówią, ale teraz będzie wywód ok? Tylko...skoczę sobie po piwo - ruszyła się z łóżka po to piwo. Alice jest martwa

[Andreas]

Dałem jej możliwość wyjścia z pokoju, jak spieprzy to i tak ją dorwę a wtedy inaczej pogadamy...
Napiłem się swojego browara, odpaliłem fajke i czekałem, przy okazji, zdezynfekowałem swoją ranę i nakleiłem plaster, zdjałem bluzke i kamizelke kuloodporna spojrzałem na siniak na żebrach - kurwa - mruknalem do siebie, gdybym nie wział kamizelki bym padł tam...

[Julia Grace]

Wróciła pijąc piwo z butelki, usiadła przy nim na łóżku.
- ok, nie powiem Ci wszystkiego, nie chcę kłamać. - spojrzała mu w oczy, dalej nie czuła się świetnie.
- używam imienia Erica Law, Angie jakoś tak mi wpadło do głowy, nie sądziłam że się jeszcze spotkamy. Chciałam Ci to powiedzieć, ale nie zdążyłam. - wyjaśniła i wzięła znów łyka piwa. Chyba nie powinna bo będzie z niej cieknąć krew.
- nie jestem wtyczką, wręcz przeciwnie....szukam spokoju, ale jak widać nie bardzo mi się to udaje. - Odłożyła piwo, nie smakowało jej jednak.
- pytaj o co chcesz, nie na wszystko odpowiem, ale spróbować warto - odetchnęła mocno, a przynajmniej się starała tak by jej nie bolało za mocno.

[Andreas]

Założyłem koszulkę już jak usiadła...
- to mi lepeij powiedz dlaczego używasz tego imienia i nazwiska, Eriko - spojrząlme na nia - i czy jeżeli tu jesteś to czy nam, klubowiczom coś grozi - zapytalem szczerze bo chciałem wiedziec jakie zło moze przywlec jej przeszlość na barki całego klubu...
- nie chcę narazic ludzi, rodziny, braci i siostry z klubu... - patrzylem wymownie na nia...
O mnie wiedziała całe gówno, ale to mozna nadrobić... te jej informacje były teraz ważne

[Julia Grace]

- bo nie chcę by ktokolwiek o mnie wiedział, uciekłam od poprzedniego życia. Chociaż...teraz dzięki pewnej osobie pół miasta dowiedziało się jak mam na imię - westchnęła a później się zaśmiała
- musicie wiać Clive! - przewróciła oczyma
- jeśli tylko zacznę na siebie ściągać policję czy ...przeszłość. Odejdę, spokojnie - chwyciła go za rękę zapewniając o tym
- kurwa, robie się miła...chyba mam gorączkę

[Andreas]

spojrzałem na nia poważnie, to nie tak działa maleńka pomyślałem...
- posluchaj uwaznie, jezeli z nami zostajesz to pewnie za miesiąc jako kelnerka tego baru bedziesz broniona przez 11 facetów uzbrojnych i gotowych spalić całe miasto w zemscie - skonczyłem fajke - poprostu uznają cie za rodzinę i nie dadzą cię skrzywdzić... - patrzyłem jej prosto w oczy - o ile ty tego tez nie zrobisz ...
Po chwili gasząc papaierosa, jęknąłem z bólu - kurwa, dobrze że miałem kamizelkę - szepnałem łapiac się za bok

[Julia Grace]

Serio, nie miała siły, ale była twardą laską, wyrwała się z nałogów, z sekty...wszystko co miała to jej zasługa, więc teraz przez jedną głupią ranę ma niby go olać? no way.
- i co, że niby na to nie zasługuję? słuchaj Clive - spojrzała na niego widać że lekko już wkurzona
- należałam już do jednej pierdolonej organizacji, która tylko raniła...myślisz, że chcę dalej się w to bawić?? nie ufam ludziom, Wy mi też nie musicie ufać. Chcę tylko troche popracować. w miare normalnie popracować, a nie dawać dupy jakimś pierdolonym staruchom. Mogę stąd zniknąć Twój klub, Twoja decyzja, ale czuje że tu pasuje. Decyduj, nie będę Was narażać. Szanuje to co robisz dla innych - mówiła jak nakręcona a gdy skończyła położyła się na boku, drugim nie tym co krwawiła i złapała się za ranę, która znów krwawiła, nie mocno ale jednak.

[Andreas]

Tak widzialem ze jej zalezy - dobra, zostajesz, mi to pasuje tylko - pogroziłem do niej palcem - mów jakby się cos dzialo - widziałem że złapała się za bok... - do jasnej cholery nie wierć się tak bo się nigdy nie wykurujesz tylko tu jeszcze zejdziesz - sięgnalem po apteczkę i siadłem przy niej... - nie ruszaj się, podwinałem jej bluzke, nawet nie pytałem o zgodę - teraz zaboli - powiedziałem ściskajac mocniej bandarz przy owijani jej.
Wstalem po chwili - prześpij sie tu - odpowiedziałem po chwili zarzucając kurtkę