[Savanah Spencer]

Przyszłam po rozstaniu z Wrenem do skleu gdzie pracowała Shay.Weszłam do środka i rozejrzałam się.

[St.Berry]

Shay pracowała i dzielnie użerała się z niezdecydowanymi dziećmi lub rodzicami. Miała jeszcze trochę czasu do końca pracy czego nie mogła się doczekać bo bardzo chciała być już na treningu by o wszystkim zapomnieć. Wcześniejsza wizyta i Chrisa i Wrena sprawiła, że była kłębkiem nerwów i jedyne czego chciała to się wyładować.
No i zjawiła się Lexi...

[Savanah Spencer]

No i ma nadzieje, że na niej sie nie wyładuje Hej Shay - podeszłam do niej jak jakiś dzieciak wyszedł.-Co tam?Widze, że masz ciekawa prace.... - usmiechnęłam się.

[St.Berry]

No nie wiem czy się nie wyładuje
- Hey - powiedziała patrząc na nią - Co Ty tu robisz?? - zapytała. Dzisiaj coś wszyscy ją odwiedzają w pracy xD - Widziałaś się z Wrenem?? - zapytała po chwili chcąc wiedzieć czy widziała w jakim chłopak jest stanie.

[Savanah Spencer]

-No widziałam.To do niego wiem, że tu pracujesz - pokiwałam glową.Oparłam się o ladę.-Masz jakieś darmowe próbki? - spytałam szczerząc się.-Ej...co mu sie stało?Czmu mi nie dałas znac wczesniej.?ta cholera jedna zamiast zdzwonic to mnie zaskakuje w pracy czyms takim -westchnęłam.

[St.Berry]

Wskazała jej małą miseczkę z darmowymi żelkami gdzieś z boku lady, Zawsze częstowała nimi dzieci.
- Nie wiedziałaś o tym?? To od Ciebie wracał o tak później porze gdy go zaczepili - powiedziała trochę oskarżycielskim tonem - Jakoś nie wierzę w tę jego bajeczkę o młodocianych bandytach - stwierdziła

[Savanah Spencer]

-Dzieki - poczęstowałam się.-To wtedy...?1 - szczerze się zdziwiłam.-Nie powiedział nic a nic.Już nawet nie chce go sobie wyobrażać jak wyglądał wcześniej - westchnęłam.-Hmm...tez mi to nieco podejrzane.Ale ja chyba zniego prawdy, jaka byona nie była, nie wyciągnę... - stwierdziłam.-Hmm..słyszałam, że masz chłopaka.. - zmieniłam temat.Co prawda nie wiedziałam tego na 1005 ale tak palnęłam.Potwierdzi albo nie:P Wtedy bede wiedziec na pewno-To ten Królik z balu?

[St.Berry]

- To twoja wina, nie zmieniaj tematu - powiedziała od razu gdy zapytała o jej chłopaka - Nie uciekaj od odpowiedzialności. - dodała nawet lekko podniesionym głosem. Jednak wyszło na to, że się wyładuje na Lexi. - Masz go zostawić w spokoju. Myślisz, że Ci uwierzę, że nagle Ci na nim zależy?? - zapytała, no bo znała Lexi i wiedziała jakie to ona miała relacje z poprzednimi chłopakami.

[Savanah Spencer]

Byłam szczerze zaskoczona jej zachowaniem.Tym, że na mnie tak naskoczyła.-Ej...chwila, chwila....Daj spokój Shay.Jak to mogła byc moja wina....?! - podniosłam głos.-On nie ma 5 lat, ze mam za nim chodzić i odprowadzać do domu.To dorosły facet.... - powiedziałam.No bo co ona zawiniła...-W spokoju hmm? Wiesz...może to on o tym zdecyduje a nie ty...jego życie jego sprawa.t się zajmij swoim!

[St.Berry]

- To jest mój brat! Nigdy wcześniej nikt go nie był. Już dwa razy dostał odkąd jest z Tobą - powiedziała. No owszem to nie była jej wina, ale Shay musiała jej powiedzieć co w tym momencie myśli - Nie zamierzam pozwolić byś potraktowała go tak jak innych chłopaków. Już raz miał złamane serce, nie pozwolę by stało się to drugi raz. Więc radzę Ci, zostaw go w spokoju zanim chłopak się porządnie zaangażuje.

[Savanah Spencer]

-Słuchaj....raz może i było nieco z mojej winy.Ale nie mogę odpowiadać za wszystkich ludzi w tm miasteczku...weź się zastanów o co ty mnie oskarżasz Shay! - wrzasnęłam.-Brat, nie brat...ale nie pozwole sobie abyś mnie tak traktowała...chyba, że mi udowodnisz, że to pobicie było przez mnie.Inaczej nie zamierzam odpuścić - dodałam.Byłam juz nparwde wkurzona, z jednej strony nie zamierzałam zostawiac Wrena bo zaczynam sie coraz bardziej angażowac ale z drugiej...jeśli faktycznie miałby miec przeze mnie prolemy...cóż...jego zdrowie wazniejsze.

[St.Berry]

- Chyba nie sądzisz że w tak małym i spokojnym miasteczku młodzi chłopcy atakują pierwszą napotkaną osobę w parku - powiedziała - Nie sądzę by i Wren był bardzo konfliktowy. - dodała. No cóż już obie mogły się wydzierać, wszystko jedno i tak kamera zarejestrowała wszystko. Shay znała Lexi jako dziewczynę, która się nigdy nie angażuje i mimo tego, że powinna wierzyć, że ludzie potrafią się zmienić to tego jakby nie brała pod uwagę. Włączyła się nadopiekuńcza i do tego zła siostra. - Chyba nie chcesz bym opowiedziała mu o wszystkich Twoich poprzednich facetach - stwierdziła po chwili.

[Savanah Spencer]

-No może i nie wierze tę jego bajeczkę ale ja moge na to poradzić? On mi nie chce powiedzieć jak było więc...mam wynająć detektywa czy co?! - rozłożyłam bezradnie ręce.-No chyba żartujesz...nie zrobisz tego - dodałam gdy wspomniała, że che mu powiedzieć o moich byłych.W sumie to zaczęło mnie zastanawiać skąd ona niby tak wszystko by wiedziała...-Każda dziewczynę tak próbujesz od niego odgonić?bo jak tak dalej będziesz robiła to on zostanie sam do końca życia...zastanów się co robisz Shay - dodałam.

[St.Berry]

Przewróciła lekko oczami - Możesz go zostawić - odpowiedziała od razu. Wiem, ze Shay jest niedobra, ale po tym jak nie udało jej się odgonić Santany od brata uważa na każdą inną. Twierdzi, że Wren powinien być z dziewczyną, która nie miała takiej przeszłości jaką posiadała Lexi. A że Shay i ona się przyjaźniły to jednak S co nieco o niej wie. - Odganiam te które są dla niego nieodpowiednie - wytłumaczyła przy okazji zerkając na zegarek, bo hura hura zbliżała się 19.

[Savanah Spencer]

-Może on sam powinien stwierdzić, kto jest dla niego nie odpowiedni Shay... - powiedziałam.Nie miałam ochoty na dalsza kłótnię..-jak chcesz to możesz mu nagadać co chcesz...i tak cie od tego nie powstrzymam.. - powiedziałam już w miarę spokojnie.-Chce jednak abyś wiedziała, że zależy mi na twoim bracie...choć nie każe ci w to wierzyć..a teraz...żegnam - dodałam po czym odwróciłam się i wyszłam ze sklepu.Poszłam do domu