[Dave]

Zaśmiał się, bo jej żart był nawet śmieszny. - A ty należysz do tej żeńskiej części ? Nie to że pytam bo nie wiem czy jesteś kobietą, bo wyglądasz jak kobieta, bardzo ładna kobieta zresztą. - powiedział szybko, pewnie już się naćpał albo ujarał. - Mam na myśli czy ty też jesteś zachwycona, bo wiesz, mogę nie szukać tych spodni. - zażartował i puścił jej oczko.

[St.Berry]

- Czyli powinnam go uważać za bohatera - stwierdziła słysząc to, że Jax mu pomógł - W co się wpakowałeś?? - zapytała od razu bo się zainteresowała.
Gdy mówiła tak szybko uśmiechnęła się szerzej i patrzyła na niego rozbawiona z lekko uniesionymi brwiami.
- Nie wiem czy zachwycona - przyznała - Chyba byłabym bardziej gdybyś miał spodnie a nie miał koszulki - zażartowała - W każdym bądź razie nie jestem pewna czy w tym tłumie zbierających się ludzi znajdziesz garderobę - dodała po chwili rozglądając się naokoło i zerkając też na podłogę a nóż widelec gdzieś zobaczy leżące samotnie spodnie xD - Musiałeś się nieźle bawić już przed imprezą.

[Dave]

-Czyli jednak muszę szukać spodni. - odpowiedział trochę zawiedziony. - Jasne, kumpel robił domówkę, parę przecznic stąd. - wyjasnił i zaczął się ostro zastanawiać jak on się tu wogóle znalazł. - Od dawna tu mieszkasz ? - zapytał ciągle mając w głowie wydarzenia z wczorajszego wieczoru.

[St.Berry]

- Skoro szukasz spodni to ściągaj koszulkę - zaśmiała się - Mogę ją dla Ciebie przechować żebyś nie musiał jej potem szukać - dodała skoro już miał taki problem ze spodniami. Szkoda, że ona nie słyszała nic o żadnej domówce, chętnie by się wybrała skoro widocznie była tam taka dobra zabawa xD W sumie nie znała zbyt wielu osób, co jest dziwne, bo była bardzo towarzyską osobą, nikt jej nie chciał dać zaproszenia...
- Prawie od dwóch lat - odpowiedziała po chwili namysłu i spojrzała na niego - A Ty?? Nie kojarzę Cię więc...

[Dave]

-Mieszkam tu od urodzenia. - odpowiedział uśmiechając się do niej. - Chyba bywamy na zupełnie innych imprezach. A szkoda. - pokiwał głową jak stary mędrzec xd - Chcesz koszulkę ? - uniósł brew, tak seksi. I ściagnął tę koszulkę, jak by to był film to właśnie byłoby zwolnione tempo, jego ciało by błyszczało, wiatr we włosach etc. Pewnie miał fajnie umięśnioną klatę, bo przecież gra w kosza. Podał Shay koszulkę. - Teraz musisz mi podać swój numer, żebym kiedyś mógł odebrać ją. - wyszczerzył się ładnie do niej.

[St.Berry]

- Racja, szkoda - pokiwała głową - Dziwne też, że nie spotkaliśmy się nigdy na mieście - stwierdziła po chwili i uniosła lekko ramiona. Uśmiechnęła się do niego i pokiwała głową - Jasne, zbieram koszulki znajomych - zażartowała. Oczywiście zmierzyła go wzrokiem, w zwolnionym tempie xD I faktycznie klatę miał okazałą, zwłaszcza ten sześciopak na brzuchu
- Teraz uważaj, bo kobiety się zaraz na Ciebie rzucą - zażartowała, choć chyba nie było tu ich zbyt wiele. W pobliżu tylko ona, Courtney i pewnie jeszcze jakaś jedna powiedzmy.
- Jesteś pewny?? - zapytała żartując sobie - Trudno jest dostać mój numer. Nie mogę Ci tego ułatwić - pokręciła głową z uśmiechem na buźce

[Dave]

-Zaryzykuję. - powiedział z uśmiechem. - O ile nie będę musiał jeść pająków, karaluchów i innych takich. - dodał po przemyśleniu. Natychmiast też doszedł do wniosku że jego stwierdzenie było mało męskie więc dodał: - Chociaż jak by trzeba było, to zrobił bym to. - sprobował być przekonujący i napiął mięśnie, tak żeby nie zauważyła że robi to specjalnie. - To jak będzie ? Wiem że stojąc przed Tobą w samych bokserkach nie jestem przekonujący, ale wiesz co ... mama mówi że mam wspaniałą osobowość. - zażartował i sam sie zaśmiał ze swojego żartu, skromny jest ;d .

[St.Berry]

Zaśmiała się - To nie jest fear factor... Nie musisz zbierać lasek ani flag podczas gdy ciężarówka na której stoisz pędzi z zawrotną prędkością ani jeść robaków czy jąder jakichś dziwnych zwierząt - stwierdziła z rozbawieniem.
Potem przyjrzała mu się uważnie - Wiesz, masz całą noc żeby mnie przekonać, że rzeczywiście masz tą świetną osobowość - uśmiechnęła się do niego. Skromny nie był rzeczywiście, ale to dobrze, bo ona też do skromnych nie należała

[Dave]

Kamień spadł mu z serca, chociaż nie spodziewał się tak naprawdę że każe mu zjeść cos ohydnego, co najwyżej mogła okazać się jakaś wiedźmą czy szamanką która rzuci na niego klątwę, tego akurat mógł się obawiać. - Dobra, założę tylko spodnie i mogę cię gdzieś zabrać. Masz na coś ochotę ? - zapytał, jak będą się gdzieś wybierać uznajmy że wstąpili do niego do domu, bo jeszcze temat nie jest założony xd, ok?

[St.Berry]

No Shay chyba nie wygląda jak wiedźma czy szamanka xD Zastanowiła się chwilę czy się zgodzić, no bo nigdy nie wiadomo kim może się okazać chłopak, ale uznała, że umie się w razie czego wystarczająco obronić i kiwnęła głową.
- Co powiesz na wkradnięcie się na uniwersytecki basen?? - powiedziała z lekkim uśmiechem i zerknęła w stronę Jacksona by sprawdzić czy się dobrze bez niej bawi. Potem wróciła wzrokiem do Dave'a i ruszyli do wyjścia. I jeśli się zgodził to możesz zacząć już tam bez przeciągania

[Jackson]

Jax po wygranym meczu zapalił papierosa i rozejrzał się po pomieszczeniu, później poszedł szukać Shay do innych miejsc, ale tam też jej nie było, więc odszukał Courtney do której podszedł
- sory, widzieliście Shay? - zapytał zdziwiony. Już się tak świetnie nie bawił.

[St.Berry]

Wyrwał Courtney z tańca i ogólnego odpłynięcia więc się na chwilę zatrzymała i spojrzała na niego.
- Jakąś godzinę temu - sama nie wiedziała czy to rzeczywiście była godzina, bo nie miała zegarka - widziałam jak wychodziła z tym... z tym bez spodni - stwierdziła, bo nie zapamiętała jego imienia.

[Jackson]

Oj Jax się wkurzył. Jeszcze był nieźle pijany i zjarany więc jak ich dorwie, to mają przerąbane
- dobra, dzięki - uśmiechnął się mimo wszystko i rozejrzał się znów po pomieszczeniu
- gdyby coś się działo, dajcie znać - powiedział ubierając kurtkę. Chris miał jego numer, a Jaxon teraz dzwonił do SHAY!

[Amelia Jones]

Cóż.Ash juz słyszał od tego i owego, że tu w piwnicach apartamentowca jest jakis niby FC jednak nigdy tu jeszcze nie był.Dzis postanowił to sprwdzić.Daleko nie mial.Zjechac winda na sam dół.Ruszył potem korytarzem aż doszedł do dużego pokoju przypominającego coś a'la salon.ZAczął sie rozglądac z ciekawością..

[Jackson]

Spojrzał na nowo przybyłego i uśmiechnął się
- hej, wanna fight? - zapytał od razu. Na co mieli czekać? Co to za otwarcie bez walki? Odwiesił tylko kurtkę na wieszak