[St.Berry]

***

[Lucas]

Wyszliśmy razem z Lexi na ganek, założyłem swój płaszcz i okryłem Lexi jej płaszczem - Przepraszam za mamę, nigdy aż tak wścibska nie była - powiedziałem do niej i objąłem ją ramionami

[Savanah Spencer]

Odetchnęłam kilka razy głęboko świeżym powietrzem.-Nie ma sprawy.Nie twoja wina przecież Kotek.Choc nie powiem, że to zaczynało mnie już wkurzać...az boję sie pomyśleć jakie ona zadaje pytania jak któres z was by chciało wziąć ślub - pokręciłam głowa i sie roześmiałam w sumie.

[Lucas]

Pogładziłem ją po policzku z uśmiechem - Też nie mam pojęcia, ale to w zasadzie pierwsze Święta na których kogoś zapraszamy. No i nie widziała nas też długo... moze to dlatego taka była, nie wiem - powiedziałem i dałem jej buziaka.
Ojciec wyszedł na ganek ze skrzynką na drewno, spojrzał na syna i jego dziewczynę - Chciałbym z wami porozmawiać - powiedział - a w zasadzie to coś wam powiedzieć - dodał podchodząc w ich stronę. Spojrzał najpierw na Wrena - Synu jestem z Ciebie dumny, nie chodzi mi o to, że mieszkasz tu opiekujesz się Shay i urządziłeś to wszystko sam i po swojemu. Chodzi mi o dzisiejszy wieczór - po czym spojrzał na Lexi z uśmiechem i dodał niby nadal mówiąc do Wrena - Masz bardzo ładną, miłą i mądrą dziewczynę i cieszę się, że mogłem ją poznać.

[Savanah Spencer]

-Może - zgodziłam się z nim i zobaczyła jego ojca.Wziełam głęboki oddech będac gotowa na runde druga tym razemw wykonaniu ojca ale to co powiedziałam bardzo miło mnie zaskoczyło.-Bardzo mi miło to słyszeć.Tym bardziej, że za często pan sie nie odzywał w salonie --dodałam z serdecznym usmiechem.

[Lucas]

- No ale jak widzisz umiem mówić - zaśmiał się na jej słowa - Od pytań jest żona, ona ma tam te swoje dziwne koncepcje, które mają się nijak do tego co i jak - znowu się zaśmiał- Ja mówię co myślę i co widzę a wydaje mi się, że wam na sobie zależy a to przecież najważniejsze, nie?? Dlatego nie przejmujcie się... oboje tym co mówiła Pamela. Umiem ją jakby co przekabacić na właściwy tor. - uściskał Wrena potem dał buziaka w policzki Lexi a potem zajął się tym Wrenem przypominając im by nie stali tu długo, bo jest chłodno.
Jak ojciec odszedł w drugi koniec ganku znowu objąłem Lexi i uśmiechnąłem się do niej szeroko a potem dałem jej buziaka w policzek przy okazji szeptając - Może koniec nie będzie aż tak zły.

[Savanah Spencer]

-Dobrze to słyszeć.w razie czego przyjdziemy do pana z pomocą - zaśmiałam sie kiedy powiedział, że nakieruje zone na właściwy tor.Zaskoczyła mnie ta jego wylewnośc, te buziaki itp ale w sumie fajnie.Kiedy wyszedł spojrzałam na Wrena.-Kurcze...masz na prawde super tatę - powiedziałam szczerze.Cóż..co do matki póki co wolała nie wyrażać swojej opini Objęłma go w pasie rekami i przytuliłam sie do niego.

[Lucas]

No to przytuliłem ją do siebie - No w sumie spoko z niego koleś - powiedziałem i się zaśmiałem a potem popatrzyłem jej w oczy - Ogólnie zwykle jest taki jaki był tu teraz. Po prostu w przesłuchaniach nie bierze czynnego udziału. - uśmiechnąłem się do niej - Naprawdę mam ładną, miłą i mądrą dziewczynę - po tych słowach pocałowałem ją długo i czule.

[Savanah Spencer]

-I dobrze...przynajmniej wiem na pewno, że juz lubię tego gościa....Może mało mówi ale przynajmniej jak cos powie...hoho...to konkret.I to miły - wyszczerzyłam sie a potem odwzajemniłam pocałunek oczywiście.W sumie ta cała kolacja...pomijając fakt tych durnych pytań i ogolnie Shay..była udana i był to całkiem miły wieczór...Byłam coraz bardziej pewna swoich uczuć do Wrena choc jeszcze cos mnie powstrzymywało przez powiedzeniem tego na głoś..no ale...może juz niebawem..

[Jackson]

Wyszedł bo ojciec przyszedł, a chciał pogadać z Wrenem
- hej. Chciałem pogadać - powiedział patrząc na nich, ale zwrócił się do Wrena

[Lucas]

- Może nie uwierzysz, ale też go lubię - zaśmiałem się no bo ojciec w sumie był naprawdę spoko gościem. Co do tych jej uczuć itd. to Wreniątko też coraz bardziej zdawało sobie sprawę z tego co do niej czuje a w zasadzie to już praktycznie wiedziało...
Gdy usłyszałem Jacksona spojrzałem w jego stronę i nie do końca wiedząc czy chce rozmawiać tylko ze mną czy z nami powiedziałem - Co jest Jax??

[Savanah Spencer]

-E serio...lubisz go?No to widze, żę znów mamy coś wspólnego - puściłam mu oczko smiejąc się.Kiedy pojawił sie Jax spojrzałam na niego.-Mam się zmyć stąd? - zapytałam bo czułem, że może jednak ma jakąs osobista sprawę do Wrena

[Jackson]

- możesz, chociaż... - wziął głęboki oddech. Mówił miłym tonem.
- chodzi o to, że są święta a zrobiła się dziwna nie miła atmosfera. Wiem, Wren że jesteś zły na Shay za jej małe problemy, też jestem zły. Nie rozumiem jednak o co chodzi Tobie Lexi. Kurde! O ile mi wiadomo Wasi rodzice nie bywają tu za często, Wy też nie wyjeżdżacie do nich...po co robić jakieś grupki i wojny? Po co podkładać sobie świnię jak można spędzić te święta serio w fajnym towarzystwie i atmosferze? - powiedział nie pozwalając sobie przerwać i zamilkł. Ich kolej

[Lucas]

- Liczyłem na miłe Swięta i prosiłem Shay by nie kombinowała nic, ale widać siostra ma za nic składane mi obietnice - powiedziałem bez ogródek - Do Ciebie ogolnie nic nie mam choć jak widzę moja siostra bardziej liczy się z Twoim zdaniem niż moim, ale nie oczekujcie oboje, że będę się uśmiechał gdy obraża się gdy źle traktuje moją dziewczynę. Nawet jeżeli to ma trochę zniszczyć Święta - objąłem w pasie Lexi jednym ramieniem i popatrzyłem na Jacksona - Ja jej nie utemperuje więc jeśli możesz to Ty utemperuj swoją dziewczynę, bo to ona zaczyna.

[Savanah Spencer]

Cóz nie spodziewałam sie, że akurat z tym wyskoczy Jax.-Wren ma racje.Nie mam naprawde nic do ciebie Jackson.Ale Shay mimo wszystko...cóż. nie dam sie jej obrażąć ani nic z tych rzeczy.jesli ma coś do mnie to niech sie po prostu nie odzywa a nie jakieś głupie miny, spojrzenia i odzywki.. - powiedziałam generalnie sie zgadzając z Wrenem