[Lucas]

[Savanah Spencer]

No do dojechali po dośc długiej podrózy w końcu do domków Kimów.Wysiadłam z auta.-Wow...ile wy macie jeszcze takich domów, hm? - zapytałam ze śmiechem po czym sięgnęłam do auta po bagaże

[Lucas]

Dałem jej klucze - otwórz drzwi - powiedziałem i sam zająłem sie bagażami - mamy jeszcze jeden nad morzem, ale tamten jest w stanie surowym, więc w sumie póki co ten jest jedynym jaki mamy poza Chicago.... - popatrzyłem na nią - rodzice inwestowali w taki rzeczy pieniądze.... kasa kasą, większość ich majątku to w sumie nieruchomości

[Savanah Spencer]

-Wow - wziełam od niego klucze i poszłam do drzwi.otworzyłam je i odsunąłem sie by Wren mógl wejśc z bagażami.-A ja myślałam, że mój ojciec ma kase..fiu, fiu - zagwizdałam widząc wnetrze, dopiero co w sumie holu i mze jakiegoś salonu

[Lucas]

Z holu wchodziło sie do salonu przez po prostu zwykłe przejście bez drzwi, więc pewnie salon też widziała. Postawiłem bagaże już w salonie i spojrzałem na nią - no mi daleko do moich starszych, ale jak mówiłem to po prostu domki... - powiedziałem i wróciłem do auta po deski z którymi po chwili wróciłem i rozpaliłem kominek, by było przytulniej

[Savanah Spencer]

-No tak...tylko domi.ja bym chciała dorobic sie choc jednego - zasmiałam się a gdy on eszcze wyszedł an chwilę rozebrałam sie z kurtki i butów.usiadłam na kanapie kiedy rozpalał kominek.-Rozumiem, że jutro smigamy na stok i mnie co nieco pouczysz, hm?

[Lucas]

- Tak jutro Cie uczę jazdy na desce - powiedziałem z usmiechem i oczywiście już nie miałem na sobie kurtki i butów skoro rozpalałem w kominku a potem przysiadłem sie do niej - dziś wypoczywamy... chcesz zobaczyć nasz pokoik?? - spytałem ją z usmiechem...

[Savanah Spencer]

-Super... - ucieszyłam sie.-Za chwile...ogrzejmy sie troszkę - powiedziałam patrzac sobie na kominek.Głowe oparłam na jego ramieniu-W końcujestesmy sami..tylko ty i ja....

[Lucas]

- Tak tutaj jesteśmy tylko my i nic się nie liczy poza nami - powiedziałem i dałem jej buziaka w czoło - w końcu możemy sie cieszyć sobą w pełni i wypoczywać od wszystkiego co codziennie nas dotyczy

[Savanah Spencer]

-Taaa....kilka dni tylko dla nas - pokiwałam głową.-Co macie tu ciekawego w tym...dom? - zapytałam.Bo jak wrócimy ze stoku to trzeba by cos porobic.... - spojrzałam na niego unosząc lekko głowę w górę aby widziec jego twarz

[Lucas]

Spojrzałem na nią i sie usmiechnąłem - najciekawszy i najfajniejszy w tym domu jestem ja Kochanie - puściłem jej oczko - spokojnie coś wymyślimy... Tu możemy robić co chcemy... mamy tu skutery śnieżne, więc możemy nimy trochę pojeździć, podjechać nimi do miasta i tam jest troche sklepów, możemy iść do restauracji na kolacje a poza tym możemy naprawdę robić co chcemy i kiedy chcemy

[Savanah Spencer]

-najciekawszy, najfajniejszy...zapomniaes dodać, że jeszcze bardzo skromny - zasmialam się głośno i zmierzwiłam mu włosy.-Jasne...cos sie wymysli przez te kilka dni... - kiwnęłam głowa.-Okey...to pokaz mi ten nasz pokój - dodałam w końcu

[Lucas]

- Znasz mnie, wiesz, że jestem skromny Kochanie, więc tego nie dodawałem - powiedziałem i dałem jej buziaczka troszkę dłuższego po czym wstaliśmy i wziałem najpierw ją za raczkę i zaprowadziłem do naszej sypialni. Z racji domku rodzinnego to sypialnie były minimum 3 ale my nie zajmowaliśmy tej największej, mimo wszystko poszliśmy do tej, która zawsze była moja... - możesz sie czuć tu jak u siebie.... tradycyjnie - powiedziałem i pogładziłem jej policzek patrząc w stronę jej twarzy. No co mogłem poradzić na to, że była tak śliczna

[Savanah Spencer]

-Dobra, dobra ty mój skromnisiu - wywróciłam oczami a potem znaleźlismy sie w sypialni.-Ładnie...i jest cała dla nas - usmiechnęłam sie po czym wskoczyłam sobie na łozku.-Wiesz....sprawdzam czy wygodne - zasmiałam się.

[Lucas]

Zasmiałem sie w zasadzie parsknąłem śmiechem - Kochanie to się sprawdza w troche inny sposób i chetnie Ci o potem zademonstruję - puściłem jej oczko stojąc cały czas w jednym miejscu i przyglądając się jej - brakuje tylko tego byś stanęła na nim i zaczeła skakać - zasmiałem się