[Lucas]

- Czesto jest tu dość tłoczno, mama wyrobiła sobie swego rodzaju renome. Wiesz wypieki są domowe, jedzenie zwykle tez własnej roboty, więc to taka knajpka bardzo domowa z dobrą kawą i gorącą czekoladą. Zwłaszcza ta ostatnia jest według sekretnego przepisu mamy - uśmiechnąłem się - no i tak knajpka ma swój specyficzny plus... ma tutaj mnie - uśmiechnąłem się szeroko - i nie udawaj, że nie dostrzegasz mojej skromnej natury, bo poczuję sie urażony tą niską oceną mojej świetności

Pobijam siebie sam różnorodnością moich postów, raz poemat a potem jakieś monosylabowe posty

[Savanah Spencer]

-No tak...widać już na pierwszy...no może drugi rzut oka.Sądzę, zę będe tu częsty gościem.I to nie tylko ze względu na ciebie mój drogi, ale i na kawę - powiedziałam pijąc kilka małych łyczków aby sie nie oparzyć.-Jest świetna....no tak...ty to w ogóle chodzący ideał.Nie ma w mieścle lepszego.... - powiedziałam udając wielka powagę.-Słowo harcerza - i zrobiłam ten taki "gest" jak to sie robi reką.Wiadomo...
//no tez tak mam...wiadomo zalezy od weny hehe

[Lucas]

- No chyba muszę Ci uwierzyć na to słowo.... harcerko - powiedziałem i zaśmiałem się - i wierz mi lub nie ale chyba masz o mnie zbyt wysokie mniemanie. Nie uczono Cię, że idealów nie ma?? - zasmiałem się - no ale podobno uchodzę za dobrą partię - uniosłem brwi znacząco - No ale dosyć o mnie... Jakich lubisz facetów?? Poza mną oczywiście.... no bo kwestię braku zazdrości juz przerobiliśmy, więc mów spokojnie - puściłem jej oczko

[Savanah Spencer]

-Wiesz to wysokie mniemanie o tobie łatwo da sie zmienić więc uważaj... - wytknęłam mu język.-Ej...czy ty serio zapytałeś mnie o mój typ faceta? - zaśmiałam sie.-Cóż...cięzko będzie na to odpowiedziec to sama nie wiem.Wszystko po prostu zalezy od...wszystkiego.Ale najważniejsze to, że musi mi sie z nim dobrze gadać no i musi być chemia...no wiesz... - odpowiedziałam.-A ty? Jakie lubisz kobiety i czemu jeszcze żadnej nie masz skoro taka dobra partia z ciebie, co cwaniaku? - zapytałam usmiechając sie kącikowo

[Lucas]

- Chemia jest przereklamowana moja droga - zasmiałem sie - poza tym skończyłem z chemią gdy zniknęła z zajęć szkolnych - puściłem jej oczko - nam się chyba dobrze rozmawia i póki co nie było jeszcze przygnębiającej ciszy, więc przynajmniej częściowo wpasowałem się w ten Twój typ - uśmiechnąłem się do niej a potem napiłem się swojej kawy - wiesz nie mam żadnej bo nikogo nie szukam. Obecnie się po prostu nie ograniczam. W liceum zawsze miałem dziewczynę, potem miałem żonę i tak naprawdę jak się zastanowić to dopiero teraz mam swobodę wyboru i mogę się troche pobawić - popatrzyłem na nią - nie myśl, że narzekam, nigdy nie narzekałem i zawsze było mi dobrze, nigdy nie robiłem i nie robię nic wbrew sobie... Staram się dostrzegać plusy każdej sytuacji

[Savanah Spencer]

-Oho, ho. Co ty nie powiesz mądralo - wytknęłam mu język co do tej chemii całej.-No niby masz rację,po części.Ale nie mysl, że przez samo gadanie zaciągniesz mnie do łózka.Nie jest ze mna tak łatwo - dodałam od razu.Cóż..po co owijać w bawełnę.-O! Miałeś zonę...? Nie chwaliłeś się wczesniej - skomentowałam.-No tak...w sumie chyba rozumiem taki tok myślenia.Lepiej skupiać się zawsze na pozytywach danej sytuacji niż negatywnych jej stronach - przyznałam

[Lucas]

- Nic nie mówiłem o zaciąganiu do łóżka - zaśmiałem się - myślałaś, że taki mam plan?? - znowu się zaśmiałem ale teraz przyjrzałem się jej - nie zaciągam kobiet do łóżka, to się po prostu samo dzieje - puściłem jej oczko - a tak serio to nie wszystkie dziewczyny z jakimi w pewien sposób sie przyjaźnie znam też od tej intymniejszej strony - napiłem sie kawy - widzisz sporo o mnie nie wiesz... Miałem żonę, ale się rozwiedliśmy... Miałem też córeczkę, ale to dawne dzieje i nawet nie miałem okazji jej poznać... Nie wiedziałem, że Peyton jest w ciąży, mama brała ślub więc posłuchałem Peyton gdy kazała mi się wynosić... Byłem rok czasu w Nowej Zelandii by się trochę odbudować i gdy wróciłem okazało się, że miałem córkę ale umarła gdy była jeszcze nowordkiem - popatrzyłem na nia - to już naprawdę dawne dzieje, więc nie musisz się smucić... Często chodzę na grób małej, pewnie terz jej jest dobrze... W końcu z Peyton nam nie wyszło, więc nie marozbitej rodziny jak wielu z nas

[Savanah Spencer]

-Znam facetów..nie jednego więc....skoro zacząłeś pytać o mój typ faceta...od razu przyszło mi to do głowy.Wybacz.. nie ważne.- powiedziałam po prostu.Zrobiło mi sie trochę głupio, nie powiem.napiłam sie kawy.Słuchałam jego opowieści.-Ohhhh - zatkałam sobie odruchowo usta dłonią.Naprawdę mi..przykro - powiedziałam bo co jak co ale takie rzeczy sa przykre choćby nie wiem ile czasu minęło.Należało tak powiedzieć o ile to była prawda.A tak było.-Cóz..widzę, że miałeś...a może i masz...dośc interesujące, że tak rzeknę życie...zawsze coś sie dzieje.. - usmiechnęłam sie.-A ta cała Peyton..cóż...niech żałuje, że cię zostawiła - dodałam.

[Lucas]

- Ułożyła sobie życie z innym, ma teraz rodzinę.... pełną rodzinę, więc nie ma pewnie czasu żałować. Zresztą po co płakać nad rozlanym mlekiem, nie sądzisz?? - uśmiechnąłem się do niej - wiesz to ciekawe życie.... chyba nie narzekałbym gdyby było trochę mniej ciekawe. No ale mówiłem dostrzegam pozytywy i staram się nie dołować. - napiłem się kawy - no to te smutniejsze tematy mamy za sobą.... No nie mogę uwierzyć, że aż tak nie doceniasz mojej skromnej osoby i mojej przyjacielskiej cechy charakteru i masz mnie za jakiegoś podrywacza - udałem lekkie oburzenie - nie, żebym nie był zainteresowany, jesteś bardzo ładną kobietą, fajnie nam się rozmawia i żartuje... głównie ze mnie... No ale co jak co jeszcze o łożku nie pomyślałem

[Savanah Spencer]

-No tak...może tak właśnie miało sie stać-Masz rację - przyznałam.-No tak..bo z siebie nie lubię żartować - puściłam mu oczko.-A co do ciebie jako podrywacza...no wiesz...jakoś by mnie to nie zdziwiło...brzydki nie jesteś...głupi tez nie...więc wiesz...różnie to może być - stwierdziłam.-Cóż...widac ja pomyślałam za ciebie - zaczęłam sie śmiać.

[Lucas]

- Czyli jednak liczyłaś, że będę Cię podrywał i np zaproszę do siebie tak?? - zaśmiałem się - wiesz jak to mówią głodnemu chleb na myśli... Coś czuję, że prubujesz zwalić winę na mnie, że to niby ja taki podrywacz a sama próbujesz tutaj mnie poderwać - uśmiechnałem się do niej - myślę, że możesz próbować dalej nie będzie zbyt bardzo sie temu przeciwstawiał... ładni ludzie dobrze wypadają przy innych ładnych - puściłem jej oczko i napiłem się kawy - no i dziękuję bardzo, że nie wypadłem póki co zbyt głupio... trzeba umieć śmiać się i żartować z siebie

[Savanah Spencer]

-Ej...przeinaczasz moje słowa.Albo może raczej, źle je interpretujesz.Z tym, że ja pomyślałam o łóżku odnosiło sie do tego, że tak jaky ja zaczęłam ten głupi temat...ale nie ważne.Nie bede cie nigdzie próbowała zaciągać...przynajmniej nie dziś - puściłam mu oczko.-No coś ty...wiem, że trzeba sie umieć śmiać z siebie.oczywiście jeśli coś jest faktycznie śmieszne...niektórzy ludzie nie znaja umiaru - dodałam
//dobra ja juz znikam bede jutro papa :**

[Lucas]

- Oki rozumiem aluzję, już jestem poważny - powiedziałem udając, że się prostuję i w ogóle takie tam pierdoły - koniec tematów o zaciąganiu do łóżka, bo jak kiedyś tak się stanie to będzie, że to był jakiś niecny plan a nie przypadek czy przeznaczenie

[Savanah Spencer]

-Niecny plan...dobre - zaśmiałam sie.-Ale fakt...lepiej niektóre rzeczy zostawić sama sobie i zobaczyc co będzie - powiedziałam i dopiłam kawę.-A zmieniając temat...gotowy do świąt? - zapytałam.-Wyjeżdżasz gdzieś czy zostajesz w TH?

[Lucas]

- Idę do przyjaciółki i brata. Oni w tym roku organizują wigilię i będzie nas tam dosyć sporo... - powiedziałem z uśmiechem i też woja kawę wypiłem - a Ty?? Gdzie spędzasz święta??