[St.Berry]

Isaac od rana był w pracy i zajmował się kliniką podczas gdy jego szef pojechał do stadniny konii na jakieś badania. Z racji tego, że obecnie cierpieli na brak klientów Isaac siedział sobie gdzieś na recepcji i czytał gazetę.

[Lucas]

Przyszedłem z tym psem od razu tutaj i gdy zobaczyłem Isaaca zasmiałem się - A Ty jak zwykle za biurkiem w robocie - zaśmiałem sie - cześć - przywitałem go - mam tu dla Ciebie pewną zgubę a raczej podrzutka... ktoś go przywiązał do drzewa w parku i chciałbym byś go zbadał i sprawidził czy mozna jakoś ustalić właściciela

[St.Berry]

Podniósł głowę gdy usłyszał dzwonek przy drzwiach.
- Brak klientów, brak roboty - wytłumaczył i spojrzał na psa. Słysząc co Wren mówi pokręcił głową - Jak można tak porzucać psy - powiedział ze wstrętem w głosie i wziął pieska na ręce - Właź, sprawdzimy to razem - zaproponował mu.

[Lucas]

No to wszedłem razem z nim do gabinetu weterynaryjnego gdzie Isaac zwykle badał zwierzaki - to prawda nie rozumiem jak mozna tak traktować zwierzaki. Nie żebym był jakimś wielkim miłośnikiem każdego gatunku zwierząt ale psy zawsze lubiłem i zastanawiam się czy go nie wziąść, pewnie schronisko i tak macie przepełnione

[St.Berry]

Zaczął więc badać pieska głaszcząc go w międzyczasie itd. ogólnie taki był kochany dla pieska <3
- Wiesz, że zawsze znajdę miejsce - powiedział do Wrena - Ale jak najbardziej namawiam do przygarnięcia psa, bo najwyraźniej nie ma on właściciela - stwierdził po chwili oględzin. - Dobrze mu będzie u Ciebie i Shay.

[Lucas]

- Więc go wezmę, będzie miał gdzie biegać, w koncu mieszkam przy plazy... Shay będzie miała kompana do przebieżek a może i ze mną czasem się w wodzie popluska - zasmiałem się - Shay obecnie nie ma w domu, ale co mi tam najwyżej jej sie to nie spodoba... Pies w końcu będzie mój a nie jej...

[St.Berry]

- Więc... jesteś pewien?? - zapytał dla pewności, no bo nie chciał by Wrenowi się potem znudziło i też go gdzieś zostawił. Choć wiedział, ze Wren taki nie jest.
- Zbadam go dla Ciebie, zaszczepię itd - dodał po chwili - Masz jakiś pomysł na imię??

[Lucas]

- No tak imie - zasmiałem się zdając sobie sprawę z tego, że nad tym musze pomyslec... - hmmmmm...no coś wymysle na pewno - spojrzałem na Isaaca - dzięki niemniej, mam nadzieję, że nic mu nie jest że nikt mu nic nie zrobił.... poza tym zostawieniem w parku

[St.Berry]

- Nie ma za co, to moja praca - stwierdził oglądając psiaka - Cóż, na zewnątrz wszystko jest ok, ale zbadam go dokładniej. Dla pewności - zapewnił przyjaciela, bo w końcu nigdy nie wiadomo co może się dziać w środku.

[Lucas]

No i pewnie tak jak powiedział to tak zrobił. Ja w tym czasie myslałem nad imieniem. I oczywiście zwale imie od mojego pieska, bo wtedy go nie zapomnę - Paxton, nazwiemy Cie Paxton - powiedziałem do psiaka i pogładziłem go po pyszczku i łebku - A Ty Isaac co porabiasz po pracy?? Nie mów tylko, że siedzisz w domu?? Może wpadniesz na piwko lub pójdzie na piwko gdzieś posiedziec?? - troche brakowałeo mi ludzi, Lexi odeszła, Shay wyjechała, nawet nie wiem co z ?Jacksonem sie działo, więc myslałem, że jak wyjdziemy gdzieś to się kogoś spotka...

[St.Berry]

Więc Isaac ładnie go zbadał, trochę to trwało, ale okazało się, że z pieskiem wszystko w porządku.
- Chętnie wpadnę na piwo - zdecydował po chwili zawahania, bo jednak nie przepadał za takimi rzeczami, ale Wren to kumpel więc posiedzieć z nim może. W końcu nie musi już bać się ojca kiedy wróci później do domu. - Pomożemy zaaklimatyzować się w domu Paxtonowi... tak?? - zapytał bo nie był pewny czy dobrze wypowiedział imię psiaka.

[Lucas]

- tak Paxton - zasmiałem sie a potem skoro był zdrowy to udało sie nam tymczasowa obrożę znaleźć dla niego i smycz, no bo schronisko jednak cos takiego miało choć nie na sprzedaż, ale nadawało sie też... Po drodze pewnie w jakimś sklepie blisko kupiłem porzadne miski, karmę dla Paxtona i to co potrzeba a potem z Isaaciem i tobołami no i pieskiem poszliśmy do mnie... Szlismy miastem bo Pax bał sie parku...

[Lucas]

- tak Paxton - zasmiałem sie a potem skoro był zdrowy to udało sie nam tymczasowa obrożę znaleźć dla niego i smycz, no bo schronisko jednak cos takiego miało choć nie na sprzedaż, ale nadawało sie też... Po drodze pewnie w jakimś sklepie blisko kupiłem porzadne miski, karmę dla Paxtona i to co potrzeba a potem z Isaaciem i tobołami no i pieskiem poszliśmy do mnie... Szlismy miastem bo Pax bał sie parku...

[St.Berry]

Isaac wrócił do worka, na szczeście nie było umówionych żadnych wizyt itd. więc po piwku mógł sobie po prostu posiedzieć itd. A więc siedział i z niecierpliwością czekał na upragnioną godzinę zamknięcia.

[Julia Grace]

było już strasznie późno i jedyne co jej się udało odnaleźć to weterynarz -.- genialnie. Samochód zostawiła na złomie.
- Halo?! Kici kici kiciii!!! Do nogi!! - powiedziała śmiejąc się i rozglądając po wnętrzu
- dalej do cholery! pacjent krwawi! - warknęła i zdjęła z siebie bluzę patrząc na swoje ramię. Przez prochy wydawało jej się, że zaraz umrze, że ręka prawie jej odpada, a w rzeczywistości miała tylko kilka zadrapań xD