[laura.]

- No cóź... Wydawałeś mi się niegroźny. Ale skoro pozory mylą... - zamyśliła się na chwilę.
- Kurczę, chyba nie masz złych intencji, prawda? - uniosła jedną brew i przyjrzała się chłopakowi. Machnęła ręką. - W razie czego znam sztuki walki. Tylko ostrzegam. - uśmiechnęła się. Ciągle się uśmiechała. Czyżby Conrad tak na nią działał? Nie zastanawiała się nad tym, ponieważ dobrze jej się rozmawiało.

[Matt Dawson]

-Cóż... bez ręki zdecydowanie jestem nie groźny.-uśmiechnał się mimowolnie
-A jak Ci sie wydaje?-uniósł jedną brew do góry lekko się pochylajac nad stolikiem i trochę do niej przysuwając.
-Z pewnością nic złego się nie stanie.W szczególności, jeżeli sobie umiesz poradzic.-skomentował na koniec jej podejżenia, choc nie do końca je rozjaśniając

[laura.]

W pierwszym momencie chciała się odsunąć odrobinę, pod wpływem impulsu. Zauważyła, że było coś w tym chłopaku. Zamarła w bezruchu. Przygryzła wargę.
- Uważaj, bo zacznę się Ciebie bać. - zadrwiła ale nie w złym znaczeniu. Dopiła resztkę czekolady ze swojego kubka.
- Masz ochotę oprowadzić mnie po okolicy? - zapytała odsuwając od siebie kubek.

[Matt Dawson]

-Szczerze w to wątpie.-uśmiechnął się niewinnie i zaraz normalnie usiadł
-Pewnie.Powiedz mi tylko co chcesz zobaczyć.-powiedział pełen entuzjazmu, że ich spotkanie jeszcze się nie skończy, no i dopił również tą swoją już tylko lekko ciepławą czekoladę.Często działał tak na kobiety, lecz czesto trafiał na te niewłaściwe.

[laura.]

Wzruszyła ramionami i wstała.
- Wydaje mi się, że Ty lepiej znasz te tereny ode mnie. Zaprowadź mnie w miejsce, godne zobaczenia. - uśmiechnęła się.
- Decyzja należy do Ciebie. - ubrała płaszcz, położyła pieniądze za dwie czekolady na stoliku i zachęciła Conrada kiwnięciem głowy do opuszczenia lokalu.

[Matt Dawson]

-To może... hmm chcesz zobaczyć tutejszy Zamek?-zapytał ubierając sie powoli, bo było to trochę utrudnione.Zatem by nie przedłużać, wyszli i wzięli taksówkę.Conrad powiedział kierowcy gdzie jechać i możesz zacząć na miejscu

[Emily Johnson]

Podeszliśmy do stolika, odsunałem jej krzesło, poczekałem jak usiądzie i dopiero poszedłem na swoje miejsce.
-Bardzo jest na Ciebie zła?-zapytałem i spojrzałem w jej oczka..-Przepraszam, że tak uciekłem..-pogładziłem dłonią jej policzek.

[Savanah Spencer]

-No nie wiem..mamy dośc ciche dni ostatnio - powiedziala Ems wzruszając ramionami.
-generalne to mnie ochrzanila, że nie zyczy sobie bym cie przyprwadzala i bysmy uprawiali sex pod jej dachem.Ze mogł wejśc Mike itp ied..a potem przyhechał Clark..i znów awantura, że przyszedł do mnie najpiew a nie do niej..eh.daj spokój.. - machnęła reką.
-nie ma sprawy.Dobrze zrobiles..jeszcze tobie by sie oberwało..

[Emily Johnson]

Westchnąłem lekko..
No następnym razem musimy zamykać drzwi, bo jak moja babcia nas dorwie, to będzie kaplica..-zasmiałem się..
-Jak się czujesz po tych tabletkach?-zapytałem i spojrzałem w jej oczka, uśmiechnąłem się do niej lekko.
-Co chcesz do picia w ogóle?

[Savanah Spencer]

-Spoko zostana nam hotele, motele i miejsca publiczne - zażartowała. matko..skąd sie jej to w ogole wzięło?! xD
A nooo..ujdzie.Choc czesto głowa mne boli..i czasem mam mdłosci ale..da sie przeżyć - powiedziała mu.
-Czekolade pistacjową.Duża.Z bita smieetaną...jesli moge.. - usmiecnęła sie

[Emily Johnson]

Uniosłem brwi do góry i spojrzałem na nią zdziwiony i rozbawiony zarazem..
-Aha..-pokiwałem głową i złapałem ją za rączkę..-Widzę, że lekka desperacja Cię dopadła..-zachichotałem.
-Jasne, że możesz..-powiedziałem, przywołałem kelnerkę i poprosiłem o dwie czekolady pistacjowe.

[Savanah Spencer]

-Ej..żadna despracja..to chyba takie głupoy gadam po tej tabletce.Musze doczytac ulotkę czy psało cos o mąceniu umysłu - pusciła mu oczko.
-No to super.. - usmiechnęła sie szeroko i przesiadła w sumie tak obok nego a nie na przeciwk.
-jeszczeraz przepraszam za te kopoty.I za siotre.. - powiedziala i pocalowała go czule

[Emily Johnson]

Spojrzałem na nią lekko rozbawiony..-Jezu, jeszcze zrobiły z Ciebie świrusa?-zapytałem i zaśmiałem się lekko.-Co w nich było?
-Przestań nie masz za co przepraszać..-powiedziałem od razu i odwzajemniłem jej pocałunek..-Twoja siostra miała trochę racji, ale nie powinna się tak rzucać..-spojrzałem w jej oczka i sam ją pocałowałem.

[Savanah Spencer]

-nie wiem ale..rzucam je raz na zawsze - rozesmiała się.
-no moze tak ale..nie planowałam tego więc..ne zamykałam drzwi..ale no ne wazne.Było minęło.. - westchnęła lekko.Splotła z nim swoje paluszki na stole.
-Co tam babci?

[Emily Johnson]

-No i w sumie dobrze..-powiedziałem i pokiwałem głową.
Uśmiechnałem się lekko i spojrzałem na nasze dłonie, w końcu przynieśli nam naszą czekoladę, więc odsunąłem się lekko, by kelnerka mogła ją postawić przed nami, a potem znów zbliżyłem się do Emmy.
-W sumie chyba nic ciekawego..-zaśmiałem się..-Powiedziała, żebym Cię przywiózł na kolację..-spojrzałem na nią.