[Noah Plumier]

Poczułem kiedy Shay zaczęła szczytować , po chwili i ja pozwoliłem sobie na to by dojść. Spojrzałem w jej oczka głośno oddychając, byłem zaspokojony i tego mi było trzeba.
-byłaś cudowna -powiedziałem i pocałowałem łapczywie jej usteczka , wplotłem palce w jej włosy. Przez dłuższą chwilę nie odsuwałem się od jej usteczek.

[Shannon Kim]

Uśmiechnęła się lekko do siebie gdy i on doszedł. Odwzajemniła jego spojrzenie w oczy i uśmiechnęła się szerzej do niego.
- Ty również - odpowiedziała lekko kiwając głową i oczywiście odwzajemniła jego pocałunek mierzwiąc lekko dłonią jego włosy. Pogłębiła trochę ich pocałunek nie mogąc jakoś i przez chwilę nie chcąc tego przerywać.

[Noah Plumier]

Odwzajemniałem jej pocałunki i sam całowałem jej słodkie usteczka. Po chwili wyszedłem z niej i musnąłem usteczkami jej szyjkę.
-mam nadzieje , że jeszcze się spotkamy....już dawno nie było mi tak dobrze -powiedziałem szczerze i znowu spojrzałem w jej oczy.
-mogę liczyć na kolejne spotkanie ?-spytałem z uśmiechem i wsunąłem na siebie bokserki i spodenki do ćwiczeń , koszulki jeszcze nie zakładałem.

[Shannon Kim]

Przeszedł ją dreszcz gdy musnął jej szyję.
- Dobrze mi to słysząc - uśmiechnęła się do niego. A potem pokiwała głową w odpowiedzi na jego pytanie sama się doprowadzając do porządku.
- Zdecydowanie - odpowiedziała - Mogę dać Ci mój numer w razie gdybyś chciał się ze mną spotkać - stwierdziła i pewnie sprawdziła biurko Charliego w poszukiwaniu kartki i długopisu.

[Noah Plumier]

-jasne , bardzo chętnie wezmę ten numer od Ciebie-uśmiechnął się do niej z czarującym uśmiechem. Patrzył na jej boskie ciało , które zdecydowanie kręciło go i chętnie nie raz by się z nią spotkał.
-a kiedy mogę liczyć na to , że Cię tu spotkam ?

[Noah Plumier]

No to ja nie ma posta to kończę. Pożegnałem się z dziewczyną. Ubrałem sie tak by nie było wiadomo , że przed chwilą się pieprzyłem. Poszedłem do szatni wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i wyszedłem z siłowni.

[Shannon Kim]

Wybacz, robię sobie podpis. Shayka oczywiście dała Jasonowi swój numer a potem ubrała się, wyszła jakiś czas po nim z gabinetu, poszła pod prysznic i też, bez czekania na Charliego ruszyła w sobie tylko znanym kierunku.

[Amelia Jones]

Po odwiezieniu Justine do domu Charlie przyjechał do pracy.Zamknął sie w swoim biurze i zajął jakimis papierami itp bo miał nieco zaległości

[Vivienne L. Jefferson]

Jak wyszłam od Keva, to poszłam do siebie wyszykowałam się. Wzięłam swoje cv i inne ważne certyfikaty no i przyszłam ze swoją teczką do fit gym center. Weszłam na pietro gdzie znajdowało się biuro Charliego. Podeszłam do drzwi i zapukałam.

[Amelia Jones]

Gdy ktos zapukl oderwł głowe od jakiegos papierka i spojrzał na drzwi.-
Prosze wejść.. - powiedział

[Vivienne L. Jefferson]

Weszłam do środka.
-dzień dobry , byłam umówiona na spotkanie jestem masażystką -powiedziałam i podeszłam do biurka gdzie siedział Charlie.
-Vivienne Jefferson -przedstawiłam się z promiennym uśmiechem na twarzy , zależało mi na tej pracy.

[Amelia Jones]

-Ach...tak, tak..roszę wejść - wstał od razu i pdał jej reke jak sie przedstawiła.
-Charlie Haynes - tez sie przedstawił i usiadł.
-Prosze siadać.. - usmiechnął sie i uprzątnął papiery na bok.
-Tk więc...jak widziala pani pewnie w ogłoszeniu (uznajmy, ż tak było) poszukują wspólniczki do intersu..albo no na upartego chociaż rpracownic co jednak oranie te masaże - powiedział od razu.
-Czym by była Pani zaineresowana?

[Vivienne L. Jefferson]

-miło mi -powiedziałam i uścisnęłam rękę Charliego. usiadłam na wskazane krzesło.
-w sumie to interesuje mnie to , żeby zostać pana wspólniczką....mam pieniądze , żeby kupić udziały -powiedziałam i podałam mu teczkę.
-a to moje doświadczenie , jak by wątpił pan w moje zdolności -uśmiechnęłam się.

[Amelia Jones]

-Oo czyli opcja, ktora i mnie bardziej odpowiada - usmiechnął sieCharlie i siegnął po teczke.
-Wie Pani.... udziały oczywiscie beda 50/50%. Pani działka wszelkie masaże i co z tym związane.Moja jest siłownia i wszelkie fitnessy.Zyski oczywiście ida po równo wiaodmo..niemniej mówie kto za co jest opowiedzialny - wyjasnił i zaczął przeglądac dokumenty Vivienne.
-Jeszcze mamy w Centrum sauny i solarium - dodał.
-Oo widze, ze prowadzila Pani juz cos podobnego..no to super - usmiechnął sie

[Vivienne L. Jefferson]

-jasne rozumiem -powiedziałam ucieszona.
-mi to jak najbardziej odpowiada....mogę przyjmować klientów nawet wieczorami lubię swoja pracę , czy mogę jeszcze w takim razie sobie jeszcze zatrudnić , bo chyba jedna osoba to za mało na takie miasteczko i studio-powiedziałam i spojrzałam na Charliego.
-tak , pracowałam w NY prawie 7 lat -powiedziałam