lat
cm

Post

Lotta znalazła się w miejscu będącym celem jej wędrówki. Antykwariat – słowo to brzmi dumnie i ciekawie. Nieco archaicznie, ale co się dziwić sklepowi, gdzie sprzedaje się w głównej mierze antyki? Książki, broń, figurki, talizmany... wszystko. Chyba wszystko, ale Charlotte nie była tego pewna.
Weszła do zacgwycającego projekcją pomieszczenia. Do jej nozdrzy dotarła ostra woń kurzu i starości. Napawała się tym doznaniem i bynajmniej nie chciała go zapomnieć.
Weszła głębiej, przyglądając się wszystkim tym przedmiotom. Niektóre dotykała, a niektóre jedynie badała uważnym spojrzeniem. Pamięta, jak z siostrą i jej partnerem, Jackiem, często odwiedzała tego typu miejsca. Miejsca najwidoczniej magiczne, mające w sobie to coś. Lotta była tego w stu procentach pewna. Krążyła tutaj, według niej, swego rodzaju pozytywna energia, osobliwa aura.
Podeszła do stoiska z książkami i jej wzrok skupił się na pewnej pozycji. „Mein Kampf” autorstwa Adolfa Hiltera miało w sobie to coś, co kazało nieco nad tym tytułem podumać, zanim weźmie się taką pozycjędo rąk, a tym bardziej zanim się taki utwór zakupi. W tej chwili usłyszała dźwięk wydawany przez dzwonki zawieszone tuż nad drzwiami. Odgłos ten sugerował, że ktoś wszedł albo wyszedł ze sklepu. Kątem oka zobaczyła jakąś rudę dziewczynę, zamykającą za sobą drzwi. Obserwowała, jak piegowata podobnie jak sama Lotta na początku badawczo przygląda się wszystkiemu, co stanowi własność firmy. Ale Charlotte niezbyt się przejęła jej osobą. Znów wlepiła wzrok w niemiecki tytuł. Wzrok zazwyczaj pełeny obłędu, ale tym razem jednak obłęd nie był jej cechą. Wiemy, że dwudziestolatka ma wiele twarzy. Tą najprawdziwszą jest szaleństwo, o czym świadczyły chociażby blizny na jej rękach, pracochłonnie wycięte za pomocą ostrej żyletki. Jednak ta część jej skomplikowanej psychiki nie miała prawa głosu... a przynajmniej nie w tej chwili.W tej chwili była raczej przeciętną dwudziestolatką, o ile można takim mianem nazwać kogoś o tak nieprzeciętnej inteligencji.
Świetna i zapewne wartościowa pozycja, stwierdziła, nie zauważając, że wypowiedziała te słowa głośno. Ale całe szczęście, pod nosem. Dlatego uznała z ulgą, że chyba nikt nie usłyszał tego, co wydobyła z krtani. O jak bardzo się myliła...
Ale o tym miała się przekonać już niebawem.
mów mi:
Szedra KIS-ARNY
lat
cm

Post

Szedra odwróciła się za siebie i zobaczyła, że zachwalany tytuł należy do dość mało lubianego autora:
- "Zbudujmy nowy świat dla nas-panów, rękami naszych niewolników"?
Ruda podeszła do Lotty, a właściwie do książki, którą wzięła w ręce. Na czerwonej i starej okładce widniał złoty tytuł, ale dziewczynę interesowała teść, więc otworzyła książkę na przypadkowej stronie. Stare, pożółkłe kartki wypełniała drukarska czcionka z niemieckimi wyrazami, które układały się w zdania, przemyślenia wielkiego wodza Trzeciej Rzeszy.
- To wyłącznie siła stanowi prawo do posiadania.- Przeczytała zdanie po niemiecku i za chwilę przetłumaczyła je na angielski.
- Książka wygląda staroć, napisana przez człowieka, przed którym zadrżał cały glob. Może treść jest więcej warta niż pięć dolców. – Odłożyła książkę na miejsce – Nie chciałabym mieć tego w domu.
mów mi:
lat
cm

Post

Ustaliliśmy już, że Lotta początkowo niezbyt przejęła się rudą postacią. A fraza „początkowo” była tutaj wyrazem kluczowym Ciemnowłosa nie spodziewała się, że ta do niej podejdzie. A tym bardziej zagada. Dlatego Charlotte była w szoku. Nieznacznym zdumieniu, które mimo swojej subtelności było, istniało i nie da się uciec od tej świadomości. Dwudziestolatka już myślała, ze jej osoba sprawiła, że piegowata podeszła bliżej. Cóż, myliła się. Tym, co ją przyciągnęło w ten zakątek będący jednym z wielu ciekawych miejsc tego antykwariatu, była książka, którą Lotta trzymała. I dumała, zastanawiając się, czy zakupic ów utwór. W jej umyśle zrodzil się dylemat. Nie miała pojęcia, co z tą pozycją zrobić. A tytuł był kuszący, zaiste. Zwłaszcza, że osoba tego tyrana fascynowała ciemnowłosą chyba od zawsze. Podobnym uczuciem darzyła również chociaży Mao Zedonga. Wkrótce postać tej dziewczyny wydała z siebie dźwięki, składajace się na słowa, te zaś – na dość znany cytat z tej pozycji. Ale Charlotte nie mogła wiedzieć o tym ostatnim – niby jak, skoro nie czytała tej książki? Jedynie kojarzyła. Jedynie słyszała, o czym ona jest. To sprawiało, że jej zafascynowanie potencjalną lekturą wzrastało.
Lotta, na dźwięk tych słów, odwróciła się automatycznie, mierząc rudą wzrokiem. Zawsze uważała, że z rudymi włosami nie jest nikomu do twarzy. Jednak wygląd tej piegowatej sprawiał, że momentalnie zmeinła zdanie. Dziewczyna była bardzo ładna! I – przyznała to z niechęcią przed samą sobą – myliła się. Bo w jej przypadku taki kolor włosów tylko dodawał uroku.
Ruda przemówiła. Ponownie. Odparła coś w guście, że autor był osobą, który zastraszył całą ziemię. Charlotte zgadzała się z nią. Ale to nie zmieniało faktu, że osoba Adolfa fascynowała Lottę. I to jeszcze jak! Jej zainteresowanie Hitlerem sięgało wyżyn, jeżeli można to tak ując jednym z najpospolitszych środków stylistycznych.
- Nie chciałabym mieć tego w domu – uznała nieznajoma.
- A ja bym chciała – odparła Lotta, uśmiechając się tajemniczo do nieznajomej. Uśmiechem, który niewiele zdradzał z jej aktualnych myśli, a tym bardziej charakteru. - nie sądzisz, że autor jest ciekawą postacią? To, jak nie dostał się na wyższą uczelnię artystyczną, gdzie studiowała podobno pewna muzyczna artystka. Anja Plaschg, albo coś w tym guście... a wiesz, dlaczego tak nienawidził Żydów? - posłała jej ponownie jeden z tych bardziej tajemniczych uśmiechów. Ten był podobny do tego poprzedniego, ale różnice można było dośc latwo wychwycić. Chciała zaimponować przed rudą, tego nie da się ukryć. Więc modliła się w duchu, że ta nie zna historii Hitlera na tyle, żeby móc powiedzieć, dlaczego tępił Żydów. Wpatrywała się w jej piegi i teraz bardzo zapragnęła, by i jej twarz się nimi odznaczała. Niedoczekanie...
Wiele ludzi wchodziło do sklepu, oraz go opuszczało. Ale Charlotte bynajmniej się tym już nie przejmowała. A przynajmniej nie na tyle, żeby zwracać na to uwagę. Uwagę, którą wolała poświęcić na kontemplację utworu. I na, oczywiście, konwersację z tajemniczą pięknością. Co jak co, ale była bardzo ciekawa, jak dalej się ta dyskusja potoczy...
mów mi:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Centrum miasta”