[William Reed]

- Ale to twoje nazwisko widnieje na umowach - powiedzial - Dobrze o tym wiesz - wyjasnil - Masz 2,5 miesiaca na nagranie 10 piosenek - dodal - Lepiej cos nagrac i nie miec wystarczajacej sprzedazy niz nic nie nagrac i placic miliony - wyjasnil - A to moze Cie zniszczyc - dodal - Mozemy zakonczyc twoja kariere jezeli chcesz - wyjasnil - Dobrze wiesz ze mozemy to latwo zrobic - mowil - jedno twoje slowo - powiedzial
- Nie mamy czasu na klotnie Christina - spojrzal na nia - Chce twojej szybkiej decyzji - mowil

[Brooke Davis]

Teraz to już całkowicie go nie kumałam. Przez miesiące namawiał mnie do tego żebym wróciła , a teraz tak o tym mówi jak by tego nie chciał.
-i tak jestem zniszczona więc już nic gorszego nie może mi się przytrafić Will, jak nie uda mi się nagrać to trudno, ale nie mówię , że nie spróbuję....po prostu mam sporo na głowie w ostatnim czasie i wolę , żeby nie wydało się moje małżeństwo , a z płytą sobie poradzę , może przesunąć przecież ter min wydania , to nie będzie tragedia...mogę zająć się nagrywaniem teledysku żeby wyszło coś na początek -powiedziałam i spojrzałam na Williama.
-mogę płacić kary , ale jeśli wyjdzie , że mam męża to płyta na bank się nie sprzeda więc trzeba załatwić mi ten cholerny rozwód

[William Reed]

- Po pierwsze teledysk nie jest tak wazny jak piosenka, wiec postaw to na pierwszym miejscu - wyjasnil. - Christina... zachowujesz sie jakby Ci juz nie zalezalo. A nawet jezeli zalezy, to tego nie okazujesz. Skup sie i zrob co do ciebie nalezy - mowil - Wiesz dobrze, ze jezeli sie nie starasz to Cie zniszcza. Bardzo latwo. Musisz sie podniesc z popiolow. - mowil - Wiec jezeli nie chcesz tego juz robic, to powiedz i skonczymy to wszystko. Jezeli chcesz, to pokaz mi to, ze tego pragniesz. - dokonczyl.
- Wcale tak nie musi byc. Kazdy ma swoje tajemnice. - stwierdzil.

[Brooke Davis]

-to nie tak , że tego nie chcę , po prostu mam wiele rzeczy na głowie....poza tym nie zapominaj , że zmarło mi dziecko i chłopak więc nie jest mi łatwo wejść do studia i nagrywać piosenki , mówiłam Ci to wtedy kiedy do mnie przyszedłeś z pomysłem nagrywania nowej płyty , ale twierdziłeś , że sobie dam radę i nie chciałeś mnie słuchać -powiedziałem wzdychając.
-jak wyda się , że miałam męża to wyjdę na ździrę , która miała dziecko z facetem , który był żonaty , do tego miał żonę psychopatę , a ja ukrywałam swojego męża....nie ciekawie wygląda ta historia i myślę , że po tym nigdy się już nie podniosę , ludzie nie będą chcieli takiej dziewczyny na scenie -powiedziałam
-nikt nie uwierzy w moje piosenki , ale to chyba wiesz

[Justine Devoux]

Siedziałam sobie z boku i słuchałam ich rozmowy, co jakiś czas się tylko bardziej dziwiłam, bo nie o wszystkich rzeczach wiedziałam, itp. Jednak nie wtrącałam się nadal, to nie była moja kwestia..

[William Reed]

- To jest twoja praca Christina. Robisz to czego oczekuja od ciebie ludzie. A w tym momencie ludzie, ja, twoi fani i inni oczekuja od ciebie plyty - mowil - Zgodzilas sie na to wszystko to doprowadz to do konca. - kontynuowal
- Ludzie popelniaja w zyciu bledy i dobrze o tym wiesz. Taka jest twoja natura. Malzenstwo bylo bledem, sama powiedzialas ze nie wierzylas ze jest prawdziwe, wiec to mamy po swojej stronie jezeli ktos zapyta. - mowil - Wiesz dobrze, ze w takich wypadkach szczerosc jest najwazniejsza i to powinnas zrobic - spojrzal na nia - byc szczera. Zanim inni sie dowiedza z innych zrodel. Nie chcesz tego robic, rozumiem. - dodal opierajac sie o kanape. - Ale znasz moje zdanie w tej kwestii. - konczyl - A co do terminu wydania albumu nie przeloze go. - nie odrywal od niej wzroku. - Jestes skrzywdzona, to boli wiec o tym pisz. Jestes w tym dobra. Nie chcesz pisac, zaplac innym zeby zrobili to dla ciebie. Rob co chcesz - stwierdzil - Nie interesuje mnie to jak to zalatwisz. Jedyne co mnie interesuje to to, ze wyrobisz sie w terminach. - dokonczyl. Wiedzial ze sie go poslucha, w koncu to on byl jej managerem i wiedzial co robi.

[Brooke Davis]

-wiesz dobrze, że bycie szczerym w tym przypadku nie przysporzy mi fanów , a tylko ich ode mnie odciągnie....ludzie nie lubią gwiazd , które popełniają błędy zwłaszcza takie , mam męża , a sypiam i robię dziecko sobie z innym wiesz , że nawet jak bym się przyznała wyjdzie z tego wielkie gówno -powiedziałam i westchnęłam.
-mam piosenki napisane , zabiorę się za nagrywanie , nie wiem ile mi się uda , ale postaram się -powiedziałam i spojrzałam na Franka.
-poza tym Twój sługa Frank , na pewno mnie przypilnuje , po to go chyba zatrudniłeś -zaśmiałam się.

[William Reed]

- Powiedzialem Ci, rob co chcesz - spojrzal na nia. - Jezeli masz piosenki napisane, to co to za problem wejsc do pieprzonego studia i je nagrac? - zaczynal byc zly, ze Christina jest oporna. - Bycie piosenkarka to twoja praca, wiec sie za nia zabierz - mowil. - A nie siedzisz w domu i nic nie robisz. - wyjasnil - Rozumiem, ze stracilas dziecko i chlopaka i ludzie oczekuja ze bedziesz w zalobie, ale oczekuja od ciebie tez podniesienia sie i zabrania sie do roboty. Wiec to zrob - mowil - Nie za tydzien, nie za miesiac, rok, 12 lat. Teraz - powiedzial stanowczym tonem. - Jestes oporna Christina - kontynuowal. - Zatrudnilas mnie po to aby Ci pomagac i Cie prowadzic do przodu bo od tego sa managerowie. A w tym momencie pchasz siebie do tylu. - konczyl - Frank nie jest sluga tylko twoim ochroniarzem. - tlumaczyl - Ma pilnowac twojego bezpieczenstwa a nie tego zebys nagrala album, rozumiesz? - zapytal ale to bylo retoryczne pytanie.

[Brooke Davis]

-to Ty przyszedłeś do mnie , a nie ja do Ciebie to Ty chciałeś dla mnie pracować więc dałam Ci tą możliwość. ale teraz nie ma to znaczenia...nie chcę się kłócić poza tym chyba nie ma do tego warunków teraz -powiedziałam i spojrzałam na blondynkę.
-wiesz jak będziesz miał coś do mnie zawsze możesz wpaść do mnie...nagram tyle ile nagram i nie zamierzam się streszczać , bo nie zamierza wyda żadnego chłamu nigdy tego nie robiłam i teraz też tego nie zrobić....więc bądź gotowy , że może zapłacimy karę wolę , żebyś o tym wiedział niż się wkurzał, a jeśli zamierzasz zrezygnować ze mnie to możesz powiedzieć od razu -spojrzałam na Williama.

[William Reed]

- Zacznijmy od tego ze potrzebowalas managera. Wiedzialas jak pracuje i co robie - wyjasnil. - Nie mowie ze masz wydac chlam - mowil. - ZaplaciMY? - zdziwil sie - O nie Christina, to ty zaplacisz. - wyjasnil - To nie moje nazwisko widnieje na umowach i to nie ja nie wywiazuje sie z umowy - mowil - Dobrze o tym wiesz. - powiedzial
- Nie zamierzam zrezygnowac, mimo ze stwarzasz ogromne problemy. - dodal - Wiesz, ze stracisz fanow nie wazne czy powiesz o tym ze masz meza czy nie wydasz plyty. Masz swoje 5 minut, wiec ich nie zmarnuj. Bo isc do przodu jest latwo, gdy masz kariere ale latwo ja stracic, trudno do niej wrocic. - powiedzial - I mimo ze jestem twoim managerem, to nawet ja nie pomoge Ci sie podniesc, bo to ty nawalilas. - dodal - Nie zamierzam sie z toba klocic i dobrze o tym wiesz. - kontynuowal - Nie badz uparta jak osiol bo to niczego nie prowadzi. Jezeli popelnisz blad, to sie przyznaj do tego, ze go popelniasz. - dodal, bo popelniala blad klocac sie z nim i nie zgadzajac sie z nim. W koncu to on mial racje. - Jestes osoba ktora nie przyznaje sie do wlasnych porazek i uwaza ze jest najlepsza. - mowil jej prawde - Czasami jednak warto przyznac komus innemu racje. - dodal - Powiedzialem Ci, ze mozesz robic co chcesz, jednak nie chce potem abys przyszla do mnie z podkulonym ogonem, rozumiesz? - dodal i spojrzal na Franka - Z toba tez musze porozmawiac - powiedzial szorstko. - W cztery oczy - dokonczyl.

[Brooke Davis]

-Kochani nie ważne ,zapłacę więc nie bój się o swoją dupę -powiedziałem , w sumie byłam w kurwiona ,że mnie tak traktuje skoro sam chciał ze mną pracować , ja go do niczego nie potrzebowałam.
-wybacz , ale chyba gwiazdy Ci się pomyliły -powiedziałem śmiejąc się.
-nie mam swoje 5 minut bo jeszcze nic nie zaczęłam robić....nikt jeszcze nie wie że wracam więc nie wiem dlaczego tak trzęsiesz portkami -powiedziałam kręcąc głową.
-wiesz nie musisz być moim menadżerem , ja nie muszę nagrywać i szczerze to Ty się mylisz , ale chyba nadmiar seksu sprawia że jesteś takim fiutem , obciągnij mu to może będzie zadowolony bo na razie to jęczy jak baba musisz być lepsza w łóżku-powiedziałam do blondynki.
-w takim razie jak zechcesz zacząć pracować jak profesjonalista to daj znać , bo na razie to gówno robisz , no poza jebaniem blondi , ale chyba coś wam nie wychodzi bo widzę że jesteś bardzo nie zadowolony -powiedziałam szczerze i nie zamierzałam nikogo przepraszać.
-wiesz przyznaję się do błędów jeśli je popełniam , a na razie nic złego nie zrobiłam -wstałam.
-jak minie Ci chandra to daj znać może wtedy do czegoś dojdziemy -wyszłam z jego salonu , a później z domu czekałam na Franka.

[Justine Devoux]

Po pewnym czasie i tej wymianie zdań, to już siedziałam na kanapie z gębą otwartą ze zdziwienia, bo takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam, spojrzałam na Williama, nie chciałam się w to wtrącać, mogła mnie jechać, radziłam sobie z takimi ludźmi, niedowartościowanymi, to nie ja miałam problem, tylko ona, więc zignorowałam w końcu jej gadanie.
Czekałam, aż ten cyrk się skończy i wszyscy wyjdą.

[Frank Wright]

Stałem sobie cały czas obok, wyprostowany i sztywny jak na ochroniarza przystało, nie miałem prawa się wtrącać do tej rozmowy, tylko zaciskałem pięści, bo mnie wkurzał Will tym jak się zwracał do Christiny. Gdy się do mnie zwrócił spojrzałem na niego.
-Jasne, możemy porozmawiać. -powiedziałem, a jak Christina wychodziła, to zabroniłem jej wychodzić za drzwi i powiedziałem, żeby na mnie poczekała.
-O czym chcesz rozmawiać, William?-zapytałem jego i spojrzałem na blondynkę na chwilę, nie wiedziałem, czy ona ma być przy tej rozmowie czy jak..

[William Reed]

William sluchal co mowi Christina i w tym samym momencie jak zaczela czepiac sie Cassidy walna reka o stol - Wystarczy! - wrzasnal do niej. - Uspokoj sie. - wstal z kanapy - Nikt nie wie ze wracasz wiec twoja kariera skonczy sie szybciej niz sie zaczela. Zacznij robic co do ciebie nalezy i nie wtracaj sie w moje zycie prywatne. - mowil do niej podniesionym tonem. - Chcesz sobie radzic sama, to to rob. Zobaczymy jak daleko zajdziesz - wyjasnil. - Przyszedlem do ciebie bo bylem i jestem twoim przyjacielem. Zalezalo mi na tym abys robila to w czym jestes dobra. Nie chcialem zebys siedziala zamknieta w domu nic nie robiac - dodal - Czas sie obudzic - zaczal byc nie mily - Mam w dupie to jak sie w stosunku do mnie zachowujesz ale odpieprz sie od moich bliskich. Lepiej Ci radze - wyjasnil - Chcesz sie zachowywac jak rozkapryszona gwiazdka, prosze bardzo ale mnie w to nie mieszaj. - dodal - Niszczysz siebie i swoja kariere, jezeli bardzo chcesz, to Ci pomoge to zrobic. - konczyl - Chce zebys byla szczesliwa mimo wszystko wiec pomysl co chcesz dalej robic ze swoim zyciem i niezaleznie co postanowisz, pomoge Ci - dodal
-Zapraszam do biura - powiedzial spokojniejszym tonem.

[Justine Devoux]

Siedziałam na kanapie spokojnie, robiąc coraz większe oczy na tą całą sytuację, miałam nieomylne wrażenie, że to wszystko moja wina xD