[William Reed]

- Mysle ze wtedy moze sie zjawic - powiedzial - Albo powie zebysmy sie spotkali na lunchu - wyjasnil - w miescie - usmiechnal sie do niej.
- No troche- stwierdzil - I troche nie w moim stylu. Nie wierze w milosc od pierwszego wejrzenia - rzucil i jadl dalej.
- W takim razie jestesmy umowieni - usmiechnal sie - Bedziesz niestety musiala jechac limuzyna, gdyz mnie tam nie bedzie - stwierdzil.

[Justine Devoux]

-Czyli twój ojciec nie naciska na Ciebie tak jak mama?-zapytałam i spojrzałam na niego..
-W takim razie możesz mu wyciąć taki numer, wyciągniemy go z tej pracy..-powiedziałam rozbawiona..
-Hm, nie ma czegoś takiego jak miłośc od pierwszego wejrzenia..-powiedziałam do niego i spojrzałam na niego uważnie..
-Jak to? Zostawisz mnie?-zapytałam i uśmiechnęła się do niego, pomachałam brwiami, jadłam sobie obiadek.

[William Reed]

- Moj ojciec ma wazniejsze sprawy na glowie niz moja milosc - wyjasnil - Ale to nie jest tak, ze sie nie interesuje i jest zlym ojcem - dodal.
- Dlatego tez w nia nie wierze - powiedzial do niej jedzac.
- Bede na ciebie czekac na miejscu - wyjasnil - Bede musial wczesniej wszystko przygotowac wiec zapewne wtedy moja mama zabierze cie na zakupy - dokonczyl

[Justine Devoux]

-Nie powiedziałam, że jest złym ojcem, czy się nie interesuje, aczkolwiek faceci zwykle mają tak, że mało ich interesują takie tematy.
Zaśmiałam się..-Czyli wyślesz mamę ze mną na zakupy,a potem w ramach zadośćuczynienia zaprosisz mnie na randkę, sprytne, Mr Reed..
-Ale ok, poświęcę się dla ogółu..-wyszczerzyłam się do niego, jadłam obiad popijając winkiem.

[William Reed]

- Rozumiem - powiedzial - Ale mozna powiedziec ze jestem calkiem inny niz on - stwierdzil. - Tak dokladnie. To moj plan - usmiechnal sie do niej szeroko.
- Bedziesz musiala, jak chcesz miec fajna niespodzianke - usmiechnal sie ponownie konczac swoje danie.

[Justine Devoux]

-Hm, czyli interesują Cie takie tematy?-zapytałam z uśmiechem i spojrzałam w jego oczy.
-Hm, no dobra, coś za coś. w sumie już się zgodziłam, więc chyba nie mam wyboru..-wyszczerzyłam się do niego.

[William Reed]

- Jakie tematy? - zapytal bo sie chyba zawiesil.
- No niestety nie masz wyjscia. - usmiechnal sie - Jak Melissa cos powie to tak ma byc - wyjasnil - Koniec kropka.
- jak ci smakuje? - zapytal

[Justine Devoux]

-No na tematy miłości, dziewczyn i w ogóle..-powiedziałam i spojrzałam na niego z uśmiechem..
-Hm, no to muszę się zacząć z nią spotykac na takie wyjścia, żeby ją odzwyczaić od tego, że jak powie tak jest..-powiedziałam do niego z uśmiechem..-Zobaczymy, kto polegnie w tej walce..
-Bardzo dobre..-powiedziałam i napiłam się wina..-Wszystko, serio.. Nawet nie wiedziałam, że może być aż tak dobre..-spojrzałam na niego.

[William Reed]

- czy ja wiem? - powiedział - Na tematy dziewczyn moze nie aż tak bardzo ale miłość piękna rzecz - wyjaśnił z uśmiechem - "w ogóle" to moje ulubione tematy - zażartował
- o godna rywalka sie trafiła - zaskoczyła go - nie próbowałaś jeszcze deseru - wyjasnil

[Justine Devoux]

-No miłośćpiękna rzecz,a le to głównie dziewczyny rozmawiają na takei tematy, jak bardzo są zakochane, i takie tam..-powiedziała do niego.
-Nawet nie wiesz jak czasem cięzko jest wyciągnąć od facetów, że chodzi o miłość, jak są załamani, czy przychodzą na wizytę do psychologa..
-Głównie mówią 'w ogóle" - Wyszczerzyłam się do niego.
-No cóż.. Ktoś musi..-pomachałam brwiami.
-Zaraz spróbuję, ale póki co jest bardzo pysznie....

[William Reed]

- zależy z kim rozmawiam na te tematy - powiedział - jak jestem z kolegami w barze to raczej o tym nie rozmawiamy ale jezeli chodzi o kobiety czy tez moje gwiazdy to dlaczego nie - powiedział - zwłaszcza ze większość piosenek jest o miłości - dodał
Dokończył jeść swoje danie - Myśle ze moja mama ci odpuści albo mam taka nadzieje - dodał

[Justine Devoux]

-A dużo masz kolegów, z którymi chodzisz do baru?-zapytałam i spojrzałam na niego z uśmieche..
-No tak, te twoje gwiazdy na pewno samymi mocnymi słowami opowiadają o miłości..-uśmiechnęłam się do niego.
-Hm, zobaczymy..-powiedziałam i pokiwałam głową, zjadłam do końa główne danie, które było pyszne i odłożyłam sztućce.
-A jak mi nie odpuści, to co?-zapytałam i spojrzałam na niego z rozbawieniem.

[William Reed]

- Tu wielu - stwierdzil - Ale czasami te wypady koncza sie inaczej niz sie spodziewamy i kazdy wychodzimy osobno. Wiesz po co sa takie wypady - zapytal ale kazdy wiedzial, ze chodzi o sex. Napil sie wina i spojrzal na nia - Zeby nie bylo, ja wychodze sam - powiedzial.
Kiedys uwielbial te wypady do clubow czy barow. Wchodzisz z kolegami, wychodzisz z jedna lub dwoma kobietami i tak codziennie. Do czasu. Williamowi zaczelo sie to nudzic. Zblizal sie do 30 wiec juz nie chcial sie bawic w spanie z innymi kobietami. Chcial znalezc sobie dziewczyne.
- To bedzie miala doczynienia ze mna. - zazartowal.
Po chwili kelner zabral talerze i przyniosl im piekny, wielki talerz z malutkimi kawalkami sernikow i trufli. - Kolacja byla bardzo dobra, ale to jest rozkosz - stwierdzil pokazujac na talerz

[Justine Devoux]

-Doskonale wiem, po co są takie wypady,a ty nie musisz się tłuaczyc..-powiedziałam, jak tak od razu zastrzegł, że on wychodzi sam, nie oceniałam go, sama lubiłam się zabawić, więc nawet w moim przypadku czasem się takie wypady kończyły podobnie jak jego, tylko musiałam dbac o swój wizerunek, więc nie ogłam tak szaleć na prawo i lewo.
-nie lubisz się zabawić czasem?-zapytałam, bo w sumie każdy miał potrzeby i takie tam, więc..
-Hm, ciekawe.. Chciałabym zobaczyc, jak stawiasz się swojej mamie..-wyszczerzyłam się do niego, a tedy przynieśli deser..
-Wow..-powiedziałam, bo było to zachwycające.

[William Reed]

- Kazdy lubi sie zabawic - stwierdzil - Inni czesciej, inni rzadziej - powiedzial - Nawet robilismy sobie konkursy i wierz lub nie, przez jakis czas wygrywalem - opowiedzial - Ale znudzilo mi sie takie wychodzenie codziennie i podrywanie obcych lasek ktore tylko po to wlasnie wychodza. Zwlaszcza tutaj. - mowil. - LA jest miastem grzechu - wyjasnil - Tu mozna wszystko. I nie mowie ze ja nie lubie sie zabawic, zdarzalo mi sie. Bo odkad jestem w TH czyt. prawie dwa tygodnie, nie, nie zdarzylo mi sie - dodal. - Trudno jest utrzymac swoje zycie prywatne i to co robisz po zmierzchu jak ludzie cie obserwuja - dokonczyl.
- Jeszcze nie widzialas mnie w akcji. Stawiam sie dosc czesto - odpowiedzial. Nie byl mamisynkiem. Potrafil postawic sie swojej mamie.
- Idealne okreslenie na to, co tu jest - usmiechnal sie. Uwielbial desery.