Awatar użytkownika
23 lat
164 cm
Własne studio
Fotografka
w związku
JAKE EVANS
Tree Hill

Post

Spojrzałam na niego i Uniosłam brew do góry...
-Najwyraźniej to że nie odpisałam i że nie od dzwoniłam to znaczy że nie miałam ochoty mieć z Tobą nic wspólnego... Kurwa Charlie.. - Powiedziałam i przejechałam dłonią po czole.
-Po prostu... Nie mogłam się z Tobą widzieć i z Tobą rozmawiać.
-A teraz niema ochoty na spędzanie z Tobą czasu. - Powiedziałam, było mi przykro że tak się skończyło między nami i nie umiałam na niego patrzeć obojętnie...
Awatar użytkownika
38 lat
169 cm
Straż pożarna
Komendantka
mężatka
Mark Spencer
Miami

Post

-no po jakims czasie dotarlo choc..ej...no nie mow ze..przeciez juz spoto mibelo...-no duren no i tyle xd
-ej Justi..nie przeadzaj...to tylko..jedzenie. zgodz sie..prosze-zblizyl sie do noej i zalozyl jej kosmyk wlosow za uszko.
- tesknilem...i strasznie chcialem cie przeprosici.. wiesz ze cie kochsm prawda? -normalnie kretyn ale coz..zakochany choxx jegonczyny czasem na to wcale niebwskazywaly.sam nie wiedzial czego che poki tego nie stracil :p
Awatar użytkownika
23 lat
164 cm
Własne studio
Fotografka
w związku
JAKE EVANS
Tree Hill

Post

-To że minęło sporo czasu niczego nie zmienia..-powiedziałam i spojrzałam na niego uważnie, byłam na niego cały czas wkurzona, choć trzeba przyznać, że teraz jak go widziałam to moje serce chciało się wyrwać z piersi.. Ahh te emocje.
-Nie przesadzam, Charlie..-powiedziałam i spojrzałam na niego, wstrzymałam oddech, gdy mi poprawił włosy, spojrzałam tylko na jego dłoń, ale nic nie powiedziałam więcej.
-Okej, przeprosiny przyjęte...-powiedziałam i spojrzałam na niego, gdy powiedział, że mnie kocha..
-Zawsze wydawało mi się, że to wiem, ale.. W kurewsko dziwny sposób to okazywałeś...-powiedziałam i spojrzałam na niego..
-Na szczęście to już za nami...-powiedziałam jeszcze. Byłam twarda, że aż się o to sama nie podejrzewałam xD
Awatar użytkownika
38 lat
169 cm
Straż pożarna
Komendantka
mężatka
Mark Spencer
Miami

Post

-no to mozesz dac mi jeszcze jedna szanse.. skoro przeprosiny przyjęte - powiedzial spokojnie.
-czyli co? Juz mnie nie kochasz?przeszlo ci?eh.. kurde Mala.. to jie jest miejsce na takie rozmowy-bo co chile ktos przelazil itp.
-chodzmy gdzies usiąść... no nie daj sie sprosic...-zlapal ja za lapke xd
Oj on liczyl ze ona mu wybaczy inwroci do niego..za sam jego urok osobisty i ze hyl przystojniakiem lol
Awatar użytkownika
23 lat
164 cm
Własne studio
Fotografka
w związku
JAKE EVANS
Tree Hill

Post

Spojrzałam na niego i pokręciłam głową..
-To że przeprosiny przyjęte nie znaczy, że rzucę Ci się w ramiona i będzie jak dawniej.-powiedziałam i spojrzałam na niego..
-Nie chcę żyć przeszłością, więc nie mam zamiaru żywić do Ciebie urazu, ale to niczego nie zmienia pomiędzy nami Charlie..-powiedziałam spokojnie i rzeczowo..
Przewróciłam oczami, oczywiście kochałam dalej tego idiotę, ale nie miałam zamiaru mu o tym mówić.
-Nasz związek nic dla Ciebie nie znaczył, Charlie..-powiedziałam do niego.. -Wystarczyło dwa dni mojej nieobecności i miałeś inną laskę w swoim łóżku..-dodałam i prychnęłam..
-O mały włos, a mielibyśmy dziecko razem..-powiedziałam do niego.. -Chciałeś stworzyć ze mną rodzinę..-powiedziałam i spojrzałam w jego oczy..-A przekreśliłeś to dla przygodnego seksu..-dodałam i spojrzałam na niego, ucichłam, bo akurat ktoś przechodził..
-Byłam szczęśliwa, że chciałeś ze mną być, nigdy wcześniej Ci się to nie zdarzyło i myślałam... Kurwa.. Charlie.. Serio myślałam, że stworzymy coś sensownego..-pokręciłam głową..
-Ale nie mam Ci nic więcej do powiedzenia..-powiedziałam i wzruszyłam ramionami.. Oj, jeśli chciał mnie teraz odzyskać, to będzie musiał się nagimnastykować..
Awatar użytkownika
38 lat
169 cm
Straż pożarna
Komendantka
mężatka
Mark Spencer
Miami

Post

/ej noooo dluzszej epopei sie nie dalo?:p/
Wysłuchał jej bo sie nakrecila jak katarynka.
- ej.. mowisz ze nie chcesz Yc przeszłością ale mi wypominasz wszystko....-obruszyl sie :p
-wiec ze to spiiwrdolilem..na calej lini ale serio.. brakuje minciebie...i naprawde teraz tefo bym nie spieprzyl.-dodal.
- a tamta ladka... pijeny bylem..nie siem jal dontego foszlo i eh..- przeczesall wlosy.
-ochlon... i spotkajmy sie jutro i nie wiem... zaczniemy cslkiem od nowa..co?powoli...m-zaproponowal.eh..ale mialmochote ja pocalowac!
Awatar użytkownika
23 lat
164 cm
Własne studio
Fotografka
w związku
JAKE EVANS
Tree Hill

Post

/sorki :P zawsze się w nią wczuwam :P
-Tak, dokładnie. Nie chcę, dlatego Ci tłumaczę, jaki jest powód tego, ze nie wrócę do Ciebie, Charlie..-powiedziałam spokojniej już.
-Byłeś pijany, ok.. -powiedziałam..-Rozumiem, też mi się zdarza robić głupie rzeczy po pijaku..-powiedziałam wspominając ostatnią noc xD
-Ale ja nie chcę by to się powtórzyło.. Co będzie jak znowu się upijesz? Znowu skok w bok i znów długie przeprosiny? -zapytałam i spojrzałam na niego..
-Charlie, nie chcę zaczynać tego jeszcze raz.. Ile razy można...-powiedziałam, fakt, ze poprzednie razy to była głownie moja wina, no ale xD
Awatar użytkownika
38 lat
169 cm
Straż pożarna
Komendantka
mężatka
Mark Spencer
Miami

Post

/a mi na tel ciezko sie wczuc bo nie nawidze pisac na tel hah/
- ej nie... nie bedzie tak. Obiecuje..- powiedział.
-i nie prosze o wiele.. po prostu o spotkania..bysmy gdzies czasem wyszli razem i zobacxylu dokad nas to doprowadzi- powiedzial. Liczyl ze znow ja soba oczaruje bo jak chcial to unial byc kochany xd
-chyba ze...- co mu na mysl przyszlo..cos co by mu sie zdecydowanie nie spodobało - chyba ze masz kogos? Albo prawie..?-gapil sie na nia w oczekiwaniu na odpowiedz.spil sie nieco ale nie okazal tego po sobie
Awatar użytkownika
23 lat
164 cm
Własne studio
Fotografka
w związku
JAKE EVANS
Tree Hill

Post

-Charlie, ja na prawdę mam dosyć tego zaczynania od początku naszego związku.. No ile można..-powiedziałam do niego..
-Ty masz 30 lat, już powinieneś się ogarnąć choć trochę..-powiedziałam i spojrzałam w jego oczy..
-Możemy iść na obiad... Ale nic więcej.. Nie będziemy sprawdzać dokąd nas to zaprowadzi..-powiedziałam spokojnie..
Uniosłam lekko brew do góry.. Ależ mnie kusiło, by mu powiedzieć, że kogoś mam.. Spojrzałam na niego uważnie, chwila wahania..
-A zmieniłoby to cokolwiek w twoim nastawieniu? Nie chciałbyś mnie odzyskać?-zapytałam.
Awatar użytkownika
38 lat
169 cm
Straż pożarna
Komendantka
mężatka
Mark Spencer
Miami

Post

-oj no wiem wiem..meczace ale... no chyba juz do tego dojrzalem- powiedzial.choc kto go tam wie lol
-no i super...zawsze to cos-oj on tam liczyl ze jednak nie skonczy sie na jednym obiedzie.
-nie zmieniło... ale bym wiedzial czy mam konkurencję i bym szukal kogo sie pozbyc- puscil jej oczko.
- to co? Dasz znac o ktorej jutro?- zapytal
Awatar użytkownika
23 lat
164 cm
Własne studio
Fotografka
w związku
JAKE EVANS
Tree Hill

Post

Spojrzałam na niego uważnie..
-Chyba dojrzałeś? Niezbyt to przekonujące..-powiedziałam..
Uśmiechnęłam się drwiąco..
-To w takim razie musisz wiedzieć, ze masz konkurencję, ale lepiej nikogo nie szukaj..-powiedziałam, no cóż.. chłopaki z klubu, szybko by mu łomot spuścili..
-Jutro o 15..-powiedziałam od razu, nie miałam zamiaru się zastanawiać dłużej.. -Rammer Jammer. Widzimy się na miejscu..-powiedziałam i poszłam sobie, zostawiając go..

/możesz pisać już w RJ.
Aurora Faust
lat
cm

Post

Pierwsza gra, taka jeszcze przed wydarzeniami w salonie!
Tak, to ja!

Odkąd opuściła szpital miała za zadanie trafić do domu opieki, którego adres miała zanotowany na kartce, ale niestety nie dotarła tam. Najpierw taksówkarz, nieuczciwy gnojek, jak zobaczył, że dziewczyna totalnie nie zna się na mieście, wywiózł ją gdzie indziej, niż powinien i oskubał ją ze wszystkich drobnych, jakie dostała od pielęgniarki. Aurora została sama na chodniku, zastanawiając się co ma z tym fantem teraz zrobić. Pomimo tego, że fizycznie była zdrowa i mogła opuścić szpital, to dalej miała straszne dziury w pamięci i prowizorycznie proste sytuacje, stawały się dla niej cholernie trudne, bo nie wiedziała co ma zrobić.
Dlatego też stała na chodniku i patrzyła na swoje odbicie w szybie jednej z galerii. Dziwiło ją trochę czemu miała na sobie takie ubranie, które jak dla niej nie było w ogóle wygodne... Wszystko się mocno opinało na jej ciele, przez wysoki obcas była wyższa o dobre dziesięć centymetrów niż powinna. Czuła się taka... wyzywająca, ale nie wiedziała czemu. W końcu wsadziła dłonie do kieszeni i ruszyła chodnikiem zastanawiając się co dalej. Powinna może najpierw ustalić gdzie była i jak daleko od tego miejsca miał być ten dom opieki... tak to było całkiem logiczne zachowanie. Weszła do sklepu i zapytała sprzedawce o to, okazało się, że jednak musi przejść spory odcinek, ale nie chciała się tym łamać, po prostu ruszyła spacerem, chociaż było jej chłodno, bo jej płaszczyk nie nawała się na taką pogodę, bardziej był taki by wsiąść do auta i gdzieś pojechać, a nie łazić po ulicach w minusowych temperaturach. Nie miała pojęcia ile szła, dobre trzy godziny, była już dosyć zmęczona, gdy los postanowił jej dopiec jeszcze bardziej.
Aurora nie zwróciła zupełnie uwagi na to, że idzie za nią dwóch kolesi. W pewnej chwili przyspieszyli i złapali ją od tyłu wciągając w zaułek. - Dawaj kasę i telefon ślicznotko... - syknął jeden z nich, od razu obmacując ja po kieszeniach, gdy drugi stał za nią i mocno wykręcał jej ręce. - Ale, ja nic nie mam! - zawołała Faust totalnie przestraszona i od razu wszystko jej się rozmazało przez łzy w oczkach. Mężczyzna złapał ją mocno za policzki. - W takim razie weźmiemy sobie coś innego... - stwierdził dość obleśnie łapiąc ją i rozrywając jej płaszcz. Było już późno i nikogo na ulicy nie było, a nim zdążyła krzyknąć ten drugi mężczyzna zatkał jej usta swoją dłonią. Aurora poczuła przypływ adrenaliny i ugryzła mężczyznę mocno w dłoń. - RATUNKU! - krzyknęła od razu gdy ją puścił, a potem poczuła mocne uderzenie, pięścią w twarz i ją zamroczyło, poczuła za to nieprzyjemny smak krwi w ustach z pękniętej wargi.
mów mi:
Awatar użytkownika
0 lat
0 cm
singiel

Post

/ Początek, jeszcze przed odnalezieniem brata!

A tak się prezentuje!

Tego dnia Leo był... kompletnie roztrzepany, nie mógł się wyjątkowo na niczym skupić. Jego orientacja w terenie może nie była jakaś tragiczna, aczkolwiek no nie oszukujmy się, ledwo ogarniał cokolwiek w tym mieście, zwłaszcza że jest przeogromne! Niby udało mu się wyczaić niektóre lokacje, poznać kilka osób, lecz wciąż nie do końca mu to pomagało. Do tego ten mróz... Zapewne się do niego w końcu przyzwyczai, jednak pewnie trochę mu to zajmie. Tak to jest jak się człowiek oswoi z ciepełkiem... Dlatego jakoś tak nagle go naszła ochota na gorącą kawę, bo potrzebował desperacko kofeiny... Zmiana klimatu i takie tam, miały na niego dość spory wpływ, przez co łaził taki nieco wyprany z energii i odczuwał większe zapotrzebowanie na kawę, niż zazwyczaj. Właściwie to on kochał swoje rodzinne LA... no zwyczajnie musiał stamtąd wyjechać; nie potrafił dłużej tam siedzieć z kilku poważnych powodów, którymi z nikim się raczej nie dzielił, i jakoś tak padło na to miasteczko w Północnej Karolinie, które w zasadzie znajdywało się niemal na samym końcu USA, po przeciwległej stronie od Miasta Aniołów. Oprócz niskich temperatur w zimie musiał przyznać, że jest tu całkiem fajnie, więc z czasem powinien nawyknąć do jego klimatu i całej reszty. A kiedy już będzie zaznajomiony z Tree Hill, będzie mógł swobodniej poruszać się po jego ulicach. Ale jeszcze nie teraz...
By nie zamarznąć na kość, ubrał się najcieplej jak się tylko dało, rzecz jasna w takie bardziej szykowne ciuchy, nie przeginając również w drugą stronę. Często chodził w garniturach, ale ileż można je nosić? Zmiany też się przydają od czasu do czasu. Ale wiadomka, on zawsze musi wyglądać idealnie i zajebiście! Nakarmił, a jednocześnie napoił przed wyjściem ukochane zwierzaki, po czym wybył ze swojej wypasionej chaty w poszukiwaniu jakiejkolwiek kawiarni. Donovan wsiadł sobie na motor i to na nim właśnie przyjechał do celu, zwłaszcza że to wcale nie było daleko. Zbliżał się wieczór, a on i tak potrzebował ukochanego napoju, nim uda się wyszaleć do jakiegoś klubu. Tak, tam też planował się wybrać zaraz po wypiciu kawy. Jak chciał, tak zrobił.
Jak zwykle potrzebował się zabawić, co za tym idzie wypić nieco więcej alkoholu i generalnie jak chodził do jakiegoś klubu, to nie brał swojego cudeńka, by potem się nie cackać z jego odholowywaniem. Jednak póki co nie chciało mu się nad tym zastanawiać... później się będzie o to martwił. Kiedy wyszedł ze Starbucksa, powoli kierował się tam, gdzie zaparkował motor, który musiał zostawić nieco dalej od kawiarni, gdyż miał problem ze znalezieniem wolnego miejsca. Nie spieszyło mu się nigdzie, więc sobie tak szedł wolnym krokiem, wciskając dłonie w kieszenie swojego długiego, czarnego płaszcza. Z jednej z nich wyciągnął papierosa, by sobie zajarać, nim uda się w dalszą podróż. Nagle tą wręcz przeszywającą dookoła ciszę przerwał głośny krzyk. Ktoś wołał o pomoc i nikt do cholery nie reagował, bo po co! Niby o tej porze nie było zbyt wiele ludzi, niemniej zawsze się jacyś kręcą, nikt mi nie powie, że nie! Rozejrzał się więc szybko, by namierzyć biedną dziewczynę, którą jakieś chuje chciały skrzywdzić. Z góry wiedział, że to będą faceci... och jak oni go irytowali. Fakt, sam należy do płci męskiej, bywa dupkiem, ale niektórzy... po prostu nic, a rozjebać! A sam może święty nie jest i zdarza mu się robić nieodpowiednie rzeczy, z tym że w przeciwieństwie do większości on kobiety szanuje, nigdy nie podniósłby na żadną ręki, ani nie traktował jak jakiejś szmaty...
Wtem jego pięknym oczom ukazała się dramatyczna scena: dwaj kolesie, którzy ewidentnie byli przesadnie namolni wobec nieznajomej kobiety, chcąc ją prawdopodobnie zgwałcić. Chwilowo nie widział ich zbyt dokładnie, choć szybko się zorientował, że jest bardzo ładna. Obaj nie rozumieli słowa "nie". Był chyba jedyny, który w ogóle zarejestrował, że owa piękność potrzebuje pomocy. Czy naprawdę wszyscy są aż tak ślepi, by nie potrafić rozróżnić obściskującej się pary, od atakujących niewinną niewiastę zboczeńców, do tego okropnie nachalnych? Niewiele myśląc czym prędzej rzucił się na jednego z nich, tego trzymającego biedaczkę za policzki i rozrywającego jej płaszcz. Ugh, jak to dobrze, że tędy przechodził! W innym wypadku mogłoby to się chujowo w skutkach skończyć dla Aurory... Może i niezłe z niego ziółko, ale nigdy nie zostawiłby damy w opresji na pastwę losu. Wprawdzie nie wyglądał na silnego, lecz już sam wzrost mu dużo dawał, gdyż był o wiele wyższy od tych mężczyzn. Jeśli tylko chciał, potrafił nieźle przypieprzyć, pomimo chudej postury! Zresztą często coś ćwiczy, także wcale nie jest taki bezbronny, jakby mogło się na pierwszy rzut oka wydawać... Początkowo szturchnął go dość mocno w ramię, by ten się opamiętał, co niestety nie zdawało się być skuteczne. Cóż, skoro nie chce po dobroci, trzeba użyć większej siły! - EJ! CO WY ODPIERDALACIE?! ODWALCIE SIĘ OD NIEJ WY PIEPRZONE CHUJKI! PRZEGIĘLIŚCIE... - ryknął na nich wystarczająco głośno, by go usłyszeli. A oni dalej robili swoje, jakby tkwili w jakimś transie... O nie, tak nie będzie! Wkurwili go na tyle, że bez jakichkolwiek skrupułów zamachnął się i z całej pety przywalił mu prosto w te obrzydliwe ryło, po czym na dokładkę kopnął boleśnie w krocze. Na koniec potężnie odepchnął w bok, przez co stracił równowagę i wywinął orła do tyłu, upadając na kość ogonową. Następnie zajął się tym drugim, który mocniej zacisnął łapska na delikatnych nadgarstkach dziewczyny i... przypalił go prosto w kość policzkową resztką papierosa, gdyż z tego wszystkiego nie dokończył palić. Z gardła oprawcy wydobył się wrzask. Spojrzeli na Leo z przerażeniem. - Nigdy więcej nie dotykajcie kobiety bez pozwolenia, bo będziecie mieli ze mną do czynienia... Rozumiemy się? Tak? To teraz wypierdalać i mi się na oczy nie pokazywać! - dodał groźnie, nim ci zdążyli jakkolwiek zareagować i gdy frajer, który się wywrócił dźwignął się ledwo na nogi, ostatecznie uciekł z "podkulonym ogonem" w bliżej nieokreślonym kierunku, a za nim poleciał ten z przypaloną mordą. Nawet nie próbowali mu oddać, przerazili się nie na żarty. I dobrze im tak, o to chodziło! Przegonił śmierdziuchów! Normalnie bohater dnia niczym jego ukochany Batman! Kiedy zniknęli mu już z pola widzenia, odwrócił się do roztrzęsionej Aurory, ostrożnie podchodząc nieco bliżej. - Nic ci się nie stało? - spytał łagodnym i kojącym głosem, coby upewnić się, czy tamci pajace nie dokonali jakichś większych szkód. Ostrożnie złapał ją delikatnie za ramiona, by je potrzeć i jakoś ją uspokoić... I jak tak stanął i się jej dokładniej przyjrzał, rozpoznał JĄ. - Aurora...? Cholera, co ty... tutaj robisz? - zatkało go na tyle, że aż zaczął się jąkać! Patrzył na nią z niedowierzaniem, rozdziawiając nieznacznie usta przez doznany szok. Już dawno stracił nadzieję, że ją zobaczy, a tu taka niespodzianka! Nie przypuszczałby, że natknie się na nią w Tree Hill! Czyżby... przeznaczenie?
<center>Obrazek
KPRelacjeTelefonWillaInformatorProblemator
SzafaCackaZwierzakiFacebookInstagram
</center>
mów mi:
Aurora Faust
lat
cm

Post

Była cholernie wystraszona całą sytuacją. Nie spodziewała się tego, że zostanie napadnięta, nawet nie mogła spełnić ich żądań, ponieważ nie miała przy sobie ani telefonu ani pieniędzy. Nie umiała sobie też z nimi poradzić, bo pomimo tego, że się z nimi szarpała, to była od nich zdecydowanie słabsza i nic im nie zrobiła, poza tym, że tylko usłyszała kolejne szyderstwa.
Jednak w tym wszystkim była jedna rzecz, która bardzo zaniepokoiła dziewczynę, bowiem jej ciało... nie zareagowało tak jak powinno, przynajmniej tak jej się wydawało. Czuła, że jest zagrożona i może zostać dotkliwie skrzywdzona, a pomimo tego, jej ciało nie spięło się jakoś bardzo, jakby przez chwilę zaakceptowało to co się działo. Aurora jednak w końcu przemówiła sobie do rozumu i zaczęła stawiać opór. Chciała się od nich uwolnić, ale sama nie potrafiła tego zrobić, jednak... nadeszła dla niej odsiecz w postaci wysokiego i przystojnego mężczyzny, który spuścił łomot tym namolnym typkom... gdy przypalił tego drugiego papierosem dziewczyna wylądowała na chwilę na ziemi, ponieważ mężczyzna w zaskoczeniu i tym wszystkim po prostu ją puścił. Gdy oni uciekali, a nieznajomy wybawca odprowadził ich jakże morderczym spojrzeniem, ona się podniosła i otarła trochę krwi z ust i jeszcze łzy z oczu.
Po chwili poczuła jego ręce na swoich ramionach. Przez chwilę miała takie rozbiegane spojrzenie nie mogąc je na niczym skupić, bo po prostu się bała, że tamci zaraz wrócą, zadrżała i się objęła sama. - Nie... nic mi nie jest... dziękuje panu... - zaczęła taka... speszona i rozkojarzona dalej mocno. Dopiero gdy ten zaczął pocierać jej ramiona Faust spojrzała na niego z takim większym skupieniem i jeszcze... powiedział jej imię. Dziewczyna miała zdziwienie wymalowane na twarz, a także wielkie... zaintrygowanie. Patrzyła na niego, ale nie umiała sobie przypomnieć go. - Ja... tak ja mam na imię Aurora, a ... pan mnie zna? - zaczęła bo, widziała że facet był od niej trochę starszy, a ona chociaż bardzo chciała nie mogła sobie go przypomnieć. Stanęła pewniej na nogach i sięgnęła dłonią do kieszeni, wyjmując z niej kartkę z adresem. - Przepraszam, ale cie nie poznaje... ja miałam wypadek i straciłam pamięć... Nie pamiętam nic poza swoim imieniem i nazwiskiem... - powiedziała na swoje usprawiedliwienie i nieco się spięła, ponieważ nie wiedziała co ją mogło z nim łączyć. Aurora uniosła nieco wyżej kartkę, pokazując mu ten adres - Muszę się tam dostać... pielęgniarka w szpitalu dała mi ten adres... tam mają się mną zaopiekować i pomóc znaleźć... kogokolwiek... - powiedziała i wyraźnie tak posmutniała. Cholera... była w obcym mieście, bez wspomnień, bez przeszłości, bez niczego.
Aurora nie miała pojęcia, że chłopak który właśnie ja uratował przed gwałtem jest jej... bliskim znajomym, znajomym, którym jeszcze miesiąc wcześniej zajmowała się w LA, Po prostu nie miała pojęcia o tym, że stojący przed nią przystojny, niebieskooki brunet jest jej specjalnym klientem, który spędził z nią sporo czasu i był dla niej kimś ważnym, ale teraz pomimo, że patrzyła na niego, czuła się wręcz jakby była zahipnotyzowana przez jego spojrzenie, to nie umiała nawet odnaleźć w głowie jego imienia. - Skąd mnie znasz? Wiesz może gdzie mieszkam? - zapytała z taką wyraźną nadzieją w głosie i pomimo tego, że miała już siną wargę od uderzenia tego zboka, delikatnie się do niego uśmiechnęła, w taki... ciepły swój charakterystyczny uśmiech. Naprawdę jej było głupio, że nie rozpoznawała go, ale... nie czuła się przy nim źle, nie chciała uciec, pozwoliła mu się trzymać przez cały czas za ramiona.
mów mi:
Awatar użytkownika
0 lat
0 cm
singiel

Post

Raczej w takiej sytuacji każdy by się przeraził. Reakcja Aurory była w tym przypadku jak najbardziej normalna. Leo naprawdę wolał sobie nie wyobrażać, co by się mogło jej stać, gdyby się tutaj nie pojawił... Już i tak dobijała go sama świadomość tego, co często wyprawiali z nią różni mężczyźni, którzy przychodzili do tamtego burdelu, w którym pracowała. Przyprawiało go to o mdłości i na samą myśl nieprzyjemne ciarki przechodziły przez całe jego ciało. A kiedy dostał absolutny zakaz przychodzenia, niemal całkowicie się załamał. Wprawdzie wyjechał z LA głównie po to, aby rozpocząć na nowo, jednak nie potrafił o niej zapomnieć... zbyt mocno się do niej przywiązał. Te uczucie, które w nim wykiełkowało było szczere i on dobrze o tym wiedział. Owszem, był zraniony przez poprzednią laskę, lecz Aurora jako jedyna potrafiła przedrzeć się przez ten mur, powstały wówczas w jego serduszku... i chuj to wszystko strzelił. Wręcz utwierdził się w przekonaniu, że ją stracił. Nic go już nie trzymało w jego rodzinnym mieście i stąd decyzja o wyniesieniu się stamtąd w cholerę. Był na przegranej pozycji, bo nawet mając kupę szmalu, nie mógł jej pomóc, ani wyciągnąć z tego okropnego miejsca... Tylko dlatego, że pierdolony kutas groził mu zniszczeniem kariery, która nie oszukujmy się była dla niego cholernie ważnym aspektem. Tak bezsilny dawno nie był... nie miał innego wyjścia, musiał odejść, choć czuł jak jego serce roztrzaskuje się na miliony drobnych kawałków. Kto by pomyślał, że ich drogi znów się zejdą i na dokładkę Donovan stanie się jej bohaterem? Ach czasem los potrafi być cholernie kapryśny, doprawdy...
Niestety, oczywistą rzeczą jest, że taka drobna dziewczyna nie miałaby szans z wyższym od siebie facetem i to napakowanym. Nie wspominając o takich dwóch! Leo niby teoretycznie nie powinien wygrać, ale ćwiczenia robiły swoje i wbrew pozorom potrafił spuścić niezły wpierdol jak wpadnie w szał. W takich momentach ilość osobników nie robi mu różnicy i to co uczynił z tą dwójką jest tego idealnym przykładem. Istotnie, mógłby robić za Batmana, gdyby się postarał! Dostrzegłszy krew na jej twarzy, sięgnął ponownie do kieszeni, coby wyciągnąć jakąś chusteczkę. Otarł pozostałość czerwonej posoki, której nie do końca się pozbyła, co czynił równie ostrożnie i delikatnie jak wcześniej zrobił ze złapaniem jej za oba ramiona. Coś mu tutaj cholera nie grało... czemu nie przytoczyła jego imienia...? - Kamień spadł mi z serca, poważnie. Cała przyjemność po mojej stronie, lubię wyciągać damy z opresji... - odpowiedział tym swoim ciepłym, przyjemnym tonem, do tego można było wyłapać jego charakterystyczną chrypkę. Uśmiechnął się do niej uroczo. Następnie zapiął jej płaszcz, który wcześniej jeden z tych gnid tak bezczelnie niemal z niej zdarł. Patrząc na nią nie był pewien, czy jej ubrania w ogóle cokolwiek dają... trzęsła się z zimna, co od razu rzucało się w oczy. - Tak, znam cię. Całkiem nieźle... Och, błagam... wszystko, tylko nie „pan”. Wyglądam aż tak staro...? Proszę, mów mi Leo. - strasznie nie przepadał za takimi oficjalnymi zwrotami, które brzmiały według niego tragicznie i zbyt oficjalnie. Zdecydowanie wolał, kiedy ludzie zwracali się do niego po prostu Leo. Bardzo się zdziwił, że go w ogóle nie rozpoznała. Teoretycznie mogłaby mu robić na złość ze względu na jego zniknięcie, czemu by się nie zdziwił. Jak mniemał ten pierdolony alfons wmówił jej jakieś kłamstwo, ewentualnie nijak tego nie skomentował, w efekcie czego pewnie była przekonana, że była dla niego jedynie zwykłą zabawką. A to nieprawda... Szczerze to mimo wszystko usłyszawszy o tym, iż straciła pamięć, odczuł wewnętrzną ulgę... Teraz przynajmniej wszystko stało się dlań jasne. - Nie jest ci zimno? - zapytał z troską, nim ta wyciągnęła do niego kartkę z konkretnym adresem, na który miała się udać. Był gotowy oddać jej własny płaszcz, coby ją nim go opatulić! - Kiedy to się stało...? Rozumiem, że doznałaś przez to sporej amnezji...? Nic dziwnego zatem, że mnie nie pamiętasz... - westchnął ciężko pod nosem z takim trochę smutkiem, ale mimo wszystko cieszył się, że... dostał szansę na przybliżenie się do niej i być może uda mu się jej pomóc odzyskać wspomnienia. Póki co nie zamierzał jej wyjawiać prawdy o tym, czym się zajmowała... to było w takim ustawieniu zbędne. Poza tym i tak by to mu przez gardło nie przeszło, co tu dużo mówić... - Zapomnij o tym... Chodź, zabiorę cię do siebie i ci pomogę we wszystkim. Słuchaj, jakby ci to powiedzieć... nie warto. Nikt cię nie szuka... może poza mną, tak jakby. Ja... brakowało mi cię... - mówił dalej przyciszonym, a także speszonym głosem. Poniekąd taka była prawda. Nie mogąc się powstrzymać najzwyczajniej w świecie przeniósł nieco niepewnie dłonie na jej policzki i tak uniósł jej twarz nieznacznie ku górze, by patrzyła mu prosto w oczy. Łagodnie gładził jej skórę palcami. Jego serce łomotało i waliło głośno o żebra. - Mieszkałaś w Los Angeles, tak jak ja... Przez pewne wydarzenia przeprowadziłem się tu, do Tree Hill. Nie wiem jakim cudem tu trafiłaś, ale cieszę się, że mogłem cię uratować... - przyznał, nie przerywając dotychczasowych czynności. Chciał ją stąd zabrać czym prędzej i miał nadzieję, że z nim pójdzie. Boże, tak cholernie brakowało mu jej bliskości, a ona o wszystkim zapomniała... zapomniała o nim i to bolało. Jednak znacznie mniej, niż miałby jej nigdy więcej nie zobaczyć.
<center>Obrazek
KPRelacjeTelefonWillaInformatorProblemator
SzafaCackaZwierzakiFacebookInstagram
</center>
mów mi:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Centrum miasta”