[Kendra Willson]

Zaśmiałam się.
-jest pani w tym niezła -powiedziałam i uśmiechnęłam się
-w sumie przyjechałam tu za pracą , od niczego nie uciekałam , ale faktycznie NY jest głośny i do tego życie płynie tam w innym tempie niż w takim małym miasteczku-uśmiechnęłam się do kobiety.
-jestem Kendra -przedstawiłam się i wyciągnęłam rękę w kierunku kobiety.

[Anastasie Beauchene]

- To mój największy talent. - zażartowała, odpowiadając uśmiechem. Pokiwała głową, słuchając wyjaśnień kobiety. Świetnie ją rozumiała, w końcu przyjechała do TH po studiach, aby pracować w tutejszym szpitalu. Co takiego było w tym mieście, że przyciągało poszukujących pracy nowojorczyków?
- Anastasie. - uścisnęła wyciągniętą dłoń i dodała:
- Bardzo miło było mi poznać ciebie i twoje pyszne wypieki, ale obawiam się, że za chwilę przestanie działać kofeina i się przewrócę. Pora na mnie. Do zobaczenia następnym razem i jeszcze raz dzięki za ciasta. - wskazała na trzymaną w dłoni torbę, uśmiechnęła się jeszcze raz i wyszła z cukierni.
W gruncie rzeczy, ten poranek okazał się lepszy niż się tego spodziewała. Dostała herbatę, zjadła dobre ciasto, zawarła nową znajomość i znalazła świetne miejsce do odwiedzania po długich dyżurach. Aby dobrze zakończyć ten początek dnia, brakowało jej już tylko długiego prysznica i ciepłego łóżka.

[Kendra Willson]

Zajęłam się innymi klientami. Kiedy zrobiło się późno zostałam sama na zamknięcie. Koleżanka miała randkę z chłopakiem więc pozwoliłam jej wyjść szybciej. Kiedy miałam wychodzi z cukierni na dworze zrobiło się siwo od deszczu. Pioruny rozjaśniały niebo , a grzmoty były przerażające , postanowiłam zostać aż przejdzie burza. Zaparzyłam sobie kawę i wzięłam kawałek tortu bezowego. Usiadłam przy stoliku i jadłam.

[John Hemsworth]

Straż mimo deszczu powoli zaczynała sprzątać ślady pierwszej nawałnicy. Przeczesywali też miasteczko w poszukiwaniu ewentualnych rannych osób. Wiele drzew zostało powalonych. Joseph akurat przechodził obok cukierni. Było otwarte więc zaszedł by sprawdzić czy wszystko jest ok. Powoli otworzył drzwi. Woda ściekała z niego litrami. Dobrze, że miał bardzo grubą i ciężką kurtkę przeciwdeszczową, oraz hełm czy tam kask. Po wejściu do środka powoli o ociężale zdjął nakrycie głowy.
-Dzień dobry?-zapytał widząc samą Kendrę. Myślał, że jest tu więcej osób.

[Kendra Willson]

Aż się wzdrygnęłam kiedy usłyszałam czyjś głos, byłam pewna , że zamknęłam drzwi. Wstałam z krzesła i spojrzałam na mężczyznę , dopiero po chwili poznałam Josepha.
-hej -uśmiechnęłam się promiennie do mężczyzny.
-widzę , że Ciebie też złapała burza-zaśmiałam się.
-napijesz się czegoś ciepłego -zapoponowałam

[John Hemsworth]

-Sama jesteś?-zapytał dla pewności. Powoli podszedł do lady.
-Wyrwała mnie z domu.-wzruszył lekko ramionami
-Nie, dzięki. Ja w sumie to na chwilę. Chciałem się zapytać czy wszystko jest ok. Jak widać służba nie drużba.-powiedział wskazując na swoje ubranie.
Rozejrzał się dookoła i spojrzał na Kendrę.
-Choć w sumie nie zbawi nikogo pięć minut.-uśmiechnął się i siadł sobie obok niej

[Kendra Willson]

-tak jestem sama , miałam zamykać z koleżanką , ale ona miała randkę więc pozwoliłam jej wyjść wcześniej , a mi się nigdzie nie spieszy , ale jak widać chyba zostanę tu na noc -powiedziałam i uśmiechnęłam się do strażaka.
-nieźle Ci w tym wdzianku -puściłam mu oczko.
-a może jednak napijesz się czegoś ciepłego?-spojrzałam w jego oczy
-jak tam prezent dla Twojej dziewczyny?-spytałam z ciekawości i uśmiechnęłam się do mężczyzny.

[John Hemsworth]

-Jeżeli chcesz mogę załatwić Ci transport.-powiedział uśmiechając się lekko. W sumie sam mógłby ją przetransportować wozem strażackim xD
-Za mundurem panny sznurem.-zaśmiał się delikatnie
-Niech będzie herbata.-machnął ręką
-Podobał się, dzięki za podpowiedź.-uśmiechnął się wdzięcznie

[Kendra Willson]

-spokojnie dam sobie radę , najwyżej coś popiekę , na jutro choć w sumie sama nie wiem czy do jutra to minie -powiedziałam i wstałam od stolika.
-zaraz Ci zrobię herbatę, może masz ochotę na jakieś ciacho?-spytałam i nastawiłam wodę. Postawiłam kubek z herbatą i czekałam , aż woda się zagotuje.
-ciesze się , że mogłam pomóc -uśmiechnęłam się do mężczyzny.

[John Hemsworth]

-Z tego co słyszałem z pewnego źródła to tak szybko nie minie. Jest jakiś strasznie duży front z wyładowaniami i silnym wiatrem.-westchnął głęboko. Szybko nie wróci do domu, czeka go wiele roboty.
-Dzięki, nie dziękuję.-jakby ktoś go tu zobaczył to miałby problem, więc lepiej by miał po prostu szybką alternatywę wyjścia. Ciasto tutaj nie pomoże.
-Pomogłaś i to sporo.-pokiwał głową lekko

[Kendra Willson]

Zrobiłam herbatę , a sobie gorącą czekoladę i postawiłam kubek prze Josephem. Usiadłam sobie na krześle.
-wiesz zawsze mogę powiedzieć , że mnie ratowałeś -zaśmiałam się i spojrzałam na niego z promiennym uśmiechem.
-wiesz zawsze do usług , jak byś miał jeszcze jakieś problemu z prezentem i nie tylko -napiłam się czekolady.

[John Hemsworth]

-Musiałabyś dodać krzyki i wołania o pomoc. Herbata też musiałaby zacząć krzyczeć.-zażartował z promienistym uśmiechem.
-Może kiedyś skorzystam. Ale wiedz, że to działa w obie strony.-powiedział od razu. Jakoś tak lubił ją. Choć w umie Joseph wiele osób lubił. Był zbyt miły.

[Kendra Willson]

-nie ma sprawy będę zeznawała na Twoją korzyść -wyszczerzyłam się do niego pokazując swoje białe ząbki.
-jasne , zapamiętam -uśmiechnęłam się i cieszyłam się , że go poznałam. Był bardzo fajnym facetem szkoda , że zajętym , ale mówi się trudno.

[John Hemsworth]

-Dobre i to. Herbata pewnie nie ma nic przeciwko.-uśmiechnął się szerzej.
-Więc... poznałaś może kogoś ciekawego?-zapytał tak by podtrzymać rozmowę. Gdyby był wolny to na pewno inaczej by się wszystko potoczyło.

[Kendra Willson]

-myślę , że zgodzi się jak ją zapytają -zaśmiałam się i spojrzałam w jego przystojną twarz.
-obecnie nikogo nie poznałam od naszego spotkania , spędzałam sporo czasu tutaj , pomagałam ratować sytuację , bo jedna młoda cukierniczka , spaliła wszystkie biszkopty na torty i musiałam piec wszystko od nowa -powiedziałam i napiłem się.